sobota, 8 października 2011

Jak nie rozliczać się z podatków

Kłamstwo M. Imielskiego

Skoro ja  nie muszę się rozliczać się z podatków, to i Ty Czytelniku nie musisz. Moja deklaracja podatkowa wygląda jak wyżej strona z deklaracji VAT:  zamiast kwot podatków wpisane są znaki zapytania. I nikt mnie nie rusza, nie ściga. Nikt mnie nie wzywa do prawidłowego wypełnienia podatków. Przyczyna wyłączenia mnie spod obowiązującego prawa jest prosta: Urząd Skarbowy w Płocku przez ponad 5 lat nie rozliczał przeprowadzonego przez siebie postępowania egzekucyjnego. Faktury, które Maciej Imielski, naczelnik tej placówki  wystawił z rażącym naruszeniem terminu powodowały, że nie mogłam i w dalszym ciągu nie mogę rozliczać podatków.

Właśnie jestem po lekturze informacji Polskiej Agencji Prasowej pt.:  Eksperci: urzędy skarbowe za rzadko korygują nasze deklaracje”. Naprawdę warto przeczytać ten artykuł. Otóż, wypowiadają się w  eksperci podatkowi m.in. Marek Kolibski z kancelarii Kolibski Nikończy Dec  Partnerzy, Anna Misiak z MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy, ubolewający, że urzędy skarbowe za rzadko korygują deklaracje podatkowe działając z urzędu. Według PAP ich zarzuty odparł Mirosław Kucharczyk, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Warszawie powołując się na względność i podpierając się liczbami poprawionych deklaracji.

Wypowiada się też w nim rzeczony M. Imielski, naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku. Stwierdził on, iż latach 2009-2011 skorygował 522 deklaracji działając z urzędu. Ale powiedział również cytuję: „Urząd Skarbowy w Płocku skupia działania kontrolne na sprawach, w których istnieje uzasadnione podejrzenie uszczuplenia podatkowego w kwotach znacznie wyższych niż 1 tys. zł.” Jak dowodzi mój przykład oszukał dziennikarza PAP.

Dowód:

Moje mienie (część) organ egzekucyjny sprzedał na początku 2006 r. Jak już wiadomo z faktur publikowanych na tym blogu nie wystawił faktur w ustawowym 7-dniowym terminie. Dopiero po ogólnopolskich awanturach i wsparciu dziennikarzy m.in. Magdaleny Majkowskiej z „Dziennika-Gazety Prawnej” został zmuszony do wystawienia faktur na początku 2011 r. A zatem przez ponad 5 lat nie rozliczałam tego przychodu w PITach. I. Imielski nie skupił się na działaniach kontrolnych w moim przypadku z prostej przyczyny: musiałby ścigać sam siebie m.in. z kodeksu karno-skarbowego za niewystawienie faktur. Kiedy wnioskowałam o kontrolę odmówił mi postanowieniem. Izba Skarbowa w Warszawie Ośrodek Zamiejscowy w Ciechanowie również mi odmówiła. Tym samym naruszyli moje konstytucyjne prawa. Unijne zresztą też. Okazuje się, że w tym egzotycznym kraju każdy może skutecznie wnioskować np. donosem o skuteczną kontrolę w każdej firmie poza swoją własną.

Pozostaje jeszcze sprawa do wyjaśnienia z publikacji PAP kwoty, jaka wchodziła w moim przypadku. I wyjaśniam, iż w 2011 r. Imielski wystawił faktury na ponad 30 tys. zł. Podatki niech każdy sobie sam obliczy w zależności, jak mu będzie łatwiej niech wybierze dowolny próg podatkowy, którym byłam. I w każdym przypadku jest to kwota wyższa niż 1 tys. zł. A mimo to Imielski nie przeprowadził obowiązkowej kontroli. W moim przypadku i do mojej osoby prawa on nie stosował.  I jest w tym oczywiście bezkarny. Schowany za plecami Grażyny Adaszkiewicz, Andrzeja Pierza, Macieja Młodzikowskiego i Jacka Rostowskiego. Po prostu.

Teraz będzie tłumaczył, że na kontrolę ma 6 lat albo, że „skupianie” utrudnia mu spacer mrówek na Saharze. Według mojej opinii wydanej na podstawie własnych doświadczeń ci ludzie zawodzą wraz z systemem.


W artykule PAP małą ilość korygowanych deklaracji M. Imielski wytłumaczył, że dzieje się tak dlatego, że błędów w deklaracjach jest mało, ponieważ dane do systemu Poltax wprowadzają przy petentach. Otóż, mechanizm jest prosty – jak wynika z tego, co widziałam. W okienkach najczęściej siedzą stażyści. Kiedy wręczałam delikwentowi deklarację ze znakami zapytania, patrzą na nią mocno skonsternowani. Na twarzach widać ogromny wysiłek myślowy. Zaczyna się lekka przepychanka słowna między nami. W końcu po negocjacjach ustalamy, że pójdą do kierowniczki sali obsługi klienta. I idą z lękliwie zaczerwienionymi buziakami na miękkich nogach. Kierowniczka sali idzie z plikiem moich kwitów do szefowej wydziału. Czekam pół godziny. Wraca stażysta i stwierdza, że przyjmie deklarację ze znakami zapytania. Zazwyczaj taki dzieciak jest też mocno zdziwiony i tłumaczy się: Wie pani, nie tego nas uczyli.

- A co kazali panu/pani wpisać do Poltaxu zamiast znaków zapytania?

- O zł.

- Ale ja nie zgłaszam zera w deklaracji, tylko znaki zapytania.

- Ja wiem, ale tak mi kazali.

Co miałam z dzieckiem, któremu zależy na tej pracy dyskutować albo psuć mu karierę? Tak załatwiają wpisy w systemie Poltax. Jak dowodzi mój przykład wpisać tam można wszystko i to nie zawsze w zgodzie z deklaracją. Były takie sprawy i w Płocku i Polsce. Jak dowodzi mój przykład żadna instytucja nadrzędna nad Urzędem Skarbowym w Płocku nie kontroluje zgodności wpisów z deklaracjami, bo gdyby w trybie nadzoru sprawdzała, to mój przypadek byłby wychwycony przysłowiowe wieki temu i byłabym już dawno po postępowaniu podatkowym i wiedziałabym, co wpisać do deklaracji. Można jeszcze zapytać, czy taki proceder wpisów do Poltaxu  jest zgodny z prawem? Raczej tak, ponieważ – jak poinstruowała mnie przyjaciółka, pracownica Urzędu Skarbowego w Płocku – mają ministerialną instrukcję, która nakazuje im wpisywać w rubryki tam, gdzie coś jest niewyraźnego, zapomnianego lub znaki zapytania - zera. Przypuszczam, że po to, aby na końcu wyszedł błąd, który można skorygować działając albo z urzędu, o czym mowa w artykule PAP albo w kontroli podatkowej, o której mówił Imielski. Tylko, że to nie działa w takich przypadkach jak ja.




piątek, 7 października 2011

dozór zajętych ruchomości – art. 100 upea – cz. 1

Po zajęciu ruchomości prawo daje poborcy dwie możliwości:

1. pozostawienie ich pod dozorem zobowiązanego, domowników lub innych osób, u których ruchomość zajął,
2. jeżeli ruchomość nie może być zostawiona w miejscu zajęcia i nie ma osób chętnych do wzięcia jej w dozór przechodzi ona pod dozór organu egzekucyjnego.
Praktyka stosowana w Urzędzie Skarbowym Płock jest jeszcze jedna: pozostawienie zajętych ruchomości bez dozoru. Wyjaśnię to na moim przykładzie.
W dniu zajęcia ruchomości nie byłam obecna w redakcji. Razem z przyjaciółką wyjechałyśmy do Warszawy do Pawła Rochowicza, do redakcji „Rzeczpospolitej”, ponieważ zamierzał opisać historię skarbową jej męża  i to później zrobił. W czasie tego wyjazdu zjawił się poborca Artur Dymowski i zajmował ruchomości. To, co działo się w trakcie zajęcia winna byłam odtworzyć z protokołu zajmowania ruchomości. Niestety, dokument ten został sporządzony z rażącym naruszeniem prawa i bezgraniczną niechlujnością w mojej ocenie.
W protokole zajęcia i odbioru ruchomości jest specjalna rubryka pt.: Dozór. Tam osoba, której poborca powierza dozór winna była potwierdzić fakt przyjęcia dozoru  własnoręcznym podpisem. Skoro mnie nie było , to oczywistym jest, że nie potwierdziłam faktu przyjęcia dozoru. Dodatkowo w protokole zajęcia i odbioru ruchomości poborca w rubryce Adnotacje wpisał, że pracownicy obecni przy zajęciu odmówili mu przyjęcia protokołu i dozoru. A więc komu poborca w dn. 21.11.2005 r. został zajęte ruchomości w dozór? Z dokumentu to nie wynikało. Po prostu wyszedł z redakcji zostawiając zajęte ruchomości bez rzeczywistego dozoru. Artykuł 100 upea jest fikcją.
Była wprawdzie możliwość wychwycenia tego niechlujstwa urzędniczego poborcy przez osoby zajmujące się moim postępowaniem egzekucyjnym Z. Nowakowską i M. Kaczorowskiego, ale tego nie uczynili, choć mieli obowiązek wynikający z „Instrukcji organizacji pracy działu egzekucyjnego w zakresie realizacji zadań wykonywanych przez poborców skarbowych” nr 02/RI/SZJ/UNI/1/04 sprawdzić m.in. „…czy ruchomości pozostawiono pod dozorem i czy osoba, której powierzono dozór stwierdziła przyjęcie ruchomości pod dozór…”. Obowiązki wynikające z tej instrukcji – też są fikcją. Nie znalazłam takiego prawa, które obowiązywałoby płockich urzędników skarbowych w egzekucji.
Do dziś nie wiem, mimo parodii procesu (moja opinia) w wykonaniu E. Fabirkiewicz z płockiego Sądu Okręgowego, kto dozorował ruchomości po opuszczeniu przez poborcę siedziby firmy. Kiedy usiłowałam dojść do prawdy M. Imielski, Z. Nowakowska i M. Kaczorowski rozpoczęli chocholi taniec polegający na tym, że zaczęli twierdzić, że poborca kazał sekretarce powiadomić mnie o dozorze, co było oczywistą nieprawdą. Można było np. przesłuchać świadków na tę okoliczność lub po prostu wziąć bilingi telefoniczne. Żadnego z tych dowodów nie przeprowadzono. Przed czym się bronili kłamstwem? Przed oczywistością, którą pięknie opisał prof. Roman Hauser w komentarzu do art. 100 upea w publikacji pt.: „Postępowanie  egzekucyjne w administracji. komentarz” wyd. C. H. Beck. Otóż, jego zdaniem: „Ustanowienie dozorcy należy do obowiązków poborcy skarbowego. Poborca skarbowy oddając rzecz pod dozór, powinien przed tym upewnić się, czy osoba, której powierza dozór, daje należytą gwarancje pełnienia tej funkcji.” Dalej profesor twierdzi, że niedopełnienie tego obowiązku jest uchybieniem uprawniającym do pociągnięcia odpowiedzialności Skarb Państwa.
Co z tego w praktyce stosowanej w Urzędzie Skarbowym Płock? Dozór można przydzielić dowolnemu delikwentowi zaocznie i bez jego zgody. I oczywiście bez podpisu potwierdzającego przyjęcie dozoru w protokole. Później w dn. 23.11.2005 r. w tej rubryce poborca kazał mi potwierdzić przyjęcie protokołu zajęcia i odbioru ruchomości. Moim zdaniem wymyślili te procedurę po to, aby okradać bezkarnie zobowiązanych.