Nie wiem, jak mam to napisać. Ale muszę i muszę zrobić to natychmiast, żebym się nie rozmyśliła. Otóż, dziś (19.01.2011 r.) byłam przesłuchiwana w Urzędzie Skarbowym w Płocku w ramach kontroli doraźnej, której zakres zamieściłam we wcześniejszym wpisie. Wezwanie dostałam odpowiednio wcześniej ze wszystkimi pouczeniami.
Jak było? Niesamowite przeżycie po zdecydowanej większości moich doświadczeń w tym urzędzie. Po pierwsze pouczono mnie np. o możliwości odmowy zeznań i sytuacjach, w jakich może to nastąpić. Zapytano, czy wyrażam na nie zgodę! Wyjaśniono przepisy, które miały bezpośredni i pośredni związek, a nawet jeszcze raz przypomniano zakres kontroli. Poinformowano, że nie mają zastosowania przepisy o środkach przymusu. Po drugie, co nie jest niezwykłe, uprzedzono o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań, zatajanie prawdy, itd. To, co było dla mnie absolutnym zaskoczeniem, to fakt, że przesłuchująca mnie para kontrolerów była przygotowana. Na stole leżała kartka z pytaniami, co według mnie dowodziło, że nie uczestniczę w polowaniu na siebie. Nie zamierzano czyhać na moje ewentualne przejęzyczenia, niedoprecyzowania lub braki w pamięci, itd. To był zestaw od początku do końca dla mnie jasny i wynikający z dokumentów stworzonych w postępowaniu egzekucyjnym przez pracowników organu egzekucyjnego albo na jego zlecenie. Po prostu szukano wyjaśnienia sytuacji. Po raz pierwszy, w związku z konsekwencjami postępowania egzekucyjnego, ktoś oddał mi głos. I mówiłam, niemal 6 godzin. Nie było problemów z protokołowaniem. Protokół z przesłuchania odczytałam i podpisałam nie wnosząc do niego żadnych uwag.
O co chodzi w tej kontroli? Najprościej rzecz ujmując organ egzekucyjny nie wystawił faktur w sprzedaży licytacyjnej. Nie został odprowadzony podatek VAT przez ów organ. A dokumenty z akt egzekucyjnych, nad którymi pieczę sprawowali Zofia Nowakowska i Marek Kaczorowski, były co najmniej niechlujne, mimo że instrukcja pracy działu egzekucyjnego oraz upea wyraźnie określają, jakie warunki muszą one spełniać. Z akt egzekucyjnych zrobili zsyp makulatury nie reagując natychmiast na owe wszelkie nieprawidłowości. Prawie nic się w tym bałaganie – moim zdaniem świadomie tworzonym – nie zgadza: protokoły zajęć i odbiorów ruchomości, z wycenami biegłych skarbowego i sądowego, protokołami sprzedaży licytacyjnej i zaświadczeniami o nabyciu. Dziś problem polega na tym, że trzeba odtworzyć, co rzeczywiście zostało zajęte, sprzedane i za ile i czy naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku odprowadził podatek VAT od tych sprzedaży. Gdyby tych dwoje niechlui urzędniczych pilnowało „kwitów” dziś nie byłoby tej kontroli, ja miałabym rozliczoną firmę. Dokładnie całą sprawę opiszę, gdy w blogu chronologicznie dojdę do tego etapu postępowania egzekucyjnego, a na razie polecam artykuły Magdaleny Majkowskiej z „Dziennika Gazety Prawnej”, która skomentowała tę część mojej historii w dwóch publikacjach pt.: „Naczelnik odpowie za VAT” oraz „Sprzedaż egzekucyjna zawsze z fakturą” .
Jaki będzie finał mojej kontroli? Zielonego pojęcia nie mam. Kontrola przebiega w warunkach ekologicznych, przyjaznych, czyli nie traktowana jestem jak wypaczony trybik w machinie gnębienia narodu podatkami. Rozmawiam z kontrolerami. Są różnice w naszych poglądach. Np. poborca zajął 1 sztukę masztu radiowego na ulicy Kochanowskiego. Nie wiadomo, w jakim mieście ani na jakim budynku się on znajdował. Ale już odebrał dwa maszty. To samo z antenami: zajął 3 sztuki albo więcej i z pewnością odebrał 4 sztuki, natomiast w protokole sprzedaży licytacyjnej zapisano anteny + maszt = 3 sztuki. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku poinformował mnie o okoliczności faktycznej prowadzonego przez siebie postępowania, że owe 3 sztuki w protokole z licytacji nie dotyczą masztu. Na moje oko sztuki nie będą się zgadzać. Pomijam fakt, że wyceniono, a więc i sprzedano nie mój maszt i anteny. M. In. takimi rzeczami zajmują się kontrolerzy: czy trzy, cztery albo więcej anten + maszt daje „3 sztuki”. Liczba anten zamyka się w 20 sztukach.
Jak napisałam pozytywnie o moim przesłuchaniu, to wyrzucę jeszcze jedną informację nie komponującą się z wcześniejszymi wpisami. Otóż, dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie nie machiny do pomnażania ludzkich bytów. Przypomnę, że organ egzekucyjny wyznaczył licytację do wykonania przez jednego poborcę w tym samym czasie w dwóch różnych miejscach. Do tej pory przechodziło to bez echa. Dziś otrzymałam zawiadomienie o sposobie załatwienia skargi datowane 12.01.2011 r., a w nim cytuję: „…uznaję skargi za zasadne w części dotyczącej, iż Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku (…) wyznaczył w obwieszczeniu o licytacji w tym samym czasie przeprowadzenie licytacji w dwóch miejscach jednocześnie, czym uniemożliwił Skarżącej udział w licytacji.” Kiedy dojdę do opisu licytacji podam ów zastosowany trik urzędniczy, jak można łatwo wyeliminować z udziału licytacji zobowiązanych oraz potencjalnych nabywców. Pięć lat upłynęło zanim dopatrzono się tego złamania prawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz