piątek, 14 stycznia 2011

zeznania

Zanim znów powrócę do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości po raz pierwszy napiszę o „dzisiaj”.
No więc dzisiaj, tj. 13.01.2011 r. zeznawałam w naszej szacownej  Komendzie Miejskiej Policji. Zawezwali mnie pisemnie, czym trochę popłochu wzbudzili w moim najbliższym otoczeniu. Szczególnie Mama reaguje nerwowo. Nieco dalsza okolica czyni zakłady obstawiając, kiedy nastąpi druga próba. Kupiłam kartę telefoniczną, stwierdziłam, że nowy starter nie potrzebny i zdecydowałam się mężnie zadzwonić:
- A w jakiej sprawie mam tym razem zeznawać?
Uprzejmy, oficjalny ton poinformował mnie, że w sprawie korupcji w Urzędzie Skarbowym w Płocku.
- Acha – rzekłam przytomnie i dociekałam -  A kto doniósł szacownym organom?
- Naczelnik Urzędu - padła sztywna odpowiedź.
- Acha – powtórzyłam się. Coś mi przeleciało mi przez mózg i natychmiast znikło.
Ponieważ w wezwaniu było „Objaśnienie” o grzywnach musiałam zgłosić się i wypełnić  obywatelski obowiązek. Z tymi karami pieniężnymi wiedziałam, że nie ma żartów. Miałam sąsiada-alkoholika Roberta Ł., który albo był w ciągu albo na odwyku za mandaty w płockim zakładzie karnym. Gdzie tu jest lekonomia? Nie dość, że Robert nie pracuje na moją świetlaną przyszłość emerytki, to jeszcze ja mam łożyć za jego podróże w poszukiwaniu trunku po mieście? Dobrze, że wybredny nie jest: pije wszystko od paliwa lotniczego po brzozówkę i tylko wzdycha marzycielsko wspominając niegdysiejsze krople żołądkowe: „Uwierzysz, że to było czyste opium?”. Do epizodów podróżniczych trzeba doliczyć jeszcze koszty rozpraw sądowych i utrzymanie jego w zakładzie karnym + koszty chybionej w jego przypadku resocjalizacji. Przeciętnie w roku Robert zjawia się tam 5-6 razy. Oprócz tego miewa wypadki. Kiedy go ostatnio widziałam narzekał, że złamał nogę po pijanemu (a jednak!). Ktoś jemu bliżej nieznany i nieżyczliwy wezwał pogotowie. W szpitalu wszczepiono mu pręt, czym narobiono  mu kłopotu, ponieważ chodzi z nim już trzeci rok i jak ma być  zmiana pogody, to go boli.  Jak ja, kobieta „upadła” mam uczestniczyć w ogólnonarodowej składce na Roberta ? I jeszcze tu grożą mi grzywnami za niestawiennictwo.  Obecnie mogę zasilać budżet państwa tylko w jeden sposób: podatkiem akcyzowym od papierosów. W dodatku spełnianie tej patriotycznej powinności stale Sejm utrudnia i ostatnią jego fanaberią palić można bezpiecznie tylko w domu. Komu przeszkadzało palenie na przystankach w takim uzdrowisku jak Płock z kominami Orlenu pod bokiem i chmurą wiatrów z nad USA, które nie podpisały protokołu z Kioto? Z licznika Balcerowicza wiem jedno, że na to wszystko płuc mi nie starczy. I nie mam pretensji do Roberta. Kiedyś mi opowiadał o realizacji swojego biznesu. Postanowił zbierać konwalie w lasach państwowych. Pojechał czerwonakiem. Nawet trafił na ładną kępę, ale co z tego, kiedy przez 3 dni nie mógł z tych lasów wyjść. Cały towar zwiądł. Więcej już nie próbował pracy. Tyle o grzywnach i o Robercie.
Na przesłuchanie zjawiłam się 5 minut przed czasem.  Grzegorz Grabowski poinformował mnie, że nie mogę skrycie nagrywać i nie mogę ujawniać nic z tego śledztwa.  Mnie nie rozmawiało się z nim miło. Kilkakrotnie powtarzał jak mantrę, że mam mówić tylko na temat… Miałam wrażenie, jakby wiedział, że mogę znacznie więcej powiedzieć i złożyć sporo doniesień w związku z moim postępowaniem egzekucyjnym. W moim odczuciu wyraźnie bronił się przed tym. Nie, to – nie. A z pewnością nie tym razem. Mieliśmy też małą scysję w kwestii protokołowania. Kiedy dzwonił po wytyczne do prokuratora nadzorującego sprawę, zobaczyłam, że jest to płocki numer kierunkowy. I w tym momencie dałam sobie spokój. Tak więc, moim zdaniem, z tego śledztwa nic konkretnego nie wyjdzie. Tak mówią dane statystyczne o ilości spraw związanych z płockim Urzędem Skarbowym oraz  jego pracownikami i umarzanych przez Prokuraturę Rejonową w Płocku. Podzieliłam się z tym spostrzeżeniem po przesłuchaniu z przesłuchującym mnie. Oburzył się. Podał przykład poborcy Artura D. jako sukces jego wydziału i płockiej prokuratury. Nie wiem, dlaczego ujął zasług Prokuraturze Rejonowej w Żyrardowie i sekcji ? komórce? do spraw zwalczania korupcji  w płockiej Policji, którzy rozpracowali tę sprawę. Dla mnie to charty, młodzi ludzie, piekielnie inteligentni, świetnie przygotowani . Po prostu profesjonaliści, razem z prokuratorem z Żyrardowa, bo udowodnić korupcję to strasznie ciężki kawałek chleba. A im się to udało. Jak czytałam gdzieś  Artur D. podobno przyznał się do części zarzutów.
Tego dnia byłam też w płockim Urzędzie Skarbowym. Złożyłam roczne rozliczenie podatków. Jak zwykle było z tym trochę zamieszania, ponieważ zamiast kwot podatków wpisałam znaki zapytania. Po zespołowej konsultacji uznano, że w takiej formie moje zeznanie podatkowe zostanie przyjęte. W okienku miła Pani coś długo pisała w komputerze.
-  Jak pani wpisuje moje znaki zapytania?
- Jako zera.
- No tak, ale ja nie twierdzę, że powinno być zero i nie składam takiej deklaracji. Zero nie jest znakiem zapytania.
Przyznała mi rację, ale wpisała zera. Dlaczego musiałam wpisywać znaki zapytania do zeznania rocznego wyjaśnię innym razem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz