Doręczenie protokołu zajęcia jest obowiązkowe – art. 98 upea. Najczęściej czyni to poborca dokonujący zajęcia. Musi go wręczyć zobowiązanemu lub jego pełnomocnikowi (art. 32 i art. 33 kpa). Ważne jest tylko pisemne pełnomocnictwo.
Zazwyczaj protokoły są sporządzane na gotowych blankietach, w których przewidziano rubryki na złożenie podpisu potwierdzającego doręczenie. Tak jest również w przypadku protokołu zajęcia. Minister finansów opracowujący wzór tego formularza przygotował stosowne miejsce na potwierdzenie doręczenia. W moim przypadku jest ono puste. Zdarzyła się dość nietypowa sytuacja, a mianowicie przyszedł Artur do redakcji i zaczął wręczać mi dokumenty. W trakcie rozpętała się awantura. Zdenerwował się i wychodząc z firmy zabrał wszystkie dokumenty. Tym sposobem na protokole zajęcia są moje podpisy, ale nie we wszystkich rubrykach m.in. brak w miejscu potwierdzającym jego doręczenie. Logicznym dowodem potwierdzającym prawdziwość tej historii jest m.in. fakt, że w aktach egzekucyjnych jest np. protokół z dn. 23.11.2005 r. i jego odpis. To byłby koniec historii, gdy nie skłonność aparatu skarbowego do konfabulowania, a mianowicie moim podpisem w rubryce „adnotacja o dozorze” różne rzeczy dowodzono m.in. doręczenie protokołu, przyjęcie dozoru. Przypuszczam, że i lądowanie ufoludków w Płocku też daliby radę tym dowieść, gdyby mieli takie życzenie. Zresztą podróże w czasoprzestrzeni są bardzo często wykorzystywane jako dowód w moim postępowaniu egzekucyjnym.
Już to wyjaśniam. Wobec braku mojego podpisu potwierdzającego doręczenie protokołu, jak zwykle, tworzono dowody na potrzeby różnych postępowań. Tym razem poborca dokonujący zajęcia sporządził notatkę służbową z dn. 01.12.2005 r., w której stwierdził, iż protokoły zajęć doręczył mi w dn. 23.11.2005 r. i tego się trzymajmy, bo nikomu nie udało się tej daty obalić. Tymczasem protokół zajęcia i odbioru ruchomości poborca zakończył sporządzać dzień później, 24.11.2005 r. Jedyną możliwość wyjaśnienia tego zjawiska daje teoria Alberta Einsteina. Ten genialny fizyk przewidział wprawdzie możliwość podróży w czasoprzestrzeni, ale nasi pogromcy Kosmosu z płockiej skarbówki już musieli skonstruować i użytkować wehikuł właśnie na takie okazje. Nasi przyszli nobliści owo cudeńko techniki na razie ukryli w swoim sanktuarium. W eksperymentalnych lotach zapewne brał udział, oprócz Artura Dymowskiego – poborcy, również dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie, ponieważ niejednokrotnie stosował argument podróży w czasie w postępowaniach skargowych (o czym będzie później) oraz ktoś z Ministerstwa Finansów badający moją sprawę. Nie chcę ukrywać, że nasze orły mają więcej kosmicznych zasług dla ludzkiej cywilizacji, np. Marek Kołodziejski, ówczesny zastępca naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku wyznaczył licytację do przeprowadzenia przez Artura w dwóch różnych miejscach o tej samej godzinie. O tej sztuczce rozdwojenia bytu materialnego, to się nawet Einsteinowi nie śniło. Podobno potrafi to robić jeszcze paru szamanów w Afryce, ale dowodów naukowych na to brak. Tymczasem jest to umiejętność powszechnie stosowana w płockiej placówce fiskusa. Strasznie chciałam to zobaczyć i nawet zgłosiłam wniosek dowodowy, aby Artur pochwalił się tym wyczynem na sali sądowej, ale sędzia Ewa Fabirkiewicz oddaliła ów dowód uznając, że licytację przeprowadzono prawidłowo tj. o godz. 9.00 w lokalach przy ul. 3 Maja 18 i ul. Kochanowskiego 1 przez 1 sztukę poborcy.
A teraz inne triki urzędników państwowych z Urzędu Skarbowego w Płocku związanych z doręczaniem dokumentów bezpośrednio zainteresowanym stosowanych wobec mnie:
a. najrzadziej, bo tylko raz, podrobiono mój podpis rzekomo mający potwierdzać doręczenie tytułu wykonawczego, (skarga okazała się nieskuteczna, podpis zakwalifikowano jako pomyłkę poborcy, ale zwrócono koszty egzekucyjne),
b. dość częste: brak w ogóle podpisu potwierdzenia doręczenia tytułu wykonawczego, nikt nie pofatygował się z doręczaniem (zwrócono koszty egzekucyjne po kilku latach, kiedy zorientowałam się w triku)),
c. w przypadku moich protokołów zajęć i odbioru ruchomości dopisywano i załączano kolejne strony protokołów po rzekomej dacie doręczenia, w rubryce potwierdzenie odbioru dokumentu puste miejsce lub odmowa podpisu, (skargi nieskuteczne). Wyjątkowo perfidny proceder i niebezpieczny dla zobowiązanych. Tym prostym i skutecznym sposobem nie można mieć zaufania do żadnego dokumentu, który się podpisuje (albo i nie, tak jak w moim przypadku), ponieważ zawsze mogą dołożyć kolejną kartkę z dowolnymi kocopolami. Tym bardziej, że nikt na to nie reaguje w organach skarbowych z czego wnioskuję, że jest to powszechne zjawisko.
d. nagminnie stosowany trik: wpisywanie „odmów podpisu”. To chwyt poniżej pasa, jeżeli rzeczywiście nie odmówiono takiego potwierdzenia, przed którym nie ma ucieczki. Nawet pobyt w zakładzie trwałego odizolowania od społeczeństwa nie gwarantuje możliwości udowodnienia, że taka sytuacja nie miała miejsca przy umiejętnościach rozdwajania się przez poborców.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz