czwartek, 26 stycznia 2012

licytacja – art. 105a.1 upea

Termin i miejsce licytacji

Ustawodawca nie mógł już prościej  sformułować warunków do przeprowadzenia licytacji, ponieważ stwierdził w art. 105a.1 upea, iż: cytuję „Licytacja publiczna odbywa się w terminie i miejscu wyznaczonym przez organ egzekucyjny” i nie przewidział żadnych wyjątków od tej zasady.
Piotr Przybysz w swoim komentarzu do upea  nie odniósł się do tego przepisu uznając go zapewne jako bezproblemowy, oczywisty i łatwy w użyciu.

Natomiast prof. Roman Hauser, naukowiec  i obecnie prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego w swojej publikacji książkowej „Postępowanie egzekucyjne w administracji. Komentarz” znający realia sądowe i znajomość prawa wśród aparatu skarbowego przypuszczam, że chciał utrwalić tym czytelnikom brzmienie artykułu o powyższej cytowanej treści, ponieważ go tylko przepisał (wyd. C.H. Beck, Warszawa 2005). Nadaremne były jego wysiłki w tej materii, jak dowodzi moje doświadczenie. Jest też jeszcze druga możliwość: opowiada kocopoły w tej książce i nie ma zielonego pojęcia  o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, co postaram się udowodnić:

otóż, w moim postępowaniu egzekucyjnym organ egzekucyjny wydał obwieszczenie o licytacji (pisałam o tym wyczerpująco wcześniej). W tymże obwieszczeniu wyznaczył termin na przeprowadzenie licytacji  (20.02.2006 r. o godz. 9.00) oraz miejsce:  lokale przy ul. 3 Maja 18 i ul.. Kochanowskiego 1 w Płocku:


  I co dalej? Z każdej licytacji (czynności egzekucyjnej – art. 53 upea) poborca jest zobowiązany sporządzić protokół. I tak było w moim przypadku –  poborca sporządził ów dokument urzędowy, a w nim stwierdził, że licytacja odbyła się w lokalu przy ul. 3 Maja 18:



Jak widać z dokumentu urzędowego, jakim jest protokół licytacyjnej sprzedaży, licytacja nie musi być przeprowadzona, jak nieodpowiedzialnie zażądał ustawodawca i komentują R. Hauser wraz z P. Przybyszem, w miejscu obwieszczenia o niej.
Powyższe dowodzenie jak organ skarbowy nie przestrzega prawa jest prostsze niż porównywanie rysunków ze „Misia” w poszukiwaniu 7 różnic. Jest to też dowód na to, że , że prof. R. Hauser i ustawodawca wprowadzają w błąd, że licytacja musi odbyć się w terminie i miejscu wyznaczonym przez organ egzekucyjny. Nie musi. W moim przypadku organ egzekucyjny wyznaczył do przeprowadzenia licytacji dwa lokale, a wykonał ją w jednym. (Taką małą zmyłkę zastosował, aby nie dopuścić do udziału w  licytacji niepożądanych  klientów oraz mnie.) Całe dowodzenie trwa 3 minuty i potrzebne są dwa dokumenty: obwieszczenie o licytacji oraz protokół licytacyjnej sprzedaży.  W żadnej sądowej instancji nie udało mi się go przeprowadzić. Może dlatego, że zanim dojdzie się do tych dwóch dokumentów w masie papierów akt sądowych, to trzeba, niestety, zapoznać się ze wszystkimi, co trwa już znacznie dłużej niż owe 3 minuty. Poza tym trzeba znać prawo, żeby wiedzieć, jakie znaczenie ma dokument urzędowy i jakie kwity musi obligatoryjnie sporządzić poborca.  A z wiedzą  już bywa tragicznie źle moim zdaniem.
O tym, że prof. R. Hauser bzdury wypisuje w swoim komentarzu do ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji jakoby licytacja musi odbyć się w terminie i miejscu wyznaczonym w obwieszczeniu o licytacji przekonali mnie: Zofia Nowakowska, Marek Kaczorowski, Maciej Imielski z  Urzędu Skarbowego Płock,  Grażyna Adaszkiewicz i Andrzej Pierz z Izby Skarbowej Warszawa, Dorota Openchowska i Maciej Młodzikowski z Ministerstwa Finansów, którzy nie dostrzegli nieprawidłowości w tym zakresie. Natomiast Ewa Fabirkiewicz z Sądu okręgowego w Płocku oraz skład sędziowski  w sprawie VI ACa 354/10 z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który z nazwiska wymienię, gdy dostanę uzasadnienie wyroku jasno stwierdzili, że w zakresie licytacji (a więc i miejsca jej przeprowadzenia)  nie było złamania prawa.  I co Pan na to, Panie Profesorze? Przy takiej masie  głów zaprzątających swój umysł moją sprawą, Pana jedna jest w porażającej mniejszości. Zresztą Sejm RP również wykazuje ogromną niefrasobliwość wymyślając głupie prawo, które urzędnicy państwowi i funkcjonariusze publiczni muszą korygować w życiu. W tym przypadku urzędnicy również się nie poddali: zrobili, jak chcieli uważając zapewne, że i tak miałam szczęście, że licytację przeprowadzili w jednym lokalu, a nie np. na Szeszelach albo na Bali, skoro koszty egzekucyjne mnie obciążają.

Zresztą takich przykładów, kiedy komentarze prof. Hausera wprowadzają w błąd  jest ogrom, jak dowodzi moje postępowanie egzekucyjne. Np. skoro już jesteśmy przy Protokole licytacyjnej sprzedaży. Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego R. Hauser twierdzi w komentarzu do art.  53 upea, że  istnieje obowiązek podpisania protokołu przez obecnych przy czynności, a jeżeli odmówili podpisania  dokumentu, to musi to odnotowane w protokole. Panie Profesorze, znów powyższe wymienione z nazwiska orły zapewne uważają, że to kolejna Pańska głupota, ponieważ na ten zarzut stwierdzili, że wszystko jest w porządku, a proszę popatrzeć na mój protokół:  świadkami byli poborcy Sławomir Jędrzejewski i Michał Nowak, a teraz proszę popatrzeć na rubryki, w których powinni się podpisać. Pusto. Brak ich podpisów. Brak jest też odnotowania odmowy złożenia podpisu. Tego dowodu także w żadnej instancji sądowej nie przeprowadzono, ale stwierdzono, że dokument jest w porządku.
Dalej, skoro jesteśmy przy licytacji: stwierdził Pan w komentarzu do art. 99 upea, że jeżeli zobowiązany nie zgadza się z opinią biegłego skarbowego, to organ egzekucyjny zarządza wykonanie opinii biegłego sądowego, która jest ostateczna i to jest też kosmiczna bzdura, a udowodni to Panu sędzia E. Fabirkiewicz i skład sędziowski  Sądu Apelacyjnego orzekający w mojej sprawie VI ACa 354/10. W moim postępowaniu egzekucyjnym orzekły one, że licytacja była przeprowadzona prawidłowo, choć  cenę wywołania wyznaczono według opinii biegłego skarbowego, mimo posiadania w aktach sprawy opinii ostatecznej biegłego sądowego. Według nich nie ma Pan absolutnie racji twierdząc w komentarzu, że opinia biegłego sądowego jest ostateczna.

Mało tego Sąd Apelacyjny wraz z E. Fabirkiewicz mając dowody załączone przez Prokuratorię Generalną Skarbu Państwa uznały za prawidłowe przeprowadzenie licytacji w sytuacji, kiedy po licytacji przeprowadzonej w dn. 20.02.2006 r. i wydaniu ruchomości nabywcy biegły skarbowy dokończył wykonywanie tego operatu sporządzając dwie dodatkowe części w dn. 22 i 26.02.2006 r. zmieniając przedmiot wyceny ze zorganizowanej części przedsięwzięcia gospodarczego na  poszczególne ruchomości. Sędzia referująca w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie sprawę podkreśliła,  że wyceniono poszczególne ruchomości mając na ladzie wszystkie potrzebne dowody w postaci dokumentów urzędowych potwierdzające, że była opinia ostateczna biegłego sądowego, że nie przeprowadzono według niej licytacji, że zmieniono po licytacji przedmiot wyceny, itd. Nawet się nie zająknęła na mój zarzut, że licytację przeprowadzono według nieważnej wyceny biegłego skarbowego oraz, że licytację przeprowadzono w dn. 20.02.2006 r. według wyceny poszczególnych ruchomości sporządzonej przez biegłego skarbowego sześć dni po licytacji. Widocznie dla niej to normalne, że najpierw sprzedaje się ruchomości, a dopiero później robi pasówkę w postaci wyceny tych ruchomości. Mam wrażenie, że ona klepiąc to, sprawy sobie nie zdawała  ani z treści obowiązującego prawa ani, że przedstawia dowody łamania upea. Panie Profesorze, to Pan w swoim komentarzach podkreśla znaczenie dokumentu urzędowego, który nie został sprostowany ani wycofany z obrotu prawnego i został sporządzony zgodnie z prawem. To się ma nijak to realiów sądowych. W moim procesie sędziowie ograniczyli się do zadania pytania poborcy, czy licytacje przeprowadził prawidłowo? Cóż miał odpowiedzieć? Oczywiście, że tak. Tak przeprowadził prawidłowo. I to był koniec dowodzenia. Nie pozwolono mi zadawać pytań zmierzających do ustalenia stanu faktycznego. Nie orzekano na podstawie dokumentów sporządzonych w trakcie postępowania egzekucyjnego. Nie przeprowadzono żadnego dowodu przeciwko treści dokumentów urzędowych.  A co gorsza nie orzekano na podstawie prawa, które Pan komentował.
Albo inny przykład dotyczący licytacji. Otóż jedyna skarga, jaką orły z pionu skarbowego uznały za trafioną dotyczyła faktu jednoznacznie wynikającego z Protokołu licytacyjnej sprzedaży, a mianowicie  nie byłam obecna w czasie licytacji w lokalu przy ul. 3 Maja 18, ponieważ w tym czasie przebywałam przed 10-piętrowym budynkiem w Płocku przy ul. Kochanowskiego 1. Jak widać z obwieszczenia o licytacji  organ egzekucyjny nie podał, w którym lokalu w tak dużym budynku ma się odbyć  owa licytacja. To samo zresztą dotyczy lokalu przy ul. 3 Maja 18, który jest pokaźnym gmachem z ogromem biur. Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie przyznał mi rację, że uniemożliwiono mi udział w licytacji i w konsekwencji wniesienie zarzutów do niej. Ale orlice ze ścieżki sądowej nawet się nie zająknęły, że jest rzeczą niemożliwą w obecnym stanie wiedzy i możliwościach technicznych ludzkości przebywanie  w tym samym czasie w dwóch różnych miejscach, nie dopatrzyły się w tym złamania prawa. Razem ze mną czekali tam potencjalni nabywcy, chętni do zakupu radia za dużo wyższą cenę (oddalono wniosek o przeprowadzenie dowodu z przesłuchania na tę okoliczność).  Skargę tę w trybie skarbowym rozpatrzono pomiędzy obydwoma wyrokami płockim i warszawskim. I nawet do głowy mi nie przyszło wziąć ją ze sobą do Warszawy na rozprawę, ponieważ logiczne jest i wynikające z doświadczenia życiowego każdego człowieka, że nie można być w dwóch różnych miejscach w tym samym czasie. Ale okazało się, że to był błąd.  W warszawskim Sądzie Apelacyjnym skład sędziowski  w sprawie VI Aca 354/10  twierdzi, iż jest to możliwe, że licytacja była przeprowadzona prawidłowo. Bo szybują w czasoprzestrzeni zamiast usiąść i przeczytać akta sprawy wraz z ustawą, którą Pan komentuje. Autentycznie poraża mnie, że w sądzie delikwent szukający sprawiedliwości nie może liczyć użycie zdrowego rozumu. Na wszelki wypadek jednak zwróciłam się do Sądu Apelacyjnego w Warszawie z prośbą o udostępnienie dowodów matematycznych i praktycznych zastosowanych przez skład sędziowski  w sprawie VI Aca 354/10 na rozdwojenie bytu materialnego istoty ludzkiej. Mam nadzieję, że dostarczą je. Nobla mają  gwarantowanego i wdzięczność całego Wszechświata. Przy tej okazji wychwyciłam jeszcze jeden paradoks:  sąd – czasem wbrew dowodom  – jest tylko i wyłącznie do przyklepywania tego, do czego wcześniej przyznał się aparat skarbowy. W czasie mojej apelacji sędzia referentka podniosła trzy palce wyliczając uchybienia w moim postępowaniu egzekucyjnym, które dostrzegła, a tymczasem już tylko w tym wpisie o licytacji było ich znacznie więcej. Gdyby wiedziała o pozytywnym rozpatrzeniu kolejnych skarg pozytywnych pewnie  wykrzywiłaby kolejne, a gdyby znała prawo, to musiałaby zdjąć buty sobie i sąsiadkom, żeby policzyć wszystkie naruszenia prawa w moim postępowaniu egzekucyjnym.
Po co to piszę? Po pierwsze, żeby przestrzec osoby licytowane, że przepisy upea oraz komentarze nawet takich autorytetów jak R. Hauser i P. Przybysz są bezsensowne, bo prawdziwe reguły egzekwowania Polaków ustalane są w oderwaniu od uchwalonego prawa; jedyną zasadą jest bezprawie stosowane przez aparat skarbowy i akceptowaną przez wymiar sprawiedliwości. Po drugie do sądu nie idzie się po sprawiedliwość.  Po trzecie:  jeżeli ktokolwiek podbudowany treścią ustawy i lekturą komentarzy zdecyduje się na proces sądowy, to znacznie lepiej wykorzysta swój czas, siadając w kąciku przy lampce wina i czekając, aż ten głupi pomysł wywietrzeje z głowy. Jak dowodzi mój przykład nie można liczyć na znajomość ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji w sądach cywilnych.  Po czwarte: przepraszam też za przekorę tego tekstu.: jedynymi osobami, którym wierzę w zakresie upea są R. Hauser i P. Przybysz, mimo wyroków.

Bardzo ważna sprawa: Dziękuję Ci Nieznajoma Przyjaciółko lub Przyjacielu za miłe słowa w ga…

Mniej ważna sprawa:  tu możesz się odstresować:


niedziela, 1 stycznia 2012

Noworoczne życzenia

Nowy Rok!!! Mam nadzieję, że jesteście szczęśliwi! Życzę Wam tego z całego serca i w tym roku i do końca świata!

Kiedy napisałam pierwsze słowa na tym blogu miała to być dla mnie terapia i uczulenie innych na urzędnicze triki. Zupełnie nie liczyłam, że ktokolwiek tu zajrzy. Nawet moja mama. Ona rzeczywiście tu nie trafiła, a Wy – tak. Dlaczego? Nie wiem. Ale wiem, że staliście mi się bardzo bliscy. Często zastanawiam się, kim jesteście. W Niemczech - raczej (na 98 %) mężczyźni, tak samo w USA, Łotwie i Szwecji. Za to w Rosji – przewaga kobiet; w swojej wyobraźni  widzę blondynki w chmurce lekkich loków do ramion. Singapur i Anglia, to dla mnie duża niespodzianka: mam kłopot z wyobrażeniem postaci, ale dam sobie głowę uciąć, że to mężczyźni z błękitnymi oczami. No i tutejsi Polacy. Część, to – jak myślę – pracownicy aparatu skarbowego. Reszta, to przez nich poszkodowani. Chciałam wszystkim „częściom” i sobie samej złożyć życzenia gwiazdkowe, ale nie znalazłam złotej formuły. Jak mantra chodziło za mną tylko jedno: żeby urzędnicy w Polsce przemówili w ludzkim głosem i to już od Pasterki. I żeby tak im zostało przez cały następny rok. Stwierdziłam, że jest to nieuprzejme – choć szczere –  i postanowiłam przeczekać aż mi przejdzie. Minęły święta, a mnie wciąż trzymało. A później Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa przysłała odpowiedź na pozew opublikowany na tym blogu. Po przeczytaniu tej korespondencji stwierdziłam, że moja mantra wiedziała, co czyni.
No więc, nie wiem jak to zrobić, ponieważ pismo procesowe mec. Mariusza Czyżewskiego liczy sobie 15 stron i trudno to wydrukować na blogu. Zeskanowałam je i mam propozycję: jeśli kogoś z Państwa interesuje cała treść, proszę przysłać np. ze fikcyjnego adresu z kawiarenki internetowej odległej x-kilometrów od miejsca zamieszkania do mnie informację, że chcecie to mieć. Adres: 1kontraegzekucji@gmail.com. Mam nadzieję, że odpowiem wszystkim. Jeśli przydadzą się Państwu inne dokumenty z tego blogu, to także je udostępnię. Chętnie również na tym blogu zamieszczę linki do Waszych publikacji w Internecie dotyczących egzekucji i Waszych historii na obczyźnie. Zafascynowała mnie informacja, że w czerwcowym spisie powszechnym Polaków za granicę wyjechało o ponad milion osób więcej niż dotychczas szacowano. Ten masowy exodus Polaków z pewnością spowodowany był w jakiejś części patologiczną egzekucją. Prawdopodobnie mnie również to czeka.
Moje pierwsze wrażenia po przeczytaniu odpowiedzi na pozew nie dotyczyły mojej sprawy, lecz stanu prawnego Państwa Polskiego zważywszy na uczestników dramatu: marszałka Sejmu RP, naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku i Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa. W Nowy Rok weszłam z dowodami, że Polska nie jest państwem prawa. Marszałek Sejmu w osobie mec. Czyżewskiego kompletnie nie wykazuje zainteresowania faktem, że istnieje taki „gość” jak naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie fakturujący sprzedaży przez 5 lat. Pozostałą część narodu obowiązuje ustawowy termin 7-dniowy. Dla nich jest to normalne. Normalne jest również składanie deklaracji podatkowych ze znakami zapytania zamiast kwot podatków. Pani Marszałek, czy Pani zdaje sobie sprawę z tego, że brak faktur egzekucyjnych wystawionych w ustawowym terminie, to pozbawienie części praw obywatelskich? Jak sporządzałaby Pani oświadczenia majątkowe bez nich w ciągu tych 5 lat? Otóż, bez nich nie miałaby Pani zasobnego stołka albo byłby z CBA za plecami. Natychmiast podniosłoby to Panią do działania, ale że dotyczy to szarego obywatela ręką mec. Czyżewskiego wypisuje Pani kocopoły. Uprawnieniem obywatelskim jest np. korzystanie z pomocy unijnej,  do złożenia wniosków np. o umorzenie długów, miała Pani kiedyś w ręku urzędowe formularze do wypełnienia? Wszędzie domagają się ujawnienia majątku i udokumentowania go. Ma Pani pomysł jak to zrobić bez faktur za sprzedaż egzekucyjną całego majątku? Albo inna sytuacja z życia wzięta: można wystąpić w sprawach sądowych o przyznanie pomocy prawnej. Tak zamierzałam zrobić np. w warszawskim Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym i tutaj już w rozmowie telefonicznej żądają faktur, że majątek został sprzedany: nie ma faktur, to nie ma pomocy prawnej. Przykłady mogę mnożyć tylko po co? Pani i mec. Czyżewski powinni je znać z racji pełnionych funkcji, a reszta zna je z własnego życia.  Chyba zacznę skrzykiwać na F-booku do zrównania praw i obowiązków obywatelskich z urzędniczym bezprawiem. cdn. omawiania odpowiedzi na pozew.

I na tym kończę noworoczne życzenia. Dbajcie o siebie: Link: http://drror.blogspot.com/2011/12/pielegnacja-wosow.html