Termin i
miejsce licytacji
Ustawodawca
nie mógł już prościej sformułować
warunków do przeprowadzenia licytacji, ponieważ stwierdził w art. 105a.1 upea,
iż: cytuję „Licytacja publiczna odbywa się w terminie i miejscu wyznaczonym
przez organ egzekucyjny” i nie przewidział żadnych wyjątków od tej
zasady.
Piotr
Przybysz w swoim
komentarzu do upea nie odniósł się do
tego przepisu uznając go zapewne jako bezproblemowy, oczywisty i łatwy w użyciu.
Natomiast prof.
Roman Hauser, naukowiec i obecnie
prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego w swojej publikacji książkowej
„Postępowanie egzekucyjne w administracji. Komentarz” znający realia sądowe i
znajomość prawa wśród aparatu skarbowego przypuszczam, że chciał utrwalić
tym czytelnikom brzmienie artykułu o powyższej cytowanej treści,
ponieważ go tylko przepisał (wyd. C.H. Beck, Warszawa 2005). Nadaremne były
jego wysiłki w tej materii, jak dowodzi moje doświadczenie. Jest też jeszcze
druga możliwość: opowiada kocopoły w tej książce i nie ma zielonego
pojęcia o postępowaniu egzekucyjnym w
administracji, co postaram się udowodnić:
otóż, w moim postępowaniu egzekucyjnym organ egzekucyjny wydał obwieszczenie o licytacji (pisałam o tym wyczerpująco wcześniej). W tymże obwieszczeniu wyznaczył termin na przeprowadzenie licytacji (20.02.2006 r. o godz. 9.00) oraz miejsce: lokale przy ul. 3 Maja 18 i ul.. Kochanowskiego 1 w Płocku:
Jak widać z
dokumentu urzędowego, jakim jest protokół licytacyjnej sprzedaży, licytacja nie
musi być przeprowadzona, jak nieodpowiedzialnie zażądał ustawodawca i komentują
R. Hauser wraz z P. Przybyszem, w miejscu obwieszczenia o niej.
Powyższe
dowodzenie jak organ skarbowy nie przestrzega prawa jest prostsze niż
porównywanie rysunków ze „Misia” w poszukiwaniu 7 różnic. Jest to też
dowód na to, że , że prof. R. Hauser i ustawodawca wprowadzają w błąd,
że licytacja musi odbyć się w terminie i miejscu wyznaczonym przez organ
egzekucyjny. Nie musi. W moim przypadku organ egzekucyjny wyznaczył do przeprowadzenia
licytacji dwa lokale, a wykonał ją w jednym. (Taką małą zmyłkę
zastosował, aby nie dopuścić do udziału w licytacji niepożądanych klientów oraz mnie.) Całe dowodzenie trwa 3
minuty i potrzebne są dwa dokumenty: obwieszczenie o licytacji oraz protokół
licytacyjnej sprzedaży. W żadnej
sądowej instancji nie udało mi się go przeprowadzić. Może dlatego, że
zanim dojdzie się do tych dwóch dokumentów w masie papierów akt sądowych, to
trzeba, niestety, zapoznać się ze wszystkimi, co trwa już znacznie dłużej niż owe
3 minuty. Poza tym trzeba znać prawo, żeby wiedzieć, jakie znaczenie ma
dokument urzędowy i jakie kwity musi obligatoryjnie sporządzić poborca. A z wiedzą już bywa tragicznie źle moim zdaniem.O tym, że prof. R. Hauser bzdury wypisuje w swoim komentarzu do ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji jakoby licytacja musi odbyć się w terminie i miejscu wyznaczonym w obwieszczeniu o licytacji przekonali mnie: Zofia Nowakowska, Marek Kaczorowski, Maciej Imielski z Urzędu Skarbowego Płock, Grażyna Adaszkiewicz i Andrzej Pierz z Izby Skarbowej Warszawa, Dorota Openchowska i Maciej Młodzikowski z Ministerstwa Finansów, którzy nie dostrzegli nieprawidłowości w tym zakresie. Natomiast Ewa Fabirkiewicz z Sądu okręgowego w Płocku oraz skład sędziowski w sprawie VI ACa 354/10 z Sądu Apelacyjnego w Warszawie, który z nazwiska wymienię, gdy dostanę uzasadnienie wyroku jasno stwierdzili, że w zakresie licytacji (a więc i miejsca jej przeprowadzenia) nie było złamania prawa. I co Pan na to, Panie Profesorze? Przy takiej masie głów zaprzątających swój umysł moją sprawą, Pana jedna jest w porażającej mniejszości. Zresztą Sejm RP również wykazuje ogromną niefrasobliwość wymyślając głupie prawo, które urzędnicy państwowi i funkcjonariusze publiczni muszą korygować w życiu. W tym przypadku urzędnicy również się nie poddali: zrobili, jak chcieli uważając zapewne, że i tak miałam szczęście, że licytację przeprowadzili w jednym lokalu, a nie np. na Szeszelach albo na Bali, skoro koszty egzekucyjne mnie obciążają.
Zresztą takich przykładów, kiedy komentarze prof. Hausera wprowadzają w błąd jest ogrom, jak dowodzi moje postępowanie egzekucyjne. Np. skoro już jesteśmy przy Protokole licytacyjnej sprzedaży. Prezes Naczelnego Sądu Administracyjnego R. Hauser twierdzi w komentarzu do art. 53 upea, że istnieje obowiązek podpisania protokołu przez obecnych przy czynności, a jeżeli odmówili podpisania dokumentu, to musi to odnotowane w protokole. Panie Profesorze, znów powyższe wymienione z nazwiska orły zapewne uważają, że to kolejna Pańska głupota, ponieważ na ten zarzut stwierdzili, że wszystko jest w porządku, a proszę popatrzeć na mój protokół: świadkami byli poborcy Sławomir Jędrzejewski i Michał Nowak, a teraz proszę popatrzeć na rubryki, w których powinni się podpisać. Pusto. Brak ich podpisów. Brak jest też odnotowania odmowy złożenia podpisu. Tego dowodu także w żadnej instancji sądowej nie przeprowadzono, ale stwierdzono, że dokument jest w porządku.
Dalej, skoro jesteśmy przy licytacji: stwierdził Pan w komentarzu do art. 99 upea, że jeżeli zobowiązany nie zgadza się z opinią biegłego skarbowego, to organ egzekucyjny zarządza wykonanie opinii biegłego sądowego, która jest ostateczna i to jest też kosmiczna bzdura, a udowodni to Panu sędzia E. Fabirkiewicz i skład sędziowski Sądu Apelacyjnego orzekający w mojej sprawie VI ACa 354/10. W moim postępowaniu egzekucyjnym orzekły one, że licytacja była przeprowadzona prawidłowo, choć cenę wywołania wyznaczono według opinii biegłego skarbowego, mimo posiadania w aktach sprawy opinii ostatecznej biegłego sądowego. Według nich nie ma Pan absolutnie racji twierdząc w komentarzu, że opinia biegłego sądowego jest ostateczna.
Mało tego
Sąd Apelacyjny wraz z E. Fabirkiewicz mając dowody załączone przez Prokuratorię
Generalną Skarbu Państwa uznały za prawidłowe przeprowadzenie licytacji w
sytuacji, kiedy po licytacji przeprowadzonej w dn. 20.02.2006 r. i
wydaniu ruchomości nabywcy biegły skarbowy dokończył wykonywanie tego
operatu sporządzając dwie dodatkowe części w dn. 22 i 26.02.2006 r.
zmieniając przedmiot wyceny ze zorganizowanej części przedsięwzięcia
gospodarczego na poszczególne
ruchomości. Sędzia referująca w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie sprawę
podkreśliła, że wyceniono poszczególne
ruchomości mając na ladzie wszystkie potrzebne dowody w postaci dokumentów
urzędowych potwierdzające, że była opinia ostateczna biegłego sądowego, że nie
przeprowadzono według niej licytacji, że zmieniono po licytacji przedmiot
wyceny, itd. Nawet się nie zająknęła na mój zarzut, że licytację przeprowadzono
według nieważnej wyceny biegłego skarbowego oraz, że licytację przeprowadzono w
dn. 20.02.2006 r. według wyceny poszczególnych ruchomości sporządzonej przez
biegłego skarbowego sześć dni po licytacji. Widocznie dla niej to normalne,
że najpierw sprzedaje się ruchomości, a dopiero później robi pasówkę w postaci
wyceny tych ruchomości. Mam wrażenie, że ona klepiąc to, sprawy sobie nie
zdawała ani z treści obowiązującego
prawa ani, że przedstawia dowody łamania upea. Panie Profesorze, to Pan w swoim
komentarzach podkreśla znaczenie dokumentu urzędowego, który nie został
sprostowany ani wycofany z obrotu prawnego i został sporządzony zgodnie z
prawem. To się ma nijak to realiów sądowych. W moim procesie sędziowie
ograniczyli się do zadania pytania poborcy, czy licytacje przeprowadził
prawidłowo? Cóż miał odpowiedzieć? Oczywiście, że tak. Tak przeprowadził
prawidłowo. I to był koniec dowodzenia. Nie pozwolono mi zadawać pytań
zmierzających do ustalenia stanu faktycznego. Nie orzekano na podstawie
dokumentów sporządzonych w trakcie postępowania egzekucyjnego. Nie
przeprowadzono żadnego dowodu przeciwko treści dokumentów urzędowych. A co gorsza nie orzekano na podstawie
prawa, które Pan komentował.
Albo inny
przykład dotyczący licytacji. Otóż jedyna skarga, jaką orły z pionu skarbowego
uznały za trafioną dotyczyła faktu jednoznacznie wynikającego z Protokołu
licytacyjnej sprzedaży, a mianowicie nie
byłam obecna w czasie licytacji w lokalu przy ul. 3 Maja 18, ponieważ w tym
czasie przebywałam przed 10-piętrowym budynkiem w Płocku przy ul. Kochanowskiego
1. Jak widać z obwieszczenia o licytacji
organ egzekucyjny nie podał, w którym lokalu w tak dużym budynku ma się
odbyć owa licytacja. To samo zresztą
dotyczy lokalu przy ul. 3 Maja 18, który jest pokaźnym gmachem z ogromem biur.
Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie przyznał mi rację, że uniemożliwiono mi
udział w licytacji i w konsekwencji wniesienie zarzutów do niej. Ale orlice
ze ścieżki sądowej nawet się nie zająknęły, że jest rzeczą niemożliwą w obecnym
stanie wiedzy i możliwościach technicznych ludzkości przebywanie w tym samym czasie w dwóch różnych miejscach,
nie dopatrzyły się w tym złamania prawa. Razem ze mną czekali tam
potencjalni nabywcy, chętni do zakupu radia za dużo wyższą cenę (oddalono
wniosek o przeprowadzenie dowodu z przesłuchania na tę okoliczność). Skargę tę w trybie skarbowym rozpatrzono
pomiędzy obydwoma wyrokami płockim i warszawskim. I nawet do głowy mi nie
przyszło wziąć ją ze sobą do Warszawy na rozprawę, ponieważ logiczne jest i
wynikające z doświadczenia życiowego każdego człowieka, że nie można być w
dwóch różnych miejscach w tym samym czasie. Ale okazało się, że to był
błąd. W warszawskim Sądzie Apelacyjnym
skład sędziowski w sprawie VI Aca 354/10
twierdzi, iż jest to możliwe, że
licytacja była przeprowadzona prawidłowo. Bo szybują w czasoprzestrzeni zamiast
usiąść i przeczytać akta sprawy wraz z ustawą, którą Pan komentuje. Autentycznie
poraża mnie, że w sądzie delikwent szukający sprawiedliwości nie może liczyć
użycie zdrowego rozumu. Na wszelki wypadek jednak zwróciłam się do Sądu
Apelacyjnego w Warszawie z prośbą o udostępnienie dowodów matematycznych i
praktycznych zastosowanych przez skład sędziowski w sprawie VI Aca 354/10 na rozdwojenie bytu
materialnego istoty ludzkiej. Mam nadzieję, że dostarczą je. Nobla mają gwarantowanego i wdzięczność całego
Wszechświata. Przy tej okazji wychwyciłam jeszcze jeden paradoks: sąd – czasem wbrew dowodom – jest tylko i wyłącznie do przyklepywania
tego, do czego wcześniej przyznał się aparat skarbowy. W czasie mojej apelacji
sędzia referentka podniosła trzy palce wyliczając uchybienia w moim
postępowaniu egzekucyjnym, które dostrzegła, a tymczasem już tylko w tym wpisie
o licytacji było ich znacznie więcej. Gdyby wiedziała o pozytywnym rozpatrzeniu
kolejnych skarg pozytywnych pewnie
wykrzywiłaby kolejne, a gdyby znała prawo, to musiałaby zdjąć buty sobie
i sąsiadkom, żeby policzyć wszystkie naruszenia prawa w moim postępowaniu
egzekucyjnym.Po co to piszę? Po pierwsze, żeby przestrzec osoby licytowane, że przepisy upea oraz komentarze nawet takich autorytetów jak R. Hauser i P. Przybysz są bezsensowne, bo prawdziwe reguły egzekwowania Polaków ustalane są w oderwaniu od uchwalonego prawa; jedyną zasadą jest bezprawie stosowane przez aparat skarbowy i akceptowaną przez wymiar sprawiedliwości. Po drugie do sądu nie idzie się po sprawiedliwość. Po trzecie: jeżeli ktokolwiek podbudowany treścią ustawy i lekturą komentarzy zdecyduje się na proces sądowy, to znacznie lepiej wykorzysta swój czas, siadając w kąciku przy lampce wina i czekając, aż ten głupi pomysł wywietrzeje z głowy. Jak dowodzi mój przykład nie można liczyć na znajomość ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji w sądach cywilnych. Po czwarte: przepraszam też za przekorę tego tekstu.: jedynymi osobami, którym wierzę w zakresie upea są R. Hauser i P. Przybysz, mimo wyroków.
Bardzo ważna sprawa: Dziękuję Ci Nieznajoma
Przyjaciółko lub Przyjacielu za miłe słowa w ga…
Mniej ważna sprawa:
tu możesz się odstresować: