środa, 25 maja 2011

W oparach płockiego absurdu, czyli A. Zawiślak kontra M. Imielski

Jak nie rozpatrzyć wniosku petenta

Miałam szczęście. Przynajmniej tak wydawało mi się, kiedy w końcu w płockim przybytku fiskusa trafiłam na kompetentną osobę, tzn. taką, która przeczytała ustawę o postępowaniu egzekucyjnym w administracji i ją rozumiała. Była to ANNA ZAWIŚLAK, szefowa działu egzekucji. Poinformowała mnie, jak powinien być prawidłowo wypełniony protokół zajęcia i odbioru ruchomości. Wyjaśniałam to już na swoim blogu. Chodziło o to, że ona twierdziła, że musi on także zawierać nazwiska osób biorących udział w czynności odbioru oraz ich ewentualne wnioski i oświadczenia. Mało tego, na okoliczność tych jej twierdzeń sporządziła protokół. Mój problem polegał na tym, że moje protokoły zajęć i odbiorów ruchomości nie spełniały tych elementarnych warunków.
Nie wierząc własnemu szczęściu niefrasobliwie zwróciłam się do naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku Macieja Imielskiego  o potwierdzenie tej rewelacji. Ta krynica wszelkiej prawdy egzekucyjnej w piśmie nr 1419/PP-3/070/II/d/6/2011/14 z dn. 10.03.2011 r. stwierdziła: „Należy dodać, że wzór protokołu zajęcia i odbioru ruchomości zawiera jedynie miejsce na adnotację o odbiorze ruchomości. Nie przewidziano w nim miejsca na wskazanie osób biorących udział w odbiorze.”  To był mój pech.
Wobec zasadniczej różnicy w poglądach w tej fundamentalnej kwestii między A. Zawiślak, a jej szefem M. Imielskim złożyłam naturalny wniosek o wyeliminowanie z obrotu urzędniczego niekompetentnego matoła udzielającego mi błędnej wykładni prawa i wytycznych ministra Jacka Rostowskiego, kandydata na posła. Wnioskowałam również o wywieszenie na drzwiach Urzędu Skarbowego w Płocku, obok informacji o godzinach otwarcia tego przybytku, listy pracowników niekompetentnych względnie mających pozwolenie M. Imielskiego na dezinformowanie zobowiązanych i podatników. To miało być działanie „ku chwale Ojczyzny” i dające upust mojej społecznikowskiej pasji. Nie ukrywam, że byłaby to  cenniejsza informacja od godzin otwarcia tej peryferyjnej placówki zapomnianej przez Boga i prawo. 
I jak potraktował mój wniosek Imielski? I piśmie 1419/PP-3/070/II/d/9/2011/14 z dn. 19.05.2011 r.  poinformował mnie: „Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie znajduje także podstaw do upubliczniania listy pracowników. Działanie takie pozostawałoby w sprzeczności z przepisami ustawy z dn. 29.08.1997 o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r nr 101, poz. 926 ze zm.)”. Jakie z tego płyną wnioski? Jak zwykle jeden główny: naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku ma problemy z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, czyli mojego wniosku, w którym prosiłam o cytuję: „… o wywieszenie na drzwiach Urzędu Skarbowego w Płocku obok godzin otwarcia listy pracowników Urzędu Skarbowego w Płocku niekompetentnych względnie mających pozwolenie naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku na dezinformowanie zobowiązanych i podatników.” Nie listy pracowników Panie Imielski, ale listy matołów względnie (lub) mających Pana pozwolenie na wprowadzanie w błąd petentów.
Panie Imielski na drzwiach prawie wszystkich pokoi w podległym Panu organie państwa  widziałam wizytówki z nazwiskami? Jak wywieszenie tam nazwisk ma się do ustawy, która nie pozwoliła Panu ujawnienia części z nich przy godzinach otwarcia urzędu? Raczej powinien powołać się na ustawę nie pozwalającą Panu na umieszczanie nazwisk na brzydkich drzwiach wejściowych. Znalazł Pan taką?  A pieczątki pracowników już Pan je zlikwidował? Nie podlegają one ochronie danych osobowych? Rozumiem również, że już z Pana inicjatywy została zaskarżona ustawa jako niezgodna z Konstytucją? Czy złożył już Pan doniesienie do stosownych organów na M. Imielskiego oraz wszystkich pozostałych urzędników RP, że łamią ustawę o ochronie danych osobowych ujawniając na drzwiach nazwiska pracowników? Był Pan kiedyś w Ministerstwie Finansów? Widział Pan wywieszkę na drzwiach swoich pryncypałów M. Młodzikowskiego i  J. Rostowskiego? Czy przygotowuje Pan bezkrwawy zamach na prezydenta RP, bo ujawnił swoje nazwisko na drzwiach instytucji, w której piastuje swój urząd? Tylko, kto wykona tę gigantyczną robotę, bo w prokuraturach też widywałam na drzwiach dowody łamania ustawy o ochronie danych? Zdaje Pan sobie sprawę, że składając doniesienie o łamaniu ustawy o ochronie danych osobowych poprzez zamieszczanie na drzwiach nazwisk urzędników, spełni Pan marzenie b. ministra Z. Ziobry uczynienia z Helu jednego wielkiego miejsca odizolowania. Polskich urzędników. I w zasadzie jestem – za. I to nawet -  bardzo, z wielu powodów m.in. takiego, że wtedy rzeczywiście zgodnie z obietnicami wyborczymi PO wszystkie sprawy będą załatwiane w „jednym okienku”.
Powracając do mojego wniosku, to oczywiście nie został rozpatrzony w merytorycznie złożonym zakresie. A to co zostało „rozpatrzone”, nie trzyma się kupy z obowiązującym stanem faktycznym i prawnym. Ze zdrowym rozsądkiem – także.
Zaś, co do początkowego problemu tego wpisu tj. protokołowania czynności odbioru i meritum mojego wniosku, to Pana nazwisko powinno być przy godzinach otwarcia urzędu. A. Zawiślak bije Pana o głowę, przynajmniej w kwestii prawidłowego protokołowania czynności odbioru zajętych ruchomości. Mało tego, jest urzędnikiem, jakich jest wyjątkowy nieurodzaj w kierowanej przez Pana placówce: nawet, kiedy przeczytała brednie z Pana pisma nie wycofała się ze swoich twierdzeń -  nie dość, że profesjonalistka, to i odważna.






poniedziałek, 23 maja 2011

Fałszowanie dokumentów z akt egzekucyjnych i zasada legalizmu – co wolno urzędnikowi?

Prawda, że ładne radio?
Dodaj napis
No cóż, w swoich aktach egzekucyjnych znalazłam protokół zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 23.11.2005 r. Odkryłam też istnienie odpisu protokołu zajęcia i odbioru ruchomości.  Protokół ów różnił się od odpisu. A więc logiczne mogą być dwa wnioski:

1.      były dwa protokoły zajęć i odbiorów ruchomości z dn. 23.11.2005 r.

2.      był jeden protokół, ale urzędnik państwowy sfałszował oryginał lub jego odpis.

Co w takiej sytuacji robi uczciwy pracownik aparatu skarbowego państwa prawa? W dodatku szanujący prawo? Oraz znający to prawo, a zwłaszcza art. 6 kodeksu postępowania administracyjnego: „Organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa.” Okazuje się, że nic nie robi. Według naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku Macieja Imielskiego z pisma 1419/PP-3/070/II/d/6/2011/14 z dn. 10.03.2011 r. tylko stwierdza: „Tutejszy organ nie posiada wiedzy w zakresie przyczyny jego sporządzenia. Nie jest też znana tutejszemu organowi przyczyna różnic miedzy ww. protokołem (oryginałem) a jego „odpisem”. Koniec kropka.
Jakie są dalsze konsekwencje? Zależy dla kogo. Bo Imielski wobec powyższego traktuje jako rzecz zupełnie normalną, że oryginały dokumentów różnią się od kopii. Stąd mój wniosek, że jego podwładni mają pełne jego przyzwolenie na fałszowanie intelektualne dokumentów. Pracownicy Urzędu Skarbowego w Płocku mogą więc czuć się zupełnie bezpiecznie: bez żadnych konsekwencji. Oczywiście napiszę skargę, mimo że znam jej skutek: Andrzej Pierz uzna to za zupełnie normalny przypadek. A za dwa miesiące napiszę skargę do Ministra Finansów i odpisze mi Maciej Młodzikowski z tym samym efektem. Bo prawo w Polsce nie działa. Nie działa zasada legalizmu przywołana powyżej. Żaden z nich nie napisze uzasadnienia takiego, jak nakazał mu ustawodawca, a mianowicie wskazania przepisu zezwalającego im na fałszowanie dokumentów urzędowych. Wręcz czytając tę ustawę można odnieść zupełnie niesłuszne i mylne wrażenie, że  oryginały mają być zgodne z odpisami. Ale to tylko śnienie idealistów i niepoprawnych optymistów wierzących w magię Państwa Prawa. Imielski jasno stwierdza, cytuję: „Organ egzekucyjny nie podejmował czynności zmierzających do zmiany treści protokołu zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 23.11.2005 r. w tym treści rubryk zawierających adnotacje o odbiorze ruchomości. O braku możliwości zmiany treści protokołu informowano Panią m.in. w piśmie z dn. 27.01.2011 r. nr 1419/ZW/070/II/d/1/2011/14.” A więc z powyższego ponad wszelką wątpliwość dla mnie wynika, że ma on pełną świadomość fałszerstwa, pełną tolerancję dla procederu i niechęć do naprawy, porażające lekceważenie nakazu działania instytucji państwowych zgodnie z przepisami prawa. Tradycyjnie udowadnia też swoją niekompetencję, bo rozważając kto jest nieukiem nie mam żadnych wątpliwości, że prof. dr hab. Janusz Borkowski wiedział, o czym pisze w swoim komentarzu do art. 71 kpa mającym zastosowanie w postępowaniu egzekucyjnym w administracji, w związku z art. 18: „W przypadku gdy błędy ujawni się po podpisaniu protokołu, należy je poprawić, w protokole zamieścić omówienie i uzyskać podpisy wszystkich uczestników protokołowanej czynności również pod tym omówieniem.” (Kodeks postępowania administracyjnego, wyd. C.H. Beck).
A konsekwencje dla zobowiązanych? No cóż, przeróżne w zależności od fantazji poborcy i jego zwierzchników aż do ministra Rostowskiego. Czego nie zajęli oryginałem protokołu, to zajmą i odbiorą „odpisem”. Ja to nazywam kradzieżą.
Jak można przeciwdziałać? Przejść z uśmiechem na ustach przez Polskę i poskarżyć się w Strassburgu.
Kto dal referencje M. Imielskiemu na to stanowisko? Wiem to, co wieść gminna niesie. Nie jest Pani wstyd?