czwartek, 23 czerwca 2011

Zlecenie wyceny ruchomości biegłym

Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nie reguluje procedury zlecania biegłym rzeczoznawcom wyceny ruchomości, a więc pole do nadużyć urzędniczych i w konsekwencji okradania zobowiązanych jest spore. Generalnie na zdrowy rozum i zgodnie z zasadami międzyludzkiej uczciwości  w zleceniu organ egzekucyjny winien przepisać ruchomości z protokołu zajęcia i odbioru ruchomości, lecz tam, gdzie przygotowywany jest szwindel owe kanony nie obowiązują.  Przedstawię kilka trików z nich z mojego postępowania egzekucyjnego. 
Jak wiadomo z poprzednich wpisów poborca skarbowy zajął wyłącznie poszczególne ruchomości. Każdą z nich wpisał oddzielnie do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości. W moim postępowaniu egzekucyjnym w pewnym momencie zrodził się problem: co zajął poborca? Firmę, czy poszczególne ruchomości? Ma to decydujące znaczenie dla wartości przedmiotu wyceny. Wystarczy przeczytać w kodeksie cywilnym art. 55, aby dostrzec różnicę. W skład przedsiębiorstwa wchodzi wiele wartościowych elementów np. wartość marki, zdobytego rynku (umowy z kontrahentami), itd.  Jeżeli przekręt jest dobrze przeprowadzony, to  za symboliczną złotówkę (poszczególne ruchomości) można sprzedać firmę. Jak to się robi? Bardzo prosto.
Przepis na sukces (opis metody według Urzędu Skarbowego w Płocku):
Recepta,  z mojego postępowania egzekucyjnego:
1.       zatrudnić biegłych nie posiadających uprawnień do wyceny zajętych ruchomości,

2.       na wycenę zaprosić przedstawiciela przyszłego nabywcy, aby nie przeszarżować z wartością oszacowania i w operatach nie ujawniać jego wpływu na wycenę, czyli obecności w czasie wyceny,

3.       obecność  przedstawiciela przyszłego nabywcy w rzekomej wycenie jest ważna jeszcze z jednego powodu: w przypadku, gdy poborca nie zajął poprzez wpisanie jakiejś ruchomości przydatnej przyszłemu nabywcy, to wycena jest ostatnim momentem, aby to zrobić. U mnie „dobrał” sobie m.in. 40 m fidera i dzielnik. Normalnie urzędnicy  przyjmujący realizację  zlecenia do wyceny  powinni zareagować, ale w patologii to nie obowiązuje. Wniosek z tego jest jeden: w praktyce pisemne zlecenie do wyceny nie zobowiązuje biegłego.  Biegły może wyceniać co dusza zapragnie (nabywcy w rzekomej licytacji) z majątku zobowiązanego,

4.       zobowiązanemu dostarczyć  tylko cz. II operatu biegłego, aby posiadł wiedzę, że wyceniono do sprzedaży firmę. Wyceny nie można zaskarżyć, a co najwyżej można złożyć wniosek o ponowną wycenę przez biegłego sądowego,

5.       nie wystawiać faktury VAT za sprzedaż egzekucyjną,

6.       zatrzeć ślady w aktach egzekucyjnych m.in. po  rzekomej licytacji sporządzić dalsze części operatu – cz. III i cz. IV – aby wyprostować własną księgowość w Urzędzie Skarbowym, która musi się zgadzać z protokołem zajęcia i odbioru ruchomości tzn. jak zajęli poszczególne ruchomości, to muszą mieć one wpisaną indywidualną cenę do ewidencji Egapoltax; ten program jest tak skonstruowany, że nie przyjmie innego rozliczenia kwot ze sprzedaży egzekucyjnej niż zgodnego z  protokołem  zajęcia. Wydanie dodatkowych części operatu jest niezbędne, ponieważ jeżeli sprzedano firmę, choć protokołem zajęcia i odbioru ruchomości zajęto poszczególne ruchomości , to Egapoltax nie przyjmie sprzedaży firmy. Do ewidencji  Egapoltax wpisane są ruchomości według protokołu zajęcia i uzupełnione cenami uzyskanymi  ze sprzedaży egzekucyjnej.  Czyszczenie akt egzekucyjnej, to również  usuwanie niewygodnych dokument ów z akt egzekucyjnych.

Punkty 1 i 2 są jasne. Punkt 3 dla teoretyków prawa jest nie do przyjęcia, ale praktyka  zastosowana w  moim postępowaniu egzekucyjnym mówi co innego. Sam biegły skarbowy bez żadnego zażenowania wyznał w czasie przesłuchania uprzedzony o odpowiedzialności karnej, że ruchomości nie wpisane do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości kazał mu wyceniać ów przedstawiciel przyszłego nabywcy  wymieniany z nazwiska zaproszony na wycenę przez poborcę.  Biegły sądowy z mojego postępowania egzekucyjnego, jak przypuszczam, w ogóle nie był zorientowany w akcji, ponieważ załączył do swojego operatu dokumentację fotograficzną, która znakomicie ułatwia dowodzenie kradzieży dla ludzi używających rozumu. Poszczególne ruchomości warte były według biegłych 30 000 zł, choć różnice w wycenie poszczególnych ruchomości pomiędzy wyceną biegłego skarbowego i sądowego wynosiły średnio 300 proc., a w niektórych przypadkach nawet 1 000 proc. Radio było warte ok. 1 mln zł.

 Przez kilka lat samotnie szukałam pracownika organu egzekucyjnego w Płocku, który kazał biegłym z zajęcia poszczególnych ruchomości uczynić zajęcie firmy. Trochę światła rzucił biegły sądowy, który w swoim operacie zawarł informację, iż otrzymał od organu egzekucyjnego pismo nr UEA070/8/2006/ZN precyzujące przedmiot operatu. I wszystko jasne po sygnaturze można dojść, kto był mózgiem akcji.  Zakładam, że pismo to musiało istnieć, ponieważ osoby zajmujące się moimi aktami egzekucyjnymi, prowadzące kontrolę nad poczynaniami egzekucyjnymi nie zakwestionowały jego istnienia z momencie otrzymania operatu od biegłego. A przede wszystkim przyjęły od biegłego skarbowego wycenę np. nie zajętych ruchomości. Czy to jest normalne? Moim zdaniem – nie.

U góry jest skan pierwszej strony operatu szacunkowego z informacją o piśmie UEA070/8/2006/ZN.  Wiele razy przeglądałam akta egzekucyjne i nie natknęłam się na to  pismo, choć usilnie szukałam. W końcu w akcie desperacji i narażając się na śmieszność zwróciłam się do naczelnika o doręczenie tego pisma. I proszę przeczytać sobie odpowiedź: nie ma go. Pod tą sygnaturą w aktach egzekucyjnych jest zupełnie  inne pismo, nie precyzujące przedmiotu wyceny. Proste? Jak Wisła pod Płockiem. Wyczyszczone? Oczywiście.

Ktoś usilnie szuka na moim blogu kluczowych słów „fałszowanie dokumentów”, a więc proszę pamiętać, iż oprócz autentycznego fałszowania urzędnicy stosują jeszcze jeden trik: pod tą samą sygnaturą (bywa, że co inteligentniejsi pilnują, aby daty wystawienia pism się pokrywały) zamieszczają  pismo o innej treści, a niewygodne usuwają z akt. Może przypomnę jeszcze, że opisywany przeze mnie wcześniej Tomasz Wyrczyński złapał pracownicę Urzędu Skarbowego w Płocku, która sfałszowała jego protokół z kontroli, ponieważ był obytym człowiekiem w obcowaniu z urzędnikami tej placówki i podpisał każdą stronę oryginału dokumentu. Tylko dlatego to się wydało. 

Sprawę faktur za tak przeprowadzone postępowanie egzekucyjne już omawiałam i zamieściłam na blogu jedną. Czekałam na nie 5 lat i otrzymałam prawdopodobnie dzięki  zajęciu się moją sprawą Magdalenie Majkowskiej z „Dziennika-Gazety Prawnej”, Bronisławowi Komorowskiemu i Jarosławowi Kaczyńskiemu.


poniedziałek, 20 czerwca 2011

doręczanie odpisu protokołu oszacowania – art. 67d upea

Odpis protokołu oszacowania ruchomości musi być wysłany zobowiązanemu – tak stanowi prawo, art. 67d ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Praktyka zastosowana przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku w moim postępowaniu egzekucyjnym była poza ustawowa.

Wyjaśnię sytuację: otóż, w dn. 07.11.2005 r. biegły skarbowy z listy biegłych Izby Skarbowej w Warszawie Dariusz Serafin dokonał wyceny ruchomości na zlecenie naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku. Protokół z wyceny  - cz. II - został wysłany. Oprócz tego poborca doręczył mi go osobiście.  Wbrew protokołowi zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 21 i 23.11.2005 r. ów biegły  wycenił zorganizowaną część przedsięwzięcia i podał łączną cenę wszystkich ruchomości. Piotr Przybysz, autorytet prawny w swoim komentarzu do ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji do art. 99 stwierdził, że „Wartość szacunkowa powinna być podana odrębnie dla każdej rzeczy; podanie jedynie sumy wartości zajętych rzeczy nie jest dopuszczalne.” I tego się mocno trzymam. Polemikę z takim stanowiskiem podjął ówczesny naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku Sławomir Jeznach. Jego zdaniem cytowane stwierdzenie odnosi się do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości, a nie do operatu z wyceny (inna nazwa protokołu oszacowania). Moim zdaniem – nie. Moim zdaniem P. Przybysz wskazał zasadę, którą należy stosować i nie jest istotny dokument – nie ma znaczenia, czy wycenę ruchomości sporządza poborca w protokole zajęcia i odbioru ruchomości, czy biegły skarbowy w operacie z wyceny.  Każda ruchomość wpisana do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości winna być oszacowana odrębnie.

Później, kilka miesięcy po rzekomej licytacji zajętych ruchomości, która miała się odbyć w dn. 20.02.2006 r. , w aktach egzekucyjnych znalazłam jeszcze dwie dalsze części operatu z wyceny D. Serafina cz. III i cz. IV. Obydwie wykonano już po rzekomej licytacji w dn. 22.02 i 26.02.2006 r. O istnieniu ich nie miałam zielonego pojęcia. Nie zostały ani doręczone ani wysłane. Zresztą nic mi to by nie dawało, ponieważ ruchomości były już prawdopodobnie sprzedane, a przynajmniej część z nich.  Niemniej warto zwrócić uwagę, czy wobec Ciebie nie zastosowali triku z podziałem całości protokołu oszacowania na części, ponieważ może Ty będziesz miał szansę skorzystania z praw danych Ci przez ustawodawcę.

Jaki wynika stąd morał? Bardzo uważaj, bo zastosowany wobec mnie urzędniczy trik pozbawia Cię np. do wystąpienia  z wnioskiem o ponowną wycenę przez biegłego sądowego i w konsekwencji pozbawia prawa do rzetelnej wyceny zajętych ruchomości. Tak jak napisałam w poprzednich wpisach na blogu różnice w wycenach obu biegłych niektórych ruchomości wynosiły nawet ponad 1 000 proc. W takiej sytuacji w normalnym państwie już np. nie płaciłbyś za  wycenę biegłego sądowego – art. 67d.3 upea.  W płockiej enklawie bezprawia otoczonej nadzorem Izby Skarbowej w Warszawie – płacisz.  A konsekwencje „uboczne”: jeżeli w protokole zajęcia i odbioru ruchomości wyszczególnione poszczególne ruchomości jako zajęte, a zostały one wycenione łącznie, to muszą fałszować dane w systemie Egapoltax. Tam to dopiero idzie kreatywna księgowość.

Załączam pismo organu egzekucyjnego do mnie wyjaśniające  cały mechanizm i potwierdzające fakty nie doręczania całości protokołu z wyceny. Czytając to pamiętaj, że Sejm nakazał bezwarunkowe wysyłanie zobowiązanym całości protokołu, a wysyłają zaledwie 1/3 łamiąc prawo, oczywiście. 

czwartek, 9 czerwca 2011

Faktury za sprzedaż egzekucyjną

Jeżeli ktoś uważnie przyjrzał się skanowi faktury wystawionej przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku, to już wie, co wolno wojewodzie. Przede wszystkim wolno mu wystawić fakturę VAT 5 lat po sprzedaży ruchomości w egzekucji. Normalnie ustawa daje na to 7 dni.

Ta sama ustawa nakazuje, żeby w fakturze była m.in. podana nazwa towaru, ilość. Jak naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku Maciej Imielski  obszedł to prawo? Dużo nie myślał, choć to niektórych nie boli. Po prostu poszedł po bandzie, czyli proszę obejrzeć następny skan wydanej przez niego faktury.
  Już wiadomo? Posłużył się techniką mafii paliwowej albo pralni brudnych pieniędzy. Do jednego worka wrzucił protokół sprzedaży licytacyjnej. Dlaczego tak zrobił zamiast spisać  z protokołu  m.in. nazwy towarów i ich ilość? Bo nic mu nie zgadza się. Faktura wystawiona w taki sposób niezgodna jest z protokołami zajęć  i odbiorów ruchomości. Po prostu rozkradziono część mienia. Co mu daje faktura jak z pralni brudnych pieniędzy?  Ucieka metodami bezprawnymi przed odpowiedzialnością za przeprowadzone przez niego postępowanie egzekucyjne.   I tak przy pełnej akceptacji Andrzeja Pierza z Izby Skarbowej w Warszawie i Macieja Młodzikowskiego z Ministerstwa Finansów naczelnik łamie prawo przy wystawianiu faktur.

Przysłali  mi te urzędnicze śmiecie w postaci faktur wystawionych za fikcyjną sprzedaż egzekucyjną. Musiałam natychmiast się tego pozbyć, czyli odesłać do pralni, ponieważ jak nic można by mi było przybić współudział w przestępstwie  i posługiwanie się lewymi  fakturami. A ja publicznie oświadczam, że nie mam z procederem omijania watowskiej ustawy nic wspólnego! To oni – wyżej wymienieni. 
Przez moment, po kontroli doraźnej przeprowadzonej przez Bogumiłę Tomczak i Artura Patorę łudziłam, że wyniki tej kontroli będą uwzględnione przy wystawieniu faktur za sprzedaż egzekucyjną. Dwa miesiące poświęcili na zrobienie „pasówki”,  co oznacza, że wzięli dokumenty z akt egzekucyjnych m.in. protokoły zajęć i odbiorów ruchomości, operaty z wycen biegłych, protokoły sprzedaży (rzekomo licytacyjnej) i usiłowali spasować, co mogło być czym. Zaczęli nawet ustalać do kogo należały nie zajęte i znikające ruchomości, ale później zrezygnowali. Początkowo zapowiadało się to na rzetelną kontrolę, ale nie dane im było i jestem przekonana znając płockie realia skarbowe, że nie ma w tym ich absolutnie żadnej winy. Jako wytrawni kontrolerzy ustalili nawet, że jedną ruchomość naczelnik Urzędu Skarbowego wydał bezpłatnie nabywcy. W związku z czym oczywisty jest wniosek, że nie mogła być ta ruchomość uwzględniona w fakturze. Na wszelki wypadek pisemnie zapytałam naczelnika, czy rzeczywiście ta faktura nie uwzględnia sprzedaży tej spornej ruchomości. A owszem odpisał mi, że… jest ujęta w sprzedaży. I już wiadomo, dlaczego naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku wystawił fakturę z urąganiem prawa.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie, czy zwierzchnicy M. Imielskiego wiedzą o jego lekceważeniu prawa.  Wiedzą, np. w skardze nr 1401/NU-III/051-152/11/BW z dn. 31.05.2011 r. A. Pierz cały akapit poświęcił analizie tzw. dokumentów egzekucyjnych i rozważaniom na temat, czy dysk 6,4 GB może być dyskiem 20 BG. Nie doszedł do żadnych konstruktywnych i jednoznacznych wniosków. Moim zdaniem z pełną premedytacją unikał odpowiedzi, czy faktura wystawiona przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku zawiera cenę sprzedaży dysku 6,4 GB należącego do mnie, czy 20 BG nie stanowiącego mojej własności.  Dla mnie jest to dowodem, że toleruje, a może nawet jest  sprężyną, łamania prawa wobec mnie.