czwartek, 9 czerwca 2011

Faktury za sprzedaż egzekucyjną

Jeżeli ktoś uważnie przyjrzał się skanowi faktury wystawionej przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku, to już wie, co wolno wojewodzie. Przede wszystkim wolno mu wystawić fakturę VAT 5 lat po sprzedaży ruchomości w egzekucji. Normalnie ustawa daje na to 7 dni.

Ta sama ustawa nakazuje, żeby w fakturze była m.in. podana nazwa towaru, ilość. Jak naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku Maciej Imielski  obszedł to prawo? Dużo nie myślał, choć to niektórych nie boli. Po prostu poszedł po bandzie, czyli proszę obejrzeć następny skan wydanej przez niego faktury.
  Już wiadomo? Posłużył się techniką mafii paliwowej albo pralni brudnych pieniędzy. Do jednego worka wrzucił protokół sprzedaży licytacyjnej. Dlaczego tak zrobił zamiast spisać  z protokołu  m.in. nazwy towarów i ich ilość? Bo nic mu nie zgadza się. Faktura wystawiona w taki sposób niezgodna jest z protokołami zajęć  i odbiorów ruchomości. Po prostu rozkradziono część mienia. Co mu daje faktura jak z pralni brudnych pieniędzy?  Ucieka metodami bezprawnymi przed odpowiedzialnością za przeprowadzone przez niego postępowanie egzekucyjne.   I tak przy pełnej akceptacji Andrzeja Pierza z Izby Skarbowej w Warszawie i Macieja Młodzikowskiego z Ministerstwa Finansów naczelnik łamie prawo przy wystawianiu faktur.

Przysłali  mi te urzędnicze śmiecie w postaci faktur wystawionych za fikcyjną sprzedaż egzekucyjną. Musiałam natychmiast się tego pozbyć, czyli odesłać do pralni, ponieważ jak nic można by mi było przybić współudział w przestępstwie  i posługiwanie się lewymi  fakturami. A ja publicznie oświadczam, że nie mam z procederem omijania watowskiej ustawy nic wspólnego! To oni – wyżej wymienieni. 
Przez moment, po kontroli doraźnej przeprowadzonej przez Bogumiłę Tomczak i Artura Patorę łudziłam, że wyniki tej kontroli będą uwzględnione przy wystawieniu faktur za sprzedaż egzekucyjną. Dwa miesiące poświęcili na zrobienie „pasówki”,  co oznacza, że wzięli dokumenty z akt egzekucyjnych m.in. protokoły zajęć i odbiorów ruchomości, operaty z wycen biegłych, protokoły sprzedaży (rzekomo licytacyjnej) i usiłowali spasować, co mogło być czym. Zaczęli nawet ustalać do kogo należały nie zajęte i znikające ruchomości, ale później zrezygnowali. Początkowo zapowiadało się to na rzetelną kontrolę, ale nie dane im było i jestem przekonana znając płockie realia skarbowe, że nie ma w tym ich absolutnie żadnej winy. Jako wytrawni kontrolerzy ustalili nawet, że jedną ruchomość naczelnik Urzędu Skarbowego wydał bezpłatnie nabywcy. W związku z czym oczywisty jest wniosek, że nie mogła być ta ruchomość uwzględniona w fakturze. Na wszelki wypadek pisemnie zapytałam naczelnika, czy rzeczywiście ta faktura nie uwzględnia sprzedaży tej spornej ruchomości. A owszem odpisał mi, że… jest ujęta w sprzedaży. I już wiadomo, dlaczego naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku wystawił fakturę z urąganiem prawa.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie, czy zwierzchnicy M. Imielskiego wiedzą o jego lekceważeniu prawa.  Wiedzą, np. w skardze nr 1401/NU-III/051-152/11/BW z dn. 31.05.2011 r. A. Pierz cały akapit poświęcił analizie tzw. dokumentów egzekucyjnych i rozważaniom na temat, czy dysk 6,4 GB może być dyskiem 20 BG. Nie doszedł do żadnych konstruktywnych i jednoznacznych wniosków. Moim zdaniem z pełną premedytacją unikał odpowiedzi, czy faktura wystawiona przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku zawiera cenę sprzedaży dysku 6,4 GB należącego do mnie, czy 20 BG nie stanowiącego mojej własności.  Dla mnie jest to dowodem, że toleruje, a może nawet jest  sprężyną, łamania prawa wobec mnie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz