Przepis ten ustawodawca tak jasno sprecyzował, że urzędnicy państwowi pasożytujący na żywej tkance państwa polskiego musieli trochę – naprawdę niewiele – wysilić się, aby wymyśleć patent na jego omijanie. Jak zwykle w takich przypadkach brakuje im finezji, kreatywności i lekkości intelektualnej: wybierają jazdę po bandzie.
Ustawodawca w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji zażyczył sobie, aby niszczonego finansowo dek wenta informować co najmniej trzy dni przed licytacją, a więc przed terminem należy mu doręczyć obwieszczenie o licytacji. W tymże dokumencie winno być wspomniane, gdzie i kiedy ma się odbyć licytacja, jakie ruchomości mają być wystawione na sprzedaż i na jakie kwoty zostały one oszacowane. Ponadto ma informować o możliwości ich obejrzenia przed licytacją.
Obwieszczenie to wywiesza się na tablicy ogłoszeń w skarbówce organizującej licytację oraz wszędzie tam, gdzie mogą przebywać potencjalni klienci. Jeżeli wartość sprzedawanej ruchomości przekracza kwotę 4 500 zł, to musi być ono także opublikowane w lokalnej prasie.
Tyle prawo, a teraz bezprawie, czyli praktyka:
w moim postępowaniu egzekucyjnym oczywiście taki dokument powstał. Spełniał wszystkie warunki narzucone przez ustawodawcę. I teraz pytanie: jak urzędnik państwowy może ustawić licytację tzn. wyeliminować z niej potencjalnych klientów i zobowiązanego w celu sprzedaży firmy wybranemu nabywcy? Jest na to bardzo prosty sposób. Otóż, podaje się w obwieszczeniu o licytacji dwa adresy jej przeprowadzenia. Licytacja moich ruchomości prowadzona przez jednego poborcę miała się odbyć jednocześnie o godz. 9.00 w lokalach przy ul. 3 Maja 18 i ul. Kochanowskiego 1. Osobom mieszkającym poza granicami Płocka wyjaśniam, że budynek przy ul. Kochanowskiego 1 jest 10-piętrowy i Marek Kołodziejski podpisany pod obwieszczeniem nie raczył poinformować , w którym lokalu ma się odbyć licytacja. Przeszukanie takiej budowli od piwnic po strych jest zajęciem dość czasochłonnym. Przypuszczam, że potencjalni nabywcy wycofywali się z licytacji w okolicach czwartego piętra ok. godz. 18.00 następnego dnia. Nie trzeba dodawać, że licytacja w ogóle się nie odbyła w lokalu przy ul. Kochanowskiego 1. Kiedy na to złożyłam skargę Andrzej Pierz, zastępca dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie nie dopatrzył się naruszenia upea. Dowodem na to, że licytacja nie odbyła się w lokalu pry ul. Kochanowskiego 1 jest protokół licytacyjnej sprzedaży, w którym wymieniono jako miejsce jej przeprowadzenia lokal przy ul. 3 Maja 18. W rzekomej licytacji miało podobno uczestniczyć dwóch innych poborców z Urzędu Skarbowego Płock, ale nie podpisali tego pseudodokumentu. Nadzwyczaj prosta metoda: licytacja dla wtajemniczonych mimo np. ogłoszeń w prasie.
Kiedyś miałam okazję przesłuchiwać M. Kołodziejskiego, więc zapytałam jak to możliwe, aby poborca miał przeprowadzić licytację w tym samym terminie o tej samej godzinie w dwóch różnych miejscach. Szczególnie interesował mnie aspekt praktyczny, ponieważ teoretycznie taką opcję przewidywał Einstein (Albert). Do tej pory naukowcy szukają tunelów czasu, a tu miało okazać się, że w płockiej skarbówce mają i z powodzeniem stosują aparaturę do podboju Kosmosu. Kołodziejski w odpowiedzi zatrzepotał tylko przykrótkimi rzęsami. W stosowanie urządzeń do przemierzania czasoprzestrzeni przez płockich orłów fiskusa wierzy także Prokuratura Rejonowa Płock, która odmówiła wszczęcia śledztwa, ale to oddzielny temat.
Przepis ten ustawodawca tak jasno sprecyzował, że urzędnicy państwowi pasożytujący na żywej tkance państwa polskiego musieli trochę – naprawdę niewiele – wysilić się, aby wymyśleć patent na jego omijanie. Jak zwykle w takich przypadkach brakuje im finezji, kreatywności i lekkości intelektualnej: wybierają jazdę po bandzie.
Ustawodawca w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji zażyczył sobie, aby niszczonego finansowo dek wenta informować co najmniej trzy dni przed licytacją, a więc przed terminem należy mu doręczyć obwieszczenie o licytacji. W tymże dokumencie winno być wspomniane, gdzie i kiedy ma się odbyć licytacja, jakie ruchomości mają być wystawione na sprzedaż i na jakie kwoty zostały one oszacowane. Ponadto ma informować o możliwości ich obejrzenia przed licytacją. Obwieszczenie to wywiesza się na tablicy ogłoszeń w skarbówce organizującej licytację oraz wszędzie tam, gdzie mogą przebywać potencjalni klienci. Jeżeli wartość sprzedawanej ruchomości przekracza kwotę 4 500 zł, to musi być ono także opublikowane w lokalnej prasie.
Tyle prawo, a teraz bezprawie, czyli praktyka:
w moim postępowaniu egzekucyjnym oczywiście taki dokument powstał. Spełniał wszystkie warunki narzucone przez ustawodawcę. I teraz pytanie: jak urzędnik państwowy może ustawić licytację tzn. wyeliminować z niej potencjalnych klientów i zobowiązanego w celu sprzedaży firmy wybranemu nabywcy? Jest na to bardzo prosty sposób. Otóż, podaje się w obwieszczeniu o licytacji dwa adresy jej przeprowadzenia. Licytacja moich ruchomości prowadzona przez jednego poborcę miała się odbyć jednocześnie o godz. 9.00 w lokalach przy ul. 3 Maja 18 i ul. Kochanowskiego 1. Osobom mieszkającym poza granicami Płocka wyjaśniam, że budynek przy ul. Kochanowskiego 1 jest 10-piętrowy i Marek Kołodziejski podpisany pod obwieszczeniem nie raczył poinformować , w którym lokalu ma się odbyć licytacja. Przeszukanie takiej budowli od piwnic po strych jest zajęciem dość czasochłonnym. Przypuszczam, że potencjalni nabywcy wycofywali się z licytacji w okolicach czwartego piętra ok. godz. 18.00 następnego dnia. Nie trzeba dodawać, że licytacja w ogóle się nie odbyła w lokalu przy ul. Kochanowskiego 1. Kiedy na to złożyłam skargę Andrzej Pierz, zastępca dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie nie dopatrzył się naruszenia upea. Dowodem na to, że licytacja nie odbyła się w lokalu pry ul. Kochanowskiego 1 jest protokół licytacyjnej sprzedaży, w którym wymieniono jako miejsce jej przeprowadzenia lokal przy ul. 3 Maja 18. W rzekomej licytacji miało podobno uczestniczyć dwóch innych poborców z Urzędu Skarbowego Płock, ale nie podpisali tego pseudodokumentu. Nadzwyczaj prosta metoda: licytacja dla wtajemniczonych mimo np. ogłoszeń w prasie.
Kiedyś miałam okazję przesłuchiwać M. Kołodziejskiego, więc zapytałam jak to możliwe, aby poborca miał przeprowadzić licytację w tym samym terminie o tej samej godzinie w dwóch różnych miejscach. Szczególnie interesował mnie aspekt praktyczny, ponieważ teoretycznie taką opcję przewidywał Einstein (Albert). Do tej pory naukowcy szukają tunelów czasu, a tu miało okazać się, że w płockiej skarbówce mają i z powodzeniem stosują aparaturę do podboju Kosmosu. Kołodziejski w odpowiedzi zatrzepotał tylko przykrótkimi rzęsami. W stosowanie urządzeń do przemierzania czasoprzestrzeni przez płockich orłów fiskusa wierzy także Prokuratura Rejonowa Płock, która odmówiła wszczęcia śledztwa, ale to oddzielny temat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz