niedziela, 28 listopada 2010

3. Świadkowie przy sporządzaniu protokołu zajęcia - m.in. art. 51 upea

Następnego dnia po zajęciu mojego mienia czekałam w Urzędzie Skarbowym w Płocku kilka godzin na poborcę, by wyjaśnił mi, co się stało. Nie udało się.  Za ostatnie pieniądze kupiłam tam książkę Piotra Przybysza pt.: „Postępowanie egzekucyjne w administracji. Komentarz”. Nie jadłam, nie spałam, tylko ją chłonęłam. Dziś znam ją na pamięć, ponieważ jest znakomita: przede wszystkim została napisana przystępnym językiem. Tam, gdzie autor ma odrębne zdanie wyraźnie to zaznacza. Jest praktyczna, ponieważ krok po kroku można porównać faktyczne działania organu egzekucyjnego ze stanem, który powinien mieć miejsce, a więc takim, jakim widzi go prawo uchwalone przez Sejm.  I tu powinnam opisać szczęśliwe zakończenie, iż dzięki  tej publikacji wygrałam sprawy skargowe oraz sądowe. Tak się nie stało. Nie pomogła mi również publikacja innego autorytetu z prawa egzekucyjnego w administracji, prof. Romana Hausera, którą sprzedawczyni ze sklepiku w Urzędzie ściągnęła z wydawnictwa C. H. Beck. Też świetna książka i bardzo pomocna w walce o normalne postępowanie egzekucyjne w administracji. Szkoda tylko, że nie znają ich pracownicy aparatu skarbowego albo mają inny pogląd na obowiązujące przepisy.  
Przykład z mojego postępowania egzekucyjnego? Byłam nieobecna w czasie zajmowania ruchomości, a więc zgodnie z przepisem 51 upea poborca musiał powołać co najmniej dwóch świadków. Tu powinnam popełnić  plagiat przepisując fragment książki P. Przybysza, ponieważ lepiej niż on z pewnością nie opiszę wymagań stawianych świadkom. Przede wszystkim powinny to być osoby pełnoletnie i spostrzegawcze, gdyż ich zadaniem będzie potwierdzenie własnym podpisem zgodności protokołu z faktycznym przebiegiem obserwowanych poczynań poborcy.  P. Przybysz postawił jeszcze jeden warunek, a mianowicie, że ze względów obiektywizmu nie powinni być pracownikami organu egzekucyjnego lub wierzyciela i w znalazły się w miejscu egzekucji w związku z wykonywanymi obowiązkami służbowymi. Tłumaczy to zapobiegliwością, bowiem w zdarza się, że owi świadkowie muszą w przyszłości zeznawać w różnych procesach.
A jak było w moim przypadku w czasie zajmowania ruchomości? A. Dymowski zdecydował się na świadków na moją asystentkę  Iwonę i trzech poborców. Z zeznań A. Dymowskiego wynika, że: „…ten protokół zajęcia z dn. 21.11.2005 r. sporządzałem (…)w obecności dwóch pozostałych poborców, którzy brali udział w zajęciu. (…) Pani Słowikowska, która brała czynny udział w zajęciu (…) Czynny udział Pani Słowikowskiej polegał na pomaganiu nam we właściwym identyfikowaniu sprzętu i jego właściwym nazewnictwie. (…) Wszyscy pracownicy jak również Pani Słowikowska byli świadkami zajęcia. (…) Zajmując ruchomości dokonywałem ich zapisu z natury, nie ingerowałem, w sprzęt elektroniczny, gdyż nie potrafiłem go opisać. (…) nie posiadałem fachowej wiedzy na temat sprzętu znajdującego się w tej firmie. Pojemność dysków odczytywał Michał Nowak, drugi poborca, który uczestniczył przy sporządzaniu protokołu. On odczytywał to gdzieś z właściwości dysku, to wyświetlało się na monitorze komputera. (…) Ja cały czas byłem w lokalu przy ul. 3 Maja 18, kiedy zajmowałem ruchomości. (…) Chcę powiedzieć, że ja cały czas tego dnia byłem w lokalu przy ul. 3 Maja i ja zajmowałem wszystkie ruchomości, również te z lokalu przy ul. Kochanowskiego, gdzie udał się jeden z poborców i spisał te ruchomości. (…)
I to tyle o świadkach, wszyscy uczestniczyli w zajmowaniu ruchomości, a w zasadzie jak zeznawał poborca, który przyznał się, że nie posiadał wiedzy i nie potrafił go nawet opisać robiła to za niego moja asystentka, która zresztą odmówiła podpisania tego dokumentu. Drugi świadek – poborca zatrudniony przez wierzyciela i jednocześnie organ egzekucyjny - zajmował się komputerami, następny – również pracownik Urzędu Skarbowego w Płocku - bez wydania stosowanego zarządzenia organu egzekucyjnego otworzył i przeszukał pomieszczenie przy ul. Kochanowskiego 1. Żaden świadek nie spełniał wszystkich kryteriów wyznaczonych przez P. Przybysza.
Szczególnie rola mojej asystentki jest tutaj dla naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku wieloznaczna, bowiem miała być i świadkiem i kimś nie definiowanym w świetle przepisów postępowania egzekucyjnego w administracji, bowiem jak stwierdził w piśmie nr 1419/ZW/070/II/d/46/2010 z dn. 19.11.2010 r. : „Według tych zeznań osoba ta udziela informacji, do których zobowiązany jest każdy na podstawie art. 36 upea. Czynności tego typu nie wymagają więc posiadania pełnomocnictwa.” Co jest kompletnym nieporozumieniem, ponieważ Iwona była świadkiem pomijając wszystkie inne względy, np. fakt, że jak się okazuje organ egzekucyjny bez jej udziału w formie uzyskiwania informacji  niezbędnych do prowadzenia egzekucji nie byłby w stanie jej poprowadzić np. sporządzić protokołu zajęcia i odbioru ruchomości.
Czy można przeciwdziałać takiemu traktowaniu świadków, jak czyni to naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku? Ja nie znalazłam skutecznego  sposobu. O udziale I. Słowikowskiej nie jako świadka dowiedziałam się dopiero z powyższego pisma, a więc traciłam szanse na ewentualne wniesienie skargi w trybie art. 54 upea ze względu na upływ czasu. Oczywiście w protokole zajęcia nie zamieszczono żadnej adnotacji, że Iwona udzielała jakichkolwiek informacji w moim imieniu ani czego miałyby one dotyczyć. Zresztą jak ją znam, nie zrobiła tego. Nie miała też mojego pełnomocnictwa ani pisemnego ani ustnego do wypowiadania się w moim imieniu jako zobowiązanej. Teraz jej osoba służy do usprawiedliwiania złamania prawa przez organ egzekucyjny. Ani naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku ani dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie nie przeprowadzili postępowania wyjaśniającego przy sporządzaniu protokołu zajęcia mimo wielokrotnie podnoszonych przeze mnie tych problemów. Są ślepi na argumentację P. Przybysza, a ja zostałam pozbawiona możliwości powołania obiektywnych świadków.



poniedziałek, 22 listopada 2010

2. Otwarcie pomieszczeń i przeszukanie - art. 47 upea

Art. 47 upea, to kolejny martwy przepis w praktycznej egzekucji w administracji, ale może najpierw wyjaśnię sytuację. Moja firma mieściła się w dwóch lokalach w Płocku: redakcje tygodnika i radia były w lokalu przy ul. 3 Maja 18, natomiast część nadawcza kilka przecznic dalej przy ul. Kochanowskiego 1. Znajdowały się tam dwa nadajniki: mój i radia Wawa. Ze względu na szkodliwość emisji fal radiowych w tym pomieszczeniu nie było żadnego stanowiska pracy. Pracownicy nie mogli tam przebywać, zresztą większość z nich nie wiedziała nawet, że firma wynajmuje akurat to lokum.
A jednak… W dn. 21.11.2005 r. poborca wszedł do tego lokalu. Nawet o tym nie wiedziałabym, ponieważ w protokole zajęcia i odbioru ruchomości brak jest jakiejkolwiek wzmianki na ten temat. Ale, jak stale przypomina moja przyjaciółka, była pracownica Urzędu Skarbowego w Płocku, urzędników państwowych na kłamstwach, oszustwach, fałszerstwach można złapać, jeżeli uważnie przygląda się szczegółom. Zaczęłam ich szukać. I tak przy nadajniku w protokole zajęcia i odbioru ruchomości poborca podał numer seryjny urządzenia, a oczywiście mógł go spisać tylko po bezpośrednim obejrzeniu ruchomości. A zatem doszło do otwarcia zamkniętego pomieszczenia niedostępnego dla pracowników oraz klientów firmy. Do dziś nie wiem, jak to się stało, ponieważ z tego otwarcia i przeszukania nie sporządzono protokołu, o którym mowa w art. 47 upea. Poborca przyznał się, że rzeczywiście tam ktoś był i ów numer spisał. Kto go tam wpuścił? Sąd nie pozwolił ustalić w przesłuchaniu świadka.
Art. 47 upea nakazuje, że aby doszło do otwarcia pomieszczeń zamkniętych i ich przeszukania organ egzekucyjny musi zarządzić otwarcie pomieszczenia. W tym celu wydaje pisemne zarządzenie zgodnie z zasadą pisemności wyrażoną art. 14 kpa. To zarządzenie musi być doręczone zobowiązanemu, czyli mnie, natomiast z otwarcia i przeszukania sporządzany jest protokół, który również powinien być mi doręczony. Dodatkowym obowiązkiem organu egzekucyjnego jest powołanie komisji, która ma dokonać otwarcia, wejścia i opisania wszystkich czynności tam dokonanych. Nie muszę chyba dodawać, że żadnego z owych dokumentów nie otrzymałam. Stan faktyczny odtwarzałam  przez kilka kolejnych lat i nie było łatwo, ponieważ moi byli pracownicy okazali się niezbyt rozmowni, a w aktach egzekucyjnych nie było żadnych dokumentów na ten temat.
Takich nieudokumentowanych wejść do siedziby mojej firmy było więcej. I tylko z jednego został sporządzony protokół. Moim zdaniem w moim postępowaniu egzekucyjnym ewidentnie naruszono ten przepis prawa i to po wielokroć.

niedziela, 14 listopada 2010

1. OKAZANIE LEGITYMACJI W EGZEKUCJI W ADMINISTRACJI


Wydawało się, że nawet tak prosta czynność, o której mowa w art. 31 upea może być przyczyną rozbieżności. Artykuł ten  brzmi:  Egzekutor obowiązany jest przed rozpoczęciem czynności egzekucyjnych bez wezwania okazać zobowiązanemu zaświadczenie organu egzekucyjnego lub legitymację służbową, upoważniające do czynności egzekucyjnych.”
Rozumiałam go w sposób dosłowny: to ja byłam zobowiązaną i to mnie poborca miał okazać legitymację 21.11.2005 r. Skoro byłam nieobecna przy zajmowaniu ruchomości, to poborca skarbowy nie wykonał obowiązku wynikającego z tego przepisu, a więc – złamał go. W takim rozumieniu wspierała mnie „Instrukcja organizacji pracy działu egzekucyjnego w zakresie realizacji zadań wykonywanych przez poborców skarbowych”, w której zalecano poborcy dowiedzieć się, gdzie przebywa zobowiązany, czy jego nieobecność ma charakter trwały. Przy pozyskiwaniu powyższych informacji miał zachować szczególny takt i ostrożność. Z zebranych informacji miał sporządzić raport na specjalnym formularzu stanowiącym załącznik do Instrukcji i odstąpić od egzekucji.
Moim zdaniem nie było potrzeby przeprowadzania zajmowania ruchomości pod moją nieobecność. Nie było zagrożenia, że będę np. usuwać z redakcji sprzęty i świadkiem tego był poborca, który w ramach umowy ratalnej pojawiał się u nas i widział, że przybywa wyposażenia, nic przed nim nie jest ukrywane.
Z zeznań poborcy wynikało, że legitymację okazał mojej sekretarce, która oczywiście nie była zobowiązaną, czyli mną. Sekretarka nie była też osobą upoważnioną przeze mnie do reprezentowania mnie w czynnościach egzekucyjnych. Nie była moim pełnomocnikiem; w aktach egzekucyjnych nie było pełnomocnictwa, o którym mowa w art. 32 kpa ani pisemnego ani protokołu z ustnego wniesienia takiego pełnomocnictwa, a zatem uważałam, że i te przepisy złamano w moim postępowaniu egzekucyjnym w administracji.
Jak ten przepis traktowały instytucje?
Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie dostrzegał w powyższych sytuacjach naruszeń prawa. Początkowo w procesie odszkodowawczym pozwani usiłowali forsować tezę, iż moja sekretarka była pełnomocnikiem domniemanym (pojęcie z prawa cywilnego), ponieważ znajdowała się w miejscu, w którym firma przyjmowała klientów. Ciężko mi było to zbić i tu pomogła mi literatura prawnicza. W komentarzu do kodeksu postępowania administracyjnego znalazłam rozróżnienie definicji pełnomocnika dorozumianego oraz domniemanego i już wiedziałam, że nie są to pojęcia tożsame. Moja sekretarka nie mogła być moim pełnomocnikiem w postępowaniu egzekucyjnym w administracji bez pełnomocnictw, o których mowa w kodeksie postępowania administracyjnego. Sędzia tylko westchnęła:
- Dobrze zna pani prawo.
Poborca , gdy go spytałam w czasie przesłuchania jako świadka, czy sekretarka była pełnomocnikiem dorozumianym, czy domniemanym odparł tylko, że nie wie o co chodzi. Po prostu wpadł do redakcji i wybrał sobie Iwonę na mojego rzekomego przedstawiciela.
Prokuratura Rejonowa w Ciechanowie również nie dostrzegła powyższych naruszeń prawa. Zaś Sąd Okręgowy w Płocku w uzasadnieniu wyroku napisał:  Niewątpliwie egzekutor przystępując do czynności egzekucyjnych, jest obowiązany okazać zobowiązanemu zaświadczenie organu egzekucyjnego lub legitymację służbową, upoważniające do czynności egzekucyjnych (art. 31 par. 2 upea). Związany z tym zarzut powódki nie jest skuteczny. Poborca skarbowy A. Dymowski nie wylegitymował się stosownym dokumentem, ale w związku z wcześniejszymi czynnościami egzekucyjnymi znany był zarówno powódce, która zwracała się do niego po imieniu, jak i jej pracownikom.”
No i co z tego, aż się prosi zapytać? Znałam Artura prywatnie oraz jako poborcę, który miał uprawnienia naczelnika do zawarcia ze mną umowy ratalnej i przyjmowania pieniędzy. Do dziś nikt nie potwierdził, iż miał on uprawnienia do z wykonywania czynności zajmowania ruchomości. W  aktach sprawy i egzekucyjnych  brak jest jakiegokolwiek dowodu na tę okoliczność. Sąd w ogóle nie uwzględnił faktu, iż poborca winien był tego dnia wycofać się z zajmowania ruchomości do czasu mojej obecności i powrotu z Warszawy, ponieważ wówczas nie doszłoby do wielu moich strat. Wręcz mam wrażenie, że ze skutków łamania prawa przez poborcę sąd wyciągał niekorzystne dla mnie wnioski. A powyższe przepisy? Jak wynika z uzasadnienia wyroku można wyrzucić do kosza: uchwalone prawo jest lekceważone przez poborcę w majestacie sądowego wyroku. Inną sprawą jest „dobieranie” sobie do pomocy przez poborcę w czynnościach egzekucyjnych osób trzecich np. mojej sekretarki i tutaj nie widzę sposobu przeciwdziałania przez zobowiązanych, jeśli są nieobecni przy egzekucji.


piątek, 12 listopada 2010

zajmowanie 21.11.2005 r.

 Nie byłam obecna w czasie zajmowania ruchomości. Tego dnia przed świtem razem z Izą Rożniak, moją przyjaciółką razem jechałyśmy do redakcji „Rzeczpospolitej” do Pawła Rochowicza, dziennikarza prawnych „żółtych stron”. Akurat otworzył w gazecie cykl dotyczący księgowania i sprawa firmy męża Izy pasowała idealnie. Zaprosił nas i wyznaczył spotkanie na godzinę 10.00. Kiedy już byłyśmy w Warszawie zadzwoniła do mnie moja sekretarka.
- Przyjechał Artur i wynosi rzeczy z redakcji – powiedziała.
- Żartujesz prawda? Przepraszam, ale nie mogę teraz rozmawiać, szukam miejsca do parkowania - Koniec rozmowy. Rozłączyłam się. Później przez chwilę jeszcze z Izą podyskutowałyśmy, że pewnie Arturowi „odbiło” i jutro sprawę wyjaśnię na miejscu. Dla nas było jasne, że nie może być mowy o żadnym wynoszeniu z redakcji sprzętu, ponieważ i dług nie był ustalony i była realizowana umowa ratalna już od kilkunastu miesięcy. Iza jest prawnikiem, przez kilkanaście lat była sędzią w Sądzie Rejonowym w Płocku. Zgodnie stwierdziłyśmy, że nie powodu do obaw: jutro się wszystko wyjaśni, kiedy wrócimy do Płocka.
Paweł Rochowicz, później opublikował duży materiał z tego spotkania. Opowiedziałam mu także o swojej sprawie. Był w szoku, że Urząd Skarbowy w Płocku może tak funkcjonować.
Wieczorem, kiedy wracałyśmy do Płocka na chwilę włączyłam radio. Program radiowy był nadawany. Usłyszałam znajome głosy spikerów i wyłączyłam.
W domu przywitali mnie zmartwieni rodzice.
- Był tu poborca. Powiedział, że już nie masz radia, że wszystko wywiózł – mama płakała.
Podeszłam do radioodbiornika, znalazłam częstotliwość 95,2 MHZ.
- Gra? Gra. Jak miałoby nadawać program, gdyby wszystko wywiózł?
Ale zaniepokoiłam się. Postanowiłam następnego dnia dowiedzieć się, o co chodzi i co się stało.
Następnego dnia, tuż po godzinie otwarcia Urzędu Skarbowego w Płocku czekałam pod drzwiami poborcy. Nie było go. Kolejnego dnia to samo.
Wpadałam też do redakcji. Przed południem byli w niej pracownicy, siedzieli bezczynnie. Sprzęt był oklejony nalepkami zajęcia. Na drzwiach mojego gabinetu też była naklejka. Po południu obcy młodzi ludzie coś w studiu majstrowali.
- Kim jesteście i co robicie?
- A co panią to obchodzi? Jesteśmy z urzędu. Proszę wyjść stąd – no to wyszłam zdezorientowana.
Wtedy, 21-23.11.2005 r., nawet nie zdawałam sobie sprawy, ile przepisów już nałamano w moim postępowaniu egzekucyjnym. Dopiero później, kiedy odtworzyłam przebieg zdarzeń w dn. 21.11.2005 r. ujawniło się całe bezprawie urzędników organu egzekucyjnego od samego wejścia ich do redakcji. Owo odtwarzanie było konieczne, ponieważ z protokółów zajęć i odbioru ruchomości nie dowiedziałam się niczego faktycznego o przebiegu zdarzeń w tych dniach.