Art. 99 ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji, to kolejna literacka fikcja polskiego prawodawstwa w praktycznym wykonaniu organów skarbowych. Nakazuje on zamieszczanie w protokole zajęcia opisu zajętej ruchomości według jej cech właściwych. Dla znawców i autorytetów ustawy ten przepis jest, prawdopodobnie, tak oczywisty, że np. P. Przybysz w swoim komentarzu poświęcił mu niewiele miejsca, zaś prof. R. Hauser w publikacji „Postępowanie egzekucyjne w administracji. Komentarz” uściślił, jakie są to cechy właściwe: przede wszystkim odróżniające go od innych przedmiotów tego samego rodzaju np. kolor, numer. Twierdzi też, że winien być opisany stan przedmiotu i jego ewentualne uszkodzenia. Jest też wyznawcą kolejnej herezji, a mianowicie, że jeżeli dochodzi do zajęcia kilku ruchomości, to należy dokonać opisu odrębnie dla każdej z nich.
W moim postępowaniu realizacja powyższych pobożnych życzeń autorytetów w zupełności wystarczyłaby. Niestety, Zbigniew Bryła, pełniący obecnie obowiązki naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku jest innego zdania. W piśmie nr 1419/ZW/070/II/d/48/2010/14 z dn. 03.12.2010 r. stwierdził, że, cytuję: „Ruchomości te jak wynika również z Pani pism były połączone z ruchomościami opisanymi w protokole zajęcia. Trudno je zatem oceniać jako odrębne ruchomości. Brak ich opisu w dokumentach nie można uważać za naruszenie art. 99 u.p.e.a.”
A teraz wyjaśnię, o co chodziło w moim postępowaniu egzekucyjnym . Otóż, poborca skarbowy Artur Dymowski sporządzający protokół zajęcia wpisał do niego te ruchomości, które zajął. Oczywiście przy żadnej ruchomości nie zamieścił opisu jej cech właściwych i odróżniających ją od innych przedmiotów tego samego rodzaju, co zaleca R. Hauser. Nie opisał również uszkodzeń (później okazało się, że część ruchomości została zepsuta w czasie nie mojego dozoru). Poza tym w dalszym toku postępowania egzekucyjnego doszło do wyceny nie zajętych ruchomości o znacznej wartości np. specjalistycznego kabla tzw. fidera (ok. 30.000 zł). Mało tego, biegły skarbowy dokonał cytuję: „wyceny zorganizowanej części przedsięwzięcia gospodarczego”, czyli faktycznie całej radiostacji. W skład przedsiębiorstwa oczywiście wchodziły oprócz zajętych ruchomości, także te nie wpisane do protokołu zajęcia oraz inne prawa i składniki przedsiębiorstwa. Teraz tłukę się z naczelnikiem Urzędu Skarbowego w Płocku , który uskutecznia ze mną zabawę w gry słowne typu, czy „zorganizowana część przedsięwzięcia gospodarczego” jest przedsiębiorstwem, czy poborca zajmując kilka ruchomości musiał dokonać opisu każdej z nich, itd.
Doszło do paradoksalnej sytuacji, w której dopiero teraz – ponad 5 lat od zajęcia mojej firmy – naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku usiłuje rozliczyć się z przeprowadzonego postępowania egzekucyjnego. Właśnie wszczął kontrolę skarbową, o którą wcześniej zabiegałam i której przeprowadzenia mi odmówił. Jest z tym potężny kłopot, ponieważ nic mu się nie zgadza i jak stwierdził w piśmie nr 1419/ZW/070/II/d/48/2010/14 z dn. 03.12.2010 r. cytuję: „W celu ustalenia stanu prawnego dotyczącego dokumentów związanych ze sprzedażą ruchomości zajętych w postępowaniu egzekucyjnym planuje przeprowadzenia kontroli doraźnej w tym zakresie.”
Przypilnowanie protokołu zajęcia - jak widać na moim przykładzie - jest bardzo ważne dla zobowiązanych. Niebezpieczne jest również dla całej pozostałej populacji ludzkiej, która znajdzie się w okolicy mienia zobowiązanego, ponieważ przy takim pojmowaniu art. 99 upea przez pracowników organów skarbowych mogą zająć wszystko bez wpisania do protokołu zajęcia. Byle byłoby połączone z ruchomością wpisaną do protokołu zajęcia. Przykład? Jak zajmują lokomotywę, to razem z torami, dworcami i całą pozostałą infrastrukturą. I tym sposobem mogą wyjść poza granice Polski, anektować ziemie, na których te tory zlokalizowano. Tylko oceany mogą ograniczyć ich imperialistyczne zapędy. A przy okazji „wyjmują” kilka lat z życiorysu zobowiązanym na odkręcanie tego. Jak dowodzi moja historia nie jest to ani łatwe, ani przyjemne.
Np. ów fider, to jak wcześniej napisałam, to specjalistyczny kabel o ok. 3 cm średnicy (nie pamiętam, ile miał dokładnie). W środku znajduje się plastykowa, biała spirala. Przenosi on dźwięk produkowany w studiu radiowym do części nadawczej. Od 5 lat tłumaczę to organom skarbowym. Nadaremnie. W powyżej cytowanym piśmie naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku stwierdza, że jest to… „zasilacz, linia przenosząca drgania elektryczne wielkiej częstotliwości od anteny nadawczej albo odbiorczej do odbiornika radiowego”. Nie na tę głupotę nie ma lekarstwa. Przy rozpatrywaniu tej sprawy prawdopodobnie naczelnikowi mylą się słupy transformatorowe z anteną. Nie przekonuje go argument, że w niemal każdym mieszkaniu jest radio i gdyby musiało być ono połączone z moimi antenami, to Słońca nie oglądałby przez cały rok przez kopułę fiderów. Nie zakwitłyby stokrotki i wyginęły bociany. A później cała ludność w promieniu zasięgu nadajnika i anten, bo pod szczelną kopułą fiderów znalazłby się i Orlen (ok. 5 km od anteny) ze swoimi potężnymi kominami , których produkcja utknęłaby w kopule zamiast wylecieć w Kosmos. Płock, jak wiadomo, nie jest kurortem. Gdyby poborca opisał ów fider w protokole zajęcia, to może naczelnik nie pisałby bzdur?
Ale okazało się, że wpisał go wcale do protokołu zajęcia. Mimo to biegły skarbowy jego część wycenił, czyli widział go. Biegły sądowy nawet uwiecznił na zdjęciu. Ale nie ma go wśród rzeczy wydanych nabywcy. Nie zwrócono go mi. Co się z nim stało do dziś naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku uporczywie odmawia mi odpowiedzi na ten temat. Dlatego nie wiem, czy w dalszym ciągu jestem jego właścicielką, czy został zniszczony, ukradziony, podarowany, wydzierżawiony za ciężkie pieniądze, itd. Wiadomo tylko, co zeznał A. Dymowski, czyli prawdę: „Nie zająłem fidera. Gdybym wiedział, że przedstawia wartość, to bym go zajął”. Chodzi o sporą kwotę, która zaginęła w toku prowadzonego postępowania egzekucyjnego prowadzonego przez płocki Urząd Skarbowy.
Albo inny przykład. Poborca wpisywał do protokołu zajęcia pojemności twardych dysków. Później w czasie dozoru dyski z zajętych komputerów znikły i pojawiły się inne – nie moje. Teraz naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku stosuje zadziwiające uniki i wyjaśnienia typu (cały czas cytaty z pisma 1419/ZW/070/II/d/48/2010/14): „Warto zwrócić uwagę, że praktyka podawania przybliżonych pojemności dysków przez sprzedawców i producentów jest powszechnie przyjęta (zatem wskazanie, że dysk ma 40 GB nie oznacza, że ma dokładnie taką pojemność, lecz że jest ona zbliżona do tej wartości).” Różnice według dokumentów sporządzonych na zlecenie organu egzekucyjnego wynoszą nawet 10 GB. Tam, gdzie występuje niezgodność ponad 63 GB naczelnik przypuszcza, że wynika to z braku przecinków w pojemnościach w protokole zajęcia. Tym samym sam kwestionuje wiarygodność tego dokumentu. Na czym opiera domniemanie, że protokół zajęcia zawiera nierzetelne opisy ruchomości, nie wiadomo, ponieważ ów dokument nie został sprostowany. Mimo posiadanej wiedzy o nierzetelności protokołu przez ponad 5 lat nie wycofał tego urzędniczego śmiecia z obiegu prawnego, a wręcz dowodzi, że zastał sporządzony prawidłowo.
Takich przykładów z własnego postępowania egzekucyjnego mogę podać kolejnych kilka stron.
Chcę podkreślić, jak ważny jest protokół zajęcia wobec zajmowanego stanowiska organów skarbowych i traktowania tego dokumentu. Moja rada? Wszystko, co bierze w rękę poborca – chociaż „mój” zachował się uczciwie przyznając, że np. nie zajął fidera – należy spisać i sfotografować razem z okolicą, aby w przyszłości uniknąć kłopotów. Nie rozstawać się z dyktafonem i kamerą rozmawiając z pracownikami egzekucyjnymi. Na spotkania z nimi chodzić ze świadkami. Zanim usiądziecie na krześle sprawdźcie, czy nie ma na nim naklejki o zajęciu, bo zajmą połączone z nim spodnie, a nie wykluczone, że i skarpetki.