wtorek, 13 grudnia 2011

komentarz do przysłanego komentarza

Taki oto komentarz ktoś mi przysłał do posta "Odbiór zajętych ruchomości – teoria" i postanowiłam odpowiedzieć wykorzystując okazję do przypomnienia się i obowiązków poborcy:
Szanowna Pani Podatniczko
Z tego co pani napisała to wywnioskować można, że miała Pani zadłużenia podatkowe. A więc nie wywiązała się Pani z obowiązku obwarowanego w przepisach ustawy podatkowej a także wynikającego Z Konstytucji jako aktu nadrzędnego.
Myślę, że poborca skarbowy, którego szkaluje Pani jako dłużniczka, nie przyszedł do Pani sam lecz na kolejne zaproszenie organów podatkowych.
Podejrzewam że złożyła Pani deklarację podatkową, gdzie oznaczony jest ustawowy termin do zapłaty. Mając trudności płatnicze mogła Pani wystąpić do NUS o przesunięcie terminu zapłaty, bądź rozłożenie podatku na raty.
Oczywiście duma Pani jako dziennikarki nie pozwoliła na to, aby takie podanie do NUS napisać. Dostała Pani następnie upomnienie z organu podatkowego też Pani na to nie zareagowała. Dostała Pani wreszcie kopię tytułu wykonawczego wraz z zajęciem wierzytelności, też zero reakcji z Pani strony.
No i wreszcie po wyczerpaniu się tych czynności upominawczych trafił do Pani poborca skarbowy.
Pani zamiast skupić się na niesolidnym podatniku polała pani pomyje na poborcę skarbowego.
Z tego ci Pani napisała nie zgadzam się z Pani tezą, że poborca zamiast wykonać czynność egzekucyjną odbioru ruchomości winien zając się poszukiwaniem nie majątku, a miejsca pobytu dłużniczki podatkowej. Tu chyba Pani przesadziła. Protokół zajęcia i odbioru jest ważny z chwilą podpisania go przez poborcę skarbowego. Taki jest zapis prawny. A gdzie niech sobie Pani skwapliwie poszuka.
Dywaguję, gdyby zobowiązany nie chciał podpisać protokołu zajęcia czy też odbioru to poborca ma odstąpić od czynności, aż Pani Zobowiązana dziennikarka się namyśli? Chyba nie bowiem nie dokonano by żadnych czynności przy tak upierdliwych dłużnikach. Anonimowy

Moja odpowiedź:

Mój Nowy Przyjacielu/Przyjacielko
Odnośnie mojego ewentualnego zadłużenia na dzień zajęcia firmy wypowiedziałam się we wcześniejszych wpisach i – nie z dumy, lecz najczystszej postaci lenistwa – nie będę się powtarzać. I uważam tę sprawę za zamknięta pomiędzy nami.

A skoro jesteśmy przy mojej dumie w związku z możliwością odłożenia zapłaty podatku lub rozłożenia go na raty, to także opisałam jak to wyglądało w moim przypadku przestrzegając innych na tym blogu, aby nie poszli za moim przykładem, bo napytają sobie biedy. Oczywiście stało się tak podpuścił mnie poborca, Dowody jakie mam na to, wymieniłam na blogu. A więc i tę sprawę mamy z głowy.
Nie wylewam pomyj na głowę poborcy, lecz działam w interesie społecznym przestrzegając innych zobowiązanych.

Zdecydowałam się zawrzeć tę trudną przyjaźń oraz poświęcić swój czas tylko ze względu na ostatnie dwa akapity, ponieważ błądzi Pani/Pan w ciemności. Otóż, fantastycznie, że zapoznałeś się Mój Drogi Nowy Przyjacielu z ustawą nadrzędną. Teraz na dzieło mniejszej wagi, ale bardzo istotne dla obydwu stron postępowania egzekucyjnego, a jest to dokument o skomplikowanej nazwie „Instrukcja organizacji pracy działu egzekucyjnego w zakresie realizacji zadań wykonywanych przez poborców skarbowych” nr 02/RI/SZJ/UNI/1/04 wdrożona do stosowania w płockiej placówce fiskusa od 01.06.2004 r. Czy obecnie jest ona w użyciu? – nie wiem. Natomiast wiem, że z pewnością obowiązywała w trakcie mojego postępowania egzekucyjnego. Wiem również – ta informacja może się Pani/Panu przydać – że bardzo podobna była zamieszczona na stronie Urzędu Skarbowego w Ełku w zakładce walka z korupcją. Powracając do Płocka i Pani/Pana wpisu:
Z tego ci Pani napisała nie zgadzam się z Pani tezą, że poborca zamiast wykonać czynność egzekucyjną odbioru ruchomości winien zając się poszukiwaniem nie majątku, a miejsca pobytu dłużniczki podatkowej. Tu chyba Pani przesadziła. Protokół zajęcia i odbioru jest ważny z chwilą podpisania go przez poborcę skarbowego. Taki jest zapis prawny. A gdzie niech sobie Pani skwapliwie poszuka.

i porównajmy zapisy owej Instrukcji, rozdziału 5.4 Realizacja służby przez poborców skarbowych. Obowiązkiem poborcy – w sytuacji, kiedy nie ma zobowiązanego, zastanie on drzwi zamknięte: „… powinien dowiedzieć się u dozorcy lub sąsiadów, gdzie przebywa zobowiązany, czy jego nieobecność ma charakter trwały, czy przejściowy, gdzie pracuje i kiedy powraca z pracy. Przy uzyskiwaniu powyższych informacji należy zachować szczególny takt i ostrożność. Zebrane informacje poborca notuje w relacji, podając zarazem źródło informacji. Do czego jest konieczna obecność zobowiązanego wyjaśnia paragraf 2 i 3 tego samego rozdziału i tej samej Instrukcji: obowiązkiem poborcy jest:
1.      okazać legitymację
2.      wręczyć odpis tytułu wykonawczego, jeżeli nie był wcześniej doręczony,
3.      wezwać zobowiązanego do dobrowolnej zapłaty egzekwowanej należności, 

4.      odstąpić od czynności egzekucyjnych jeżeli zobowiązany okaże dowody stwierdzające uiszczenie, umorzenie, odroczenie terminu płatności, rozłożenie na raty spłaty należności.

Ponadto w swojej anonimowej wypowiedzi myli Pani/Pan zajęcie z odbiorem.

I ostatni fragment; „Dywaguję, gdyby zobowiązany nie chciał podpisać protokołu zajęcia czy też odbioru to poborca ma odstąpić od czynności, aż Pani Zobowiązana dziennikarka się namyśli? Chyba nie bowiem nie dokonano by żadnych czynności przy tak upierdliwych dłużnikach” Wyjaśnijmy teraz te kocopoły. Nie miało znaczenia dla przebiegu postępowania egzekucyjnego fakt podpisania protokołu zajęcia przeze mnie, ponieważ ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nie przewiduje czegoś takiego. Formularz opracowany przez ministra finansów – także nie przewidział rubryki podpisania protokołu zajęcia przez zobowiązanego. Inna sprawą jest doręczenie tego dokumentu zobowiązanemu. Odpis protokołu zajęcia i odbioru musi być doręczony zobowiązanemu – art. 98 upea i jest rubryka na dokonanie tego podpisu. Jeszcze inną sprawą jest adnotacja o odbiorze w protokole zajęcia i odbioru ruchomości. Tu minister finansów opracowujący formularz tego dokumentu stwierdził, iż ma ją podpisać wydający faktycznie ruchomości poborcy. I tyle – jak to było u mnie – opisałam. W powyższym fragmencie mylił Pan/ani również czynność zajęcia i czynność odbioru. Z powyższego wnoszę, że albo jest Pan poborcą, który dokonywał mojego postępowania egzekucyjnego albo jest Pan/Pani uczniem szóstej klasy podstawowej, któremu na lekcji historii kazano przeczytać Konstytucję i zakończył jej lekturę na paragrafie 2 i nudząc się trafił na mój blog. Dla poszerzenia horyzontów załączam fragment instrukcji z rozdziałem Realizacja służby.
Z pozdrowieniami
Podatniczka.

Aktualności:

W tym problem, że nie ma żadnych nowości w moim postępowaniu egzekucyjnym i jego okolicach. Urozmaiceniem 6 grudnia br miała być karna poborcy (kilkanaście zarzutów korupcyjnych) i Agaty D., pracownicy Urzędu Skarbowego w Płocku (nakłanianie do fałszywych zeznań), ale nie odbyła się, ponieważ sędzia zachorował.
W dalszym ciągu (zaczynam trzeci miesiąc) czekam na uzasadnienie wyroku z Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Na połowę stycznia 2012 r. wyznaczono termin rozprawy z pozwu zamieszczonego na tym blogu. Jak się dowiadywałam nie odpowiedziała jeszcze na niego Prokuratoria Generalna Skarbu Państwa, choć pozew miała wysłany 08.08, 2011 r. i 20 dni udzielone przez Sąd na odpowiedź. 

Instrukcja 2 strony:

sobota, 8 października 2011

Jak nie rozliczać się z podatków

Kłamstwo M. Imielskiego

Skoro ja  nie muszę się rozliczać się z podatków, to i Ty Czytelniku nie musisz. Moja deklaracja podatkowa wygląda jak wyżej strona z deklaracji VAT:  zamiast kwot podatków wpisane są znaki zapytania. I nikt mnie nie rusza, nie ściga. Nikt mnie nie wzywa do prawidłowego wypełnienia podatków. Przyczyna wyłączenia mnie spod obowiązującego prawa jest prosta: Urząd Skarbowy w Płocku przez ponad 5 lat nie rozliczał przeprowadzonego przez siebie postępowania egzekucyjnego. Faktury, które Maciej Imielski, naczelnik tej placówki  wystawił z rażącym naruszeniem terminu powodowały, że nie mogłam i w dalszym ciągu nie mogę rozliczać podatków.

Właśnie jestem po lekturze informacji Polskiej Agencji Prasowej pt.:  Eksperci: urzędy skarbowe za rzadko korygują nasze deklaracje”. Naprawdę warto przeczytać ten artykuł. Otóż, wypowiadają się w  eksperci podatkowi m.in. Marek Kolibski z kancelarii Kolibski Nikończy Dec  Partnerzy, Anna Misiak z MDDP Michalik Dłuska Dziedzic i Partnerzy, ubolewający, że urzędy skarbowe za rzadko korygują deklaracje podatkowe działając z urzędu. Według PAP ich zarzuty odparł Mirosław Kucharczyk, rzecznik prasowy Izby Skarbowej w Warszawie powołując się na względność i podpierając się liczbami poprawionych deklaracji.

Wypowiada się też w nim rzeczony M. Imielski, naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku. Stwierdził on, iż latach 2009-2011 skorygował 522 deklaracji działając z urzędu. Ale powiedział również cytuję: „Urząd Skarbowy w Płocku skupia działania kontrolne na sprawach, w których istnieje uzasadnione podejrzenie uszczuplenia podatkowego w kwotach znacznie wyższych niż 1 tys. zł.” Jak dowodzi mój przykład oszukał dziennikarza PAP.

Dowód:

Moje mienie (część) organ egzekucyjny sprzedał na początku 2006 r. Jak już wiadomo z faktur publikowanych na tym blogu nie wystawił faktur w ustawowym 7-dniowym terminie. Dopiero po ogólnopolskich awanturach i wsparciu dziennikarzy m.in. Magdaleny Majkowskiej z „Dziennika-Gazety Prawnej” został zmuszony do wystawienia faktur na początku 2011 r. A zatem przez ponad 5 lat nie rozliczałam tego przychodu w PITach. I. Imielski nie skupił się na działaniach kontrolnych w moim przypadku z prostej przyczyny: musiałby ścigać sam siebie m.in. z kodeksu karno-skarbowego za niewystawienie faktur. Kiedy wnioskowałam o kontrolę odmówił mi postanowieniem. Izba Skarbowa w Warszawie Ośrodek Zamiejscowy w Ciechanowie również mi odmówiła. Tym samym naruszyli moje konstytucyjne prawa. Unijne zresztą też. Okazuje się, że w tym egzotycznym kraju każdy może skutecznie wnioskować np. donosem o skuteczną kontrolę w każdej firmie poza swoją własną.

Pozostaje jeszcze sprawa do wyjaśnienia z publikacji PAP kwoty, jaka wchodziła w moim przypadku. I wyjaśniam, iż w 2011 r. Imielski wystawił faktury na ponad 30 tys. zł. Podatki niech każdy sobie sam obliczy w zależności, jak mu będzie łatwiej niech wybierze dowolny próg podatkowy, którym byłam. I w każdym przypadku jest to kwota wyższa niż 1 tys. zł. A mimo to Imielski nie przeprowadził obowiązkowej kontroli. W moim przypadku i do mojej osoby prawa on nie stosował.  I jest w tym oczywiście bezkarny. Schowany za plecami Grażyny Adaszkiewicz, Andrzeja Pierza, Macieja Młodzikowskiego i Jacka Rostowskiego. Po prostu.

Teraz będzie tłumaczył, że na kontrolę ma 6 lat albo, że „skupianie” utrudnia mu spacer mrówek na Saharze. Według mojej opinii wydanej na podstawie własnych doświadczeń ci ludzie zawodzą wraz z systemem.


W artykule PAP małą ilość korygowanych deklaracji M. Imielski wytłumaczył, że dzieje się tak dlatego, że błędów w deklaracjach jest mało, ponieważ dane do systemu Poltax wprowadzają przy petentach. Otóż, mechanizm jest prosty – jak wynika z tego, co widziałam. W okienkach najczęściej siedzą stażyści. Kiedy wręczałam delikwentowi deklarację ze znakami zapytania, patrzą na nią mocno skonsternowani. Na twarzach widać ogromny wysiłek myślowy. Zaczyna się lekka przepychanka słowna między nami. W końcu po negocjacjach ustalamy, że pójdą do kierowniczki sali obsługi klienta. I idą z lękliwie zaczerwienionymi buziakami na miękkich nogach. Kierowniczka sali idzie z plikiem moich kwitów do szefowej wydziału. Czekam pół godziny. Wraca stażysta i stwierdza, że przyjmie deklarację ze znakami zapytania. Zazwyczaj taki dzieciak jest też mocno zdziwiony i tłumaczy się: Wie pani, nie tego nas uczyli.

- A co kazali panu/pani wpisać do Poltaxu zamiast znaków zapytania?

- O zł.

- Ale ja nie zgłaszam zera w deklaracji, tylko znaki zapytania.

- Ja wiem, ale tak mi kazali.

Co miałam z dzieckiem, któremu zależy na tej pracy dyskutować albo psuć mu karierę? Tak załatwiają wpisy w systemie Poltax. Jak dowodzi mój przykład wpisać tam można wszystko i to nie zawsze w zgodzie z deklaracją. Były takie sprawy i w Płocku i Polsce. Jak dowodzi mój przykład żadna instytucja nadrzędna nad Urzędem Skarbowym w Płocku nie kontroluje zgodności wpisów z deklaracjami, bo gdyby w trybie nadzoru sprawdzała, to mój przypadek byłby wychwycony przysłowiowe wieki temu i byłabym już dawno po postępowaniu podatkowym i wiedziałabym, co wpisać do deklaracji. Można jeszcze zapytać, czy taki proceder wpisów do Poltaxu  jest zgodny z prawem? Raczej tak, ponieważ – jak poinstruowała mnie przyjaciółka, pracownica Urzędu Skarbowego w Płocku – mają ministerialną instrukcję, która nakazuje im wpisywać w rubryki tam, gdzie coś jest niewyraźnego, zapomnianego lub znaki zapytania - zera. Przypuszczam, że po to, aby na końcu wyszedł błąd, który można skorygować działając albo z urzędu, o czym mowa w artykule PAP albo w kontroli podatkowej, o której mówił Imielski. Tylko, że to nie działa w takich przypadkach jak ja.




piątek, 7 października 2011

dozór zajętych ruchomości – art. 100 upea – cz. 1

Po zajęciu ruchomości prawo daje poborcy dwie możliwości:

1. pozostawienie ich pod dozorem zobowiązanego, domowników lub innych osób, u których ruchomość zajął,
2. jeżeli ruchomość nie może być zostawiona w miejscu zajęcia i nie ma osób chętnych do wzięcia jej w dozór przechodzi ona pod dozór organu egzekucyjnego.
Praktyka stosowana w Urzędzie Skarbowym Płock jest jeszcze jedna: pozostawienie zajętych ruchomości bez dozoru. Wyjaśnię to na moim przykładzie.
W dniu zajęcia ruchomości nie byłam obecna w redakcji. Razem z przyjaciółką wyjechałyśmy do Warszawy do Pawła Rochowicza, do redakcji „Rzeczpospolitej”, ponieważ zamierzał opisać historię skarbową jej męża  i to później zrobił. W czasie tego wyjazdu zjawił się poborca Artur Dymowski i zajmował ruchomości. To, co działo się w trakcie zajęcia winna byłam odtworzyć z protokołu zajmowania ruchomości. Niestety, dokument ten został sporządzony z rażącym naruszeniem prawa i bezgraniczną niechlujnością w mojej ocenie.
W protokole zajęcia i odbioru ruchomości jest specjalna rubryka pt.: Dozór. Tam osoba, której poborca powierza dozór winna była potwierdzić fakt przyjęcia dozoru  własnoręcznym podpisem. Skoro mnie nie było , to oczywistym jest, że nie potwierdziłam faktu przyjęcia dozoru. Dodatkowo w protokole zajęcia i odbioru ruchomości poborca w rubryce Adnotacje wpisał, że pracownicy obecni przy zajęciu odmówili mu przyjęcia protokołu i dozoru. A więc komu poborca w dn. 21.11.2005 r. został zajęte ruchomości w dozór? Z dokumentu to nie wynikało. Po prostu wyszedł z redakcji zostawiając zajęte ruchomości bez rzeczywistego dozoru. Artykuł 100 upea jest fikcją.
Była wprawdzie możliwość wychwycenia tego niechlujstwa urzędniczego poborcy przez osoby zajmujące się moim postępowaniem egzekucyjnym Z. Nowakowską i M. Kaczorowskiego, ale tego nie uczynili, choć mieli obowiązek wynikający z „Instrukcji organizacji pracy działu egzekucyjnego w zakresie realizacji zadań wykonywanych przez poborców skarbowych” nr 02/RI/SZJ/UNI/1/04 sprawdzić m.in. „…czy ruchomości pozostawiono pod dozorem i czy osoba, której powierzono dozór stwierdziła przyjęcie ruchomości pod dozór…”. Obowiązki wynikające z tej instrukcji – też są fikcją. Nie znalazłam takiego prawa, które obowiązywałoby płockich urzędników skarbowych w egzekucji.
Do dziś nie wiem, mimo parodii procesu (moja opinia) w wykonaniu E. Fabirkiewicz z płockiego Sądu Okręgowego, kto dozorował ruchomości po opuszczeniu przez poborcę siedziby firmy. Kiedy usiłowałam dojść do prawdy M. Imielski, Z. Nowakowska i M. Kaczorowski rozpoczęli chocholi taniec polegający na tym, że zaczęli twierdzić, że poborca kazał sekretarce powiadomić mnie o dozorze, co było oczywistą nieprawdą. Można było np. przesłuchać świadków na tę okoliczność lub po prostu wziąć bilingi telefoniczne. Żadnego z tych dowodów nie przeprowadzono. Przed czym się bronili kłamstwem? Przed oczywistością, którą pięknie opisał prof. Roman Hauser w komentarzu do art. 100 upea w publikacji pt.: „Postępowanie  egzekucyjne w administracji. komentarz” wyd. C. H. Beck. Otóż, jego zdaniem: „Ustanowienie dozorcy należy do obowiązków poborcy skarbowego. Poborca skarbowy oddając rzecz pod dozór, powinien przed tym upewnić się, czy osoba, której powierza dozór, daje należytą gwarancje pełnienia tej funkcji.” Dalej profesor twierdzi, że niedopełnienie tego obowiązku jest uchybieniem uprawniającym do pociągnięcia odpowiedzialności Skarb Państwa.
Co z tego w praktyce stosowanej w Urzędzie Skarbowym Płock? Dozór można przydzielić dowolnemu delikwentowi zaocznie i bez jego zgody. I oczywiście bez podpisu potwierdzającego przyjęcie dozoru w protokole. Później w dn. 23.11.2005 r. w tej rubryce poborca kazał mi potwierdzić przyjęcie protokołu zajęcia i odbioru ruchomości. Moim zdaniem wymyślili te procedurę po to, aby okradać bezkarnie zobowiązanych.




sobota, 24 września 2011

Dlaczego boję się sędzi Ewy Fabirkiewicz?

Boję się Ewy Fabirkiewicz, sędzi Sądu Okręgowego w Płocku, ponieważ boję się stylu w jakim dochodzi ona do wydania wyroku. Zanim ktokolwiek zdecyduje się na szukanie sprawiedliwości w procesach odszkodowawczych musi uwzględnić wszystkie okoliczności i bariery.  A więc na początku szukać urzędniczego niechlujstwa i złamań prawa  organu egzekucyjnego i jego pracowników, oszacować straty, wykazać związek pomiędzy nimi. To zazwyczaj nie jest trudne. Znacznie gorzej przewidzieć jest, co zdarzy się w sądzie.

Z Ewą Fabirkiewicz miałam wcześniej do czynienia trzy razy. Po raz pierwszy usłyszałam o jej istnieniu w czasie kampanii wyborczej samorządowej. W czasie jej trwania kandydat na prezydenta Płocka oskarżył moją gazetę w trybie wyborczym. My twierdziliśmy, że pewną nieruchomość w centrum Płocka nabył za symboliczną złotówkę i to go uraziło. Na sprawę przyniósł kilka rachunków z różnych instytucji np. nadleśnictwa twierdząc, że to one właśnie stanowią zapłatę za nieruchomość. Na fakturach nie było o tym mowy. Wydawało mi się logiczne, że taki „dowód” nie przemoże przejść. A jednak.  Pod orzekaniem przez E. Fabirkiewicz sprawę przegrałam. Odwołałam się do Warszawy i tu apelację pozostawiono bez rozstrzygnięcia ze względu na fakt, iż w międzyczasie płocczanie dokonali już wyboru prezydenta. Opisany kandydat przepadł.

Drugie spotkanie z E. Fabirkiewicz  było w 2005 r. Otóż, „Gazeta Wyborcza” tutejszy dodatek lokalny  zamieścił cykl artykułów pomawiających mnie o chęć przyjęcia łapówki. Po trzech pierwszych publikacjach jeszcze nie reagowałam licząc na samoopamiętanie konkurencyjnych dziennikarzy.  To był mój błąd. Po dalszych publikacjach do działania zmobilizowali mnie rodzice i znajomi. Poszłam do redakcji i poprosiłam o sprostowanie oraz przeprosiny. Postawiłam również ultimatum, że jeżeli nie odwołają wszystkiego, to zaskarżę ich do sądu. Odmówili, więc nie miałam wyjścia. Jak obiecałam tak uczyniłam: złożyłam pozew do sądu. Znów trafiłam na E. Fabirkiewicz. Powołałam tylko dwóch świadków: rzeczników z Prokuratury Rejonowej w Ostrołęce i w Płocku. Wyszło na moje, czyli że dziennikarze  byli niestaranni i nierzetelni. W uzasadnieniu wyroku E. Fabirkiewicz potwierdziła to, ale sprawę przegrałam. Znów odwołałam się do Sądu Apelacyjnego do Warszawy, który zdecydował o jej powrocie do Płocka. Uzasadnienie Sądu Apelacyjnego było moim zdaniem miażdżące dla E. Fabirkiewicz. Nie zdziwiło mnie to, bo jak może nie ubliżać człowiekowi posądzenie o łapówkarstwo? Po takim uzasadnieniu apelacji mecenas „Gazety Wyborczej” lokalnego dodatku sam stwierdził, że sprawę mają przegraną i zaproponował ugodę. Przyjęłam ją. Przeprosiny ukazały się w lokalnym wydaniu.
Moje trzecie spotkanie na sali sądowej z E. Fabirkiewicz było w czasie procesu odszkodowawczego w związku z przeprowadzonym postępowaniem egzekucyjnym opisywanym w tym blogu. Mniej więcej wiedziałam już co mnie czeka. I nie było to nic dobrego. Nie chcę na razie znów powtarzać m.in. argumentacji z tego blogu i opisywać dokumentów. Styl załatwiania interesantów przez E. Fabirkiewicz opiszę na znacznie krótszym przykładzie, ponieważ jest znacznie mniej faktów i kwitów. Swoją sprawę opisze dokładniej w kolejnych wpisach  (13.10.2011 r. w Sądzie Apelacyjnym ma zapaść rozstrzygnięcie).

Sprawa Kazimierza Wolińskiego:
W wyborach samorządowych w pobliskim Radzanowie Kazimierz Woliński startował na wójta i na radnego. Swojego kontrkandydata, dotychczasowego wójta, oskarżył o malwersacje pieniędzy m.in. przy rozbudowie szkoły podstawowej. Wójt poczuł się znieważony i wystąpił z pozwem w trybie wyborczym. Rozprawa była krótka. Zeznawał wójt i uprzedzony o odpowiedzialności karnej; stwierdził krótko, że w gminie była kontrola Regionalnej Izby Obrachunkowej w 2006 r., która nie stwierdziła nieprawidłowości w finansach. Wolińskiego z nerwów aż podniosło na ławie oskarżonych. Zażądał (wnioskował) o przeprowadzenie dowodów mających świadczyć, że żadnej kontroli RIO nie było. Sąd (E. Fabirkiewicz) oddalił te wnioski. W uzasadnieniu dowodził powołując się m.in. na zeznania pomówionego , że dotychczasowy wójt jest wiarygodny i kontrola RIO była, za to nie było defraudacji. Woliński apelację pisał zdając się na instynkt, gdyż nie doręczono mu w czasie uzasadnienia. Natychmiast po rozprawie udał się do Urzędu Gminy z wnioskiem-pytaniem: czy w 2006 r. była kontrola RIO.  Był czwartek. Naród miał głosować w niedzielę. 

 Tym razem odwołanie trafiło do Sądu Apelacyjnego w Łodzi. Tu skład sędziowski: Janina Wlazło, Małgorzata Dzięciołowska i Wincenty Ślawski potrzymał ustalenia E. Fabirkiewicz – sygn. akt I Acz1151/10 z dn. 18.11.2010 r.  A nawet we własnym orzeczeniu powołał się na dowód w postaci protokołu z kontroli RIO, cytuję uzasadnienie: „Z akt sprawy, w tym z protokołu kontroli przeprowadzonej w 2006 r. przez Regionalną Izbę Obrachunkową nie wynika, ażeby realizacja w/w inwestycji była przeprowadzona w sposób nieprawidłowy czy też ażeby w jej trakcie doszło do nadużyć ze strony wład Gminy Radzanowo”.

Dotychczasowy wójt mając w ręku uzasadnienie E. Fabirkiewicz wygrał w cuglach wybory z Wolinskim. Uzasadnienie wyroku E. Fabirkiewicz było rozplakatowane w całym okręgu wyborczym. Fruwało na zebraniach. Podawane było z ręki do ręki.  Wolińskiemu zabrakło 8 głosów do wejścia do rady.
W poniedziałek, już po wyborach, Woliński otrzymał pismo z Urzędu Gminy, że w 2006 r. nie było żadnej kontroli RIO.
- A wnioskowałem o przeprowadzenie takiego dowodu. Sąd to odrzucił. Gdyby nie to byłbym radnym –  rozgoryczony podsumował stoczona batalię. – To była wyjątkowo prosta sprawa, której nie mogłem przegrać. A jednak!
Zdumiony własną porażką złożył wniosek o podejrzeniu popełnienia przestępstw do Prokuratury Rejonowej w Płocku m.in. na niedopełnienie lub przekroczenie obowiązków przez sędziów.
- W grę wchodzi też moim zdaniem – stwierdza Woliński – fałszowanie dokumentacji akt sądowych, ponieważ nie mogę zrozumieć, jak znalazł się w nich protokół z kontroli RIO, na który powołuje się Sąd Apelacyjny z Łodzi, której nie było. Oczywistym jest także dla mnie, że wójt zeznawał nieprawdę.
Potrójnie przegrany wyklucza niechlujstwo sądu i nie wierzy, że orzekali bez zapoznania się z rzeczywistymi aktami sprawy.
Prokuratura Rejonowa w Płocku odmówiła wszczęcia śledztwa. Sąd Rejonowy w Płocku podtrzymał to stanowisko prokuratury. Koniec sprawy. Teraz Woliński pisze skargi na Berdyczów, czyli do ministra sprawiedliwości, a ten odsyła jego korespondencję do załatwienia w… Płocku.
Jest się czego bać? Moim zdaniem – tak. Jeżeli w związku z prowadzonym postępowaniem egzekucyjnym domagasz się od  Państwa Polskiego odszkodowania, to trzeba się liczyć z tym, że dopiero stanie się to w Strassburgu. Należy na to przeznaczyć kilka dodatkowych zmarnowanych lat.
Skan Urzędu Gminy w Radzanowie, że nie było kontroli RIO w 2006 r.:

czwartek, 22 września 2011

Obwieszczenie o licytacji - art. 105a upea

Przepis ten ustawodawca tak jasno sprecyzował, że urzędnicy państwowi pasożytujący na żywej tkance państwa polskiego musieli trochę – naprawdę niewiele – wysilić się, aby wymyśleć patent na jego omijanie.  Jak zwykle w takich przypadkach brakuje im finezji, kreatywności i lekkości intelektualnej:  wybierają jazdę po bandzie.
Ustawodawca w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji zażyczył sobie, aby niszczonego finansowo dek wenta informować co najmniej trzy dni przed licytacją, a więc przed terminem należy mu doręczyć obwieszczenie o licytacji. W tymże dokumencie winno być wspomniane, gdzie i kiedy ma się odbyć licytacja, jakie ruchomości mają być wystawione na sprzedaż i na jakie kwoty zostały one oszacowane. Ponadto ma informować o możliwości ich obejrzenia przed licytacją. 
Obwieszczenie to wywiesza się na tablicy ogłoszeń w skarbówce organizującej licytację oraz wszędzie tam, gdzie mogą przebywać potencjalni klienci. Jeżeli wartość sprzedawanej ruchomości przekracza kwotę 4 500 zł, to musi być ono także opublikowane w lokalnej prasie. 
Tyle prawo, a teraz bezprawie, czyli praktyka:
w moim postępowaniu egzekucyjnym oczywiście taki dokument powstał. Spełniał wszystkie warunki narzucone przez ustawodawcę. I teraz pytanie: jak urzędnik państwowy może ustawić licytację tzn. wyeliminować z  niej potencjalnych klientów i zobowiązanego w celu sprzedaży firmy wybranemu nabywcy? Jest na to bardzo prosty sposób. Otóż, podaje się w obwieszczeniu o licytacji dwa adresy jej przeprowadzenia. Licytacja moich ruchomości prowadzona przez jednego poborcę  miała się odbyć jednocześnie o godz. 9.00 w lokalach przy ul. 3 Maja 18 i ul. Kochanowskiego 1. Osobom mieszkającym poza granicami Płocka wyjaśniam, że budynek przy ul. Kochanowskiego 1 jest 10-piętrowy i Marek Kołodziejski podpisany pod obwieszczeniem nie raczył poinformować , w którym lokalu ma się odbyć licytacja. Przeszukanie takiej budowli od piwnic po strych jest zajęciem dość czasochłonnym. Przypuszczam, że potencjalni nabywcy wycofywali się z licytacji w okolicach czwartego piętra ok. godz. 18.00 następnego dnia. Nie trzeba dodawać, że licytacja w ogóle się nie odbyła w lokalu przy ul. Kochanowskiego 1. Kiedy na to złożyłam skargę Andrzej Pierz, zastępca dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie nie dopatrzył się naruszenia upea.  Dowodem na to, że licytacja nie odbyła się w lokalu pry ul. Kochanowskiego 1 jest protokół licytacyjnej sprzedaży, w którym wymieniono jako miejsce jej przeprowadzenia lokal przy ul. 3 Maja 18. W rzekomej licytacji miało podobno uczestniczyć dwóch innych poborców z Urzędu Skarbowego Płock, ale nie podpisali tego pseudodokumentu. Nadzwyczaj prosta metoda: licytacja dla wtajemniczonych mimo np. ogłoszeń w prasie.
Kiedyś miałam okazję przesłuchiwać M. Kołodziejskiego, więc zapytałam jak to możliwe, aby poborca miał przeprowadzić licytację w tym samym terminie o tej samej godzinie w dwóch różnych miejscach.  Szczególnie interesował mnie aspekt praktyczny, ponieważ teoretycznie taką opcję przewidywał Einstein (Albert). Do tej pory naukowcy szukają tunelów czasu, a tu miało okazać się, że w płockiej skarbówce mają i z powodzeniem stosują aparaturę do podboju Kosmosu. Kołodziejski w odpowiedzi zatrzepotał tylko przykrótkimi rzęsami. W stosowanie urządzeń do przemierzania czasoprzestrzeni przez płockich orłów fiskusa wierzy także Prokuratura Rejonowa Płock, która odmówiła wszczęcia śledztwa, ale to oddzielny temat. 
Przepis ten ustawodawca tak jasno sprecyzował, że urzędnicy państwowi pasożytujący na żywej tkance państwa polskiego musieli trochę – naprawdę niewiele – wysilić się, aby wymyśleć patent na jego omijanie.  Jak zwykle w takich przypadkach brakuje im finezji, kreatywności i lekkości intelektualnej:  wybierają jazdę po bandzie.
Ustawodawca w ustawie o postępowaniu egzekucyjnym w administracji zażyczył sobie, aby niszczonego finansowo dek wenta informować co najmniej trzy dni przed licytacją, a więc przed terminem należy mu doręczyć obwieszczenie o licytacji. W tymże dokumencie winno być wspomniane, gdzie i kiedy ma się odbyć licytacja, jakie ruchomości mają być wystawione na sprzedaż i na jakie kwoty zostały one oszacowane. Ponadto ma informować o możliwości ich obejrzenia przed licytacją. 

Obwieszczenie to wywiesza się na tablicy ogłoszeń w skarbówce organizującej licytację oraz wszędzie tam, gdzie mogą przebywać potencjalni klienci. Jeżeli wartość sprzedawanej ruchomości przekracza kwotę 4 500 zł, to musi być ono także opublikowane w lokalnej prasie. 
Tyle prawo, a teraz bezprawie, czyli praktyka:
w moim postępowaniu egzekucyjnym oczywiście taki dokument powstał. Spełniał wszystkie warunki narzucone przez ustawodawcę. I teraz pytanie: jak urzędnik państwowy może ustawić licytację tzn. wyeliminować z  niej potencjalnych klientów i zobowiązanego w celu sprzedaży firmy wybranemu nabywcy? Jest na to bardzo prosty sposób. Otóż, podaje się w obwieszczeniu o licytacji dwa adresy jej przeprowadzenia. Licytacja moich ruchomości prowadzona przez jednego poborcę  miała się odbyć jednocześnie o godz. 9.00 w lokalach przy ul. 3 Maja 18 i ul. Kochanowskiego 1. Osobom mieszkającym poza granicami Płocka wyjaśniam, że budynek przy ul. Kochanowskiego 1 jest 10-piętrowy i Marek Kołodziejski podpisany pod obwieszczeniem nie raczył poinformować , w którym lokalu ma się odbyć licytacja. Przeszukanie takiej budowli od piwnic po strych jest zajęciem dość czasochłonnym. Przypuszczam, że potencjalni nabywcy wycofywali się z licytacji w okolicach czwartego piętra ok. godz. 18.00 następnego dnia. Nie trzeba dodawać, że licytacja w ogóle się nie odbyła w lokalu przy ul. Kochanowskiego 1. Kiedy na to złożyłam skargę Andrzej Pierz, zastępca dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie nie dopatrzył się naruszenia upea.  Dowodem na to, że licytacja nie odbyła się w lokalu pry ul. Kochanowskiego 1 jest protokół licytacyjnej sprzedaży, w którym wymieniono jako miejsce jej przeprowadzenia lokal przy ul. 3 Maja 18. W rzekomej licytacji miało podobno uczestniczyć dwóch innych poborców z Urzędu Skarbowego Płock, ale nie podpisali tego pseudodokumentu. Nadzwyczaj prosta metoda: licytacja dla wtajemniczonych mimo np. ogłoszeń w prasie.
Kiedyś miałam okazję przesłuchiwać M. Kołodziejskiego, więc zapytałam jak to możliwe, aby poborca miał przeprowadzić licytację w tym samym terminie o tej samej godzinie w dwóch różnych miejscach.  Szczególnie interesował mnie aspekt praktyczny, ponieważ teoretycznie taką opcję przewidywał Einstein (Albert). Do tej pory naukowcy szukają tunelów czasu, a tu miało okazać się, że w płockiej skarbówce mają i z powodzeniem stosują aparaturę do podboju Kosmosu. Kołodziejski w odpowiedzi zatrzepotał tylko przykrótkimi rzęsami. W stosowanie urządzeń do przemierzania czasoprzestrzeni przez płockich orłów fiskusa wierzy także Prokuratura Rejonowa Płock, która odmówiła wszczęcia śledztwa, ale to oddzielny temat. 

piątek, 1 lipca 2011

Pierwsze starcie - pozew przeciwko państwu cz. 2

Już po pierwszej rozprawie sądowej w sprawie pozwu, który zamieszczony jest na tym blogu.
Zanim to nastąpiło sąd zwolnił mnie z kosztów, ponieważ taki wniosek złożyłam. Wezwał mnie również do usunięcia braków formalnych przez sprecyzowanie, czy swoje roszczenie przeciwko Skarbowi Państwa wiążę z jednostką organizacyjną w postaci Urzędu Skarbowego w Płocku czy również z innymi jednostkami organizacyjnymi. Oprócz Urzędu Skarbowego w Płocku dorzuciłam jeszcze władzę ustawodawczą, czyli Sejm RP.
Rozprawę wyznaczono na 30 czerwca. Tego dnia przed rozprawą złożyłam uzupełnienie pozwu, bowiem życzliwe osoby m.in. z Fundacji Helsińskiej  stwierdziły, że kiepsko uzasadniłam wysokość roszczenia.
Zanim zjawiłam się w sądzie próbowałam się zrelaksować na Tumach widokiem Wisły. Wypaliłam pół paczki, resztę wyłudziła miejscowa żulia. Jak kwiaty  fioletowo-czerwone twarze wyrastały przed ławką – Da pani papiroska? Nie dali spokojnie posiedzieć.
W sądzie za to była cisza. Na wokandzie sprawdziłam, że nie ma opóźnienia. Moje zdziwienie nie miało granic, kiedy okazało się, że sprawy nie będzie prowadziła sędzia Ewa Fabirkiewicz. Do tej pory miałam wrażenie, że jest mi przydzielona. Ona rozstrzygała w trybie wyborczym skargę byłego senatora na artykuł w tygodniku. Naruszeniem moich dóbr przez „Gazetę Wyborczą”; w Płocku przegrałam, ale Sąd Apelacyjny wydał tak druzgocący – moim zdaniem – werdykt o pierwszej instancji, że mecenas  „Wyborczej” sam poprosił o ugodę.  No i sprawę odszkodowawczą – teraz w apelacji w Warszawie. Nie byłam na to przygotowana.
Niepewna przysiadłam na ławeczce przy drzwiach i nasłuchiwałam, co się za nimi dzieje. Płynął miły, ciepły głos. Po chwili przyczłapał mecenas Urzędu Skarbowego w Płocku Andrzej Kaczorowski. Później pojawił się starszy radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Mariusz Czyżewski. Starzy znajomi z procesu odszkodowawczego.
Drzwi do sądowej sali otworzyły się i wyszła grupa ludzi, a wśród nich moja znajoma – dziś adwokat. Nie widziałyśmy się z Żanetą kilka lat.
- Sąd ogłosił przerwę w naszej sprawie. Chodź na papierosa – zaproponowała. Szybko poplotkowałyśmy się o zmianach w życiu.  – Nie masz adwokata, ale pamiętaj, że w każdej chwili możesz poprosić o przerwę lub o ustanowienie obrońcy z urzędu – pouczała mnie.
Nie było takiej potrzeby teraz. Sąd stwierdził, że Prokuratoria Generalna zbyt późno przysłała odpowiedź na pozew, aby doręczyć mi  ją przed rozprawą i nakazał mi ustosunkować się do niej, pytając ile dni na to potrzebuję. Wytknął moje błędy w pozwie – zgodne z Fundacją Helsińską w części dotyczącej marnego umotywowania kwoty roszczenia - i pouczył, wyjaśnił czego oczekuje w moim piśmie.  Ustalił także, że Prokuratoria ma również 21 dni na ustosunkowanie się do mojej odpowiedzi. Było wzorcowo.
Niestety. Dwa razy sędzia powiedziała, że po tym zajmie się odrzuceniem pozwu, natychmiast to zresztą poprawiając. Dalej to ja chyba zachowałam się jak typowy uczestnik sądowego sporu usiłując dopatrzeć się jakichkolwiek  oznak przyszłego wyrokowania albo posuwając się do nadinterpretacji słów sędzi. Zaniepokoiło mnie to na tyle, że po rozprawie podeszłam do M. Czyżewskiego z pytaniem, czy na wszelki wypadek zna jakiś patent na przywrócenie mi prawa samoobliczania podatków.  Jest to bardzo poważny problem i jeszcze nikt nie udzielił mi na to pytanie odpowiedzi. Nawet najlepsi eksperci do których zwracała się Magdalena Majkowska przygotowując artykuł „Naczelnik odpowie za VAT” w „Gazecie Prawnej” nie wiedzieli, jak go rozwiązać. Trwa to już 5 lat i zapowiada się na dalszych 5 lat. W tym czasie, gdyby z kodeksu karno-skarbowego sumowały się okresy pozbawienia wolności, to wypracowałabym dożywocie dla siebie i dla moich praprawnuków. Ponieważ jest sympatyczny i kulturalny zaczął żartować.
- Tylko proszę nie pisać długo, bo ja muszę odpisać.
I w tym momencie stało się: wigoru dostał A. Kaczorowski, który w czasie rozprawy siedział na widowni. Doskoczył do nas.
- To niemoralne, żeby rozmawiać  o sprawie – zaczął wrzeszczeć. Gadać z nim nam się nie chciało. Ręce opadły. Furii dostał. Patrzyłam na jego siwe włosy i w wyblakłe oczy i pomyślałam, że to jest materiał na nieśmiertelnego człowieka. Przy takiej dawce nienawiści i adrenaliny, to nawet Bóg będzie bał się go powołać przed swoje oblicze, żeby mu gardła nie przegryzł. A grzechów, to musi mieć co niemiara, przy takim podejściu do moralności. Ciekawa jestem jak w kategoriach moralnych i prawnych ocenia fakty nie wystawiania faktur albo wystawiania faktur z 5-letnim poślizgiem, czym odebrano mi prawo do samo obliczania podatków. Może to akurat dobrze ocenia, bo moimi aktami egzekucyjnymi zajmuje się go syn – też pracownik Urzędu Skarbowego w Płocku.


czwartek, 23 czerwca 2011

Zlecenie wyceny ruchomości biegłym

Ustawa o postępowaniu egzekucyjnym w administracji nie reguluje procedury zlecania biegłym rzeczoznawcom wyceny ruchomości, a więc pole do nadużyć urzędniczych i w konsekwencji okradania zobowiązanych jest spore. Generalnie na zdrowy rozum i zgodnie z zasadami międzyludzkiej uczciwości  w zleceniu organ egzekucyjny winien przepisać ruchomości z protokołu zajęcia i odbioru ruchomości, lecz tam, gdzie przygotowywany jest szwindel owe kanony nie obowiązują.  Przedstawię kilka trików z nich z mojego postępowania egzekucyjnego. 
Jak wiadomo z poprzednich wpisów poborca skarbowy zajął wyłącznie poszczególne ruchomości. Każdą z nich wpisał oddzielnie do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości. W moim postępowaniu egzekucyjnym w pewnym momencie zrodził się problem: co zajął poborca? Firmę, czy poszczególne ruchomości? Ma to decydujące znaczenie dla wartości przedmiotu wyceny. Wystarczy przeczytać w kodeksie cywilnym art. 55, aby dostrzec różnicę. W skład przedsiębiorstwa wchodzi wiele wartościowych elementów np. wartość marki, zdobytego rynku (umowy z kontrahentami), itd.  Jeżeli przekręt jest dobrze przeprowadzony, to  za symboliczną złotówkę (poszczególne ruchomości) można sprzedać firmę. Jak to się robi? Bardzo prosto.
Przepis na sukces (opis metody według Urzędu Skarbowego w Płocku):
Recepta,  z mojego postępowania egzekucyjnego:
1.       zatrudnić biegłych nie posiadających uprawnień do wyceny zajętych ruchomości,

2.       na wycenę zaprosić przedstawiciela przyszłego nabywcy, aby nie przeszarżować z wartością oszacowania i w operatach nie ujawniać jego wpływu na wycenę, czyli obecności w czasie wyceny,

3.       obecność  przedstawiciela przyszłego nabywcy w rzekomej wycenie jest ważna jeszcze z jednego powodu: w przypadku, gdy poborca nie zajął poprzez wpisanie jakiejś ruchomości przydatnej przyszłemu nabywcy, to wycena jest ostatnim momentem, aby to zrobić. U mnie „dobrał” sobie m.in. 40 m fidera i dzielnik. Normalnie urzędnicy  przyjmujący realizację  zlecenia do wyceny  powinni zareagować, ale w patologii to nie obowiązuje. Wniosek z tego jest jeden: w praktyce pisemne zlecenie do wyceny nie zobowiązuje biegłego.  Biegły może wyceniać co dusza zapragnie (nabywcy w rzekomej licytacji) z majątku zobowiązanego,

4.       zobowiązanemu dostarczyć  tylko cz. II operatu biegłego, aby posiadł wiedzę, że wyceniono do sprzedaży firmę. Wyceny nie można zaskarżyć, a co najwyżej można złożyć wniosek o ponowną wycenę przez biegłego sądowego,

5.       nie wystawiać faktury VAT za sprzedaż egzekucyjną,

6.       zatrzeć ślady w aktach egzekucyjnych m.in. po  rzekomej licytacji sporządzić dalsze części operatu – cz. III i cz. IV – aby wyprostować własną księgowość w Urzędzie Skarbowym, która musi się zgadzać z protokołem zajęcia i odbioru ruchomości tzn. jak zajęli poszczególne ruchomości, to muszą mieć one wpisaną indywidualną cenę do ewidencji Egapoltax; ten program jest tak skonstruowany, że nie przyjmie innego rozliczenia kwot ze sprzedaży egzekucyjnej niż zgodnego z  protokołem  zajęcia. Wydanie dodatkowych części operatu jest niezbędne, ponieważ jeżeli sprzedano firmę, choć protokołem zajęcia i odbioru ruchomości zajęto poszczególne ruchomości , to Egapoltax nie przyjmie sprzedaży firmy. Do ewidencji  Egapoltax wpisane są ruchomości według protokołu zajęcia i uzupełnione cenami uzyskanymi  ze sprzedaży egzekucyjnej.  Czyszczenie akt egzekucyjnej, to również  usuwanie niewygodnych dokument ów z akt egzekucyjnych.

Punkty 1 i 2 są jasne. Punkt 3 dla teoretyków prawa jest nie do przyjęcia, ale praktyka  zastosowana w  moim postępowaniu egzekucyjnym mówi co innego. Sam biegły skarbowy bez żadnego zażenowania wyznał w czasie przesłuchania uprzedzony o odpowiedzialności karnej, że ruchomości nie wpisane do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości kazał mu wyceniać ów przedstawiciel przyszłego nabywcy  wymieniany z nazwiska zaproszony na wycenę przez poborcę.  Biegły sądowy z mojego postępowania egzekucyjnego, jak przypuszczam, w ogóle nie był zorientowany w akcji, ponieważ załączył do swojego operatu dokumentację fotograficzną, która znakomicie ułatwia dowodzenie kradzieży dla ludzi używających rozumu. Poszczególne ruchomości warte były według biegłych 30 000 zł, choć różnice w wycenie poszczególnych ruchomości pomiędzy wyceną biegłego skarbowego i sądowego wynosiły średnio 300 proc., a w niektórych przypadkach nawet 1 000 proc. Radio było warte ok. 1 mln zł.

 Przez kilka lat samotnie szukałam pracownika organu egzekucyjnego w Płocku, który kazał biegłym z zajęcia poszczególnych ruchomości uczynić zajęcie firmy. Trochę światła rzucił biegły sądowy, który w swoim operacie zawarł informację, iż otrzymał od organu egzekucyjnego pismo nr UEA070/8/2006/ZN precyzujące przedmiot operatu. I wszystko jasne po sygnaturze można dojść, kto był mózgiem akcji.  Zakładam, że pismo to musiało istnieć, ponieważ osoby zajmujące się moimi aktami egzekucyjnymi, prowadzące kontrolę nad poczynaniami egzekucyjnymi nie zakwestionowały jego istnienia z momencie otrzymania operatu od biegłego. A przede wszystkim przyjęły od biegłego skarbowego wycenę np. nie zajętych ruchomości. Czy to jest normalne? Moim zdaniem – nie.

U góry jest skan pierwszej strony operatu szacunkowego z informacją o piśmie UEA070/8/2006/ZN.  Wiele razy przeglądałam akta egzekucyjne i nie natknęłam się na to  pismo, choć usilnie szukałam. W końcu w akcie desperacji i narażając się na śmieszność zwróciłam się do naczelnika o doręczenie tego pisma. I proszę przeczytać sobie odpowiedź: nie ma go. Pod tą sygnaturą w aktach egzekucyjnych jest zupełnie  inne pismo, nie precyzujące przedmiotu wyceny. Proste? Jak Wisła pod Płockiem. Wyczyszczone? Oczywiście.

Ktoś usilnie szuka na moim blogu kluczowych słów „fałszowanie dokumentów”, a więc proszę pamiętać, iż oprócz autentycznego fałszowania urzędnicy stosują jeszcze jeden trik: pod tą samą sygnaturą (bywa, że co inteligentniejsi pilnują, aby daty wystawienia pism się pokrywały) zamieszczają  pismo o innej treści, a niewygodne usuwają z akt. Może przypomnę jeszcze, że opisywany przeze mnie wcześniej Tomasz Wyrczyński złapał pracownicę Urzędu Skarbowego w Płocku, która sfałszowała jego protokół z kontroli, ponieważ był obytym człowiekiem w obcowaniu z urzędnikami tej placówki i podpisał każdą stronę oryginału dokumentu. Tylko dlatego to się wydało. 

Sprawę faktur za tak przeprowadzone postępowanie egzekucyjne już omawiałam i zamieściłam na blogu jedną. Czekałam na nie 5 lat i otrzymałam prawdopodobnie dzięki  zajęciu się moją sprawą Magdalenie Majkowskiej z „Dziennika-Gazety Prawnej”, Bronisławowi Komorowskiemu i Jarosławowi Kaczyńskiemu.


poniedziałek, 20 czerwca 2011

doręczanie odpisu protokołu oszacowania – art. 67d upea

Odpis protokołu oszacowania ruchomości musi być wysłany zobowiązanemu – tak stanowi prawo, art. 67d ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji. Praktyka zastosowana przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku w moim postępowaniu egzekucyjnym była poza ustawowa.

Wyjaśnię sytuację: otóż, w dn. 07.11.2005 r. biegły skarbowy z listy biegłych Izby Skarbowej w Warszawie Dariusz Serafin dokonał wyceny ruchomości na zlecenie naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku. Protokół z wyceny  - cz. II - został wysłany. Oprócz tego poborca doręczył mi go osobiście.  Wbrew protokołowi zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 21 i 23.11.2005 r. ów biegły  wycenił zorganizowaną część przedsięwzięcia i podał łączną cenę wszystkich ruchomości. Piotr Przybysz, autorytet prawny w swoim komentarzu do ustawy o postępowaniu egzekucyjnym w administracji do art. 99 stwierdził, że „Wartość szacunkowa powinna być podana odrębnie dla każdej rzeczy; podanie jedynie sumy wartości zajętych rzeczy nie jest dopuszczalne.” I tego się mocno trzymam. Polemikę z takim stanowiskiem podjął ówczesny naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku Sławomir Jeznach. Jego zdaniem cytowane stwierdzenie odnosi się do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości, a nie do operatu z wyceny (inna nazwa protokołu oszacowania). Moim zdaniem – nie. Moim zdaniem P. Przybysz wskazał zasadę, którą należy stosować i nie jest istotny dokument – nie ma znaczenia, czy wycenę ruchomości sporządza poborca w protokole zajęcia i odbioru ruchomości, czy biegły skarbowy w operacie z wyceny.  Każda ruchomość wpisana do protokołu zajęcia i odbioru ruchomości winna być oszacowana odrębnie.

Później, kilka miesięcy po rzekomej licytacji zajętych ruchomości, która miała się odbyć w dn. 20.02.2006 r. , w aktach egzekucyjnych znalazłam jeszcze dwie dalsze części operatu z wyceny D. Serafina cz. III i cz. IV. Obydwie wykonano już po rzekomej licytacji w dn. 22.02 i 26.02.2006 r. O istnieniu ich nie miałam zielonego pojęcia. Nie zostały ani doręczone ani wysłane. Zresztą nic mi to by nie dawało, ponieważ ruchomości były już prawdopodobnie sprzedane, a przynajmniej część z nich.  Niemniej warto zwrócić uwagę, czy wobec Ciebie nie zastosowali triku z podziałem całości protokołu oszacowania na części, ponieważ może Ty będziesz miał szansę skorzystania z praw danych Ci przez ustawodawcę.

Jaki wynika stąd morał? Bardzo uważaj, bo zastosowany wobec mnie urzędniczy trik pozbawia Cię np. do wystąpienia  z wnioskiem o ponowną wycenę przez biegłego sądowego i w konsekwencji pozbawia prawa do rzetelnej wyceny zajętych ruchomości. Tak jak napisałam w poprzednich wpisach na blogu różnice w wycenach obu biegłych niektórych ruchomości wynosiły nawet ponad 1 000 proc. W takiej sytuacji w normalnym państwie już np. nie płaciłbyś za  wycenę biegłego sądowego – art. 67d.3 upea.  W płockiej enklawie bezprawia otoczonej nadzorem Izby Skarbowej w Warszawie – płacisz.  A konsekwencje „uboczne”: jeżeli w protokole zajęcia i odbioru ruchomości wyszczególnione poszczególne ruchomości jako zajęte, a zostały one wycenione łącznie, to muszą fałszować dane w systemie Egapoltax. Tam to dopiero idzie kreatywna księgowość.

Załączam pismo organu egzekucyjnego do mnie wyjaśniające  cały mechanizm i potwierdzające fakty nie doręczania całości protokołu z wyceny. Czytając to pamiętaj, że Sejm nakazał bezwarunkowe wysyłanie zobowiązanym całości protokołu, a wysyłają zaledwie 1/3 łamiąc prawo, oczywiście. 

czwartek, 9 czerwca 2011

Faktury za sprzedaż egzekucyjną

Jeżeli ktoś uważnie przyjrzał się skanowi faktury wystawionej przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku, to już wie, co wolno wojewodzie. Przede wszystkim wolno mu wystawić fakturę VAT 5 lat po sprzedaży ruchomości w egzekucji. Normalnie ustawa daje na to 7 dni.

Ta sama ustawa nakazuje, żeby w fakturze była m.in. podana nazwa towaru, ilość. Jak naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku Maciej Imielski  obszedł to prawo? Dużo nie myślał, choć to niektórych nie boli. Po prostu poszedł po bandzie, czyli proszę obejrzeć następny skan wydanej przez niego faktury.
  Już wiadomo? Posłużył się techniką mafii paliwowej albo pralni brudnych pieniędzy. Do jednego worka wrzucił protokół sprzedaży licytacyjnej. Dlaczego tak zrobił zamiast spisać  z protokołu  m.in. nazwy towarów i ich ilość? Bo nic mu nie zgadza się. Faktura wystawiona w taki sposób niezgodna jest z protokołami zajęć  i odbiorów ruchomości. Po prostu rozkradziono część mienia. Co mu daje faktura jak z pralni brudnych pieniędzy?  Ucieka metodami bezprawnymi przed odpowiedzialnością za przeprowadzone przez niego postępowanie egzekucyjne.   I tak przy pełnej akceptacji Andrzeja Pierza z Izby Skarbowej w Warszawie i Macieja Młodzikowskiego z Ministerstwa Finansów naczelnik łamie prawo przy wystawianiu faktur.

Przysłali  mi te urzędnicze śmiecie w postaci faktur wystawionych za fikcyjną sprzedaż egzekucyjną. Musiałam natychmiast się tego pozbyć, czyli odesłać do pralni, ponieważ jak nic można by mi było przybić współudział w przestępstwie  i posługiwanie się lewymi  fakturami. A ja publicznie oświadczam, że nie mam z procederem omijania watowskiej ustawy nic wspólnego! To oni – wyżej wymienieni. 
Przez moment, po kontroli doraźnej przeprowadzonej przez Bogumiłę Tomczak i Artura Patorę łudziłam, że wyniki tej kontroli będą uwzględnione przy wystawieniu faktur za sprzedaż egzekucyjną. Dwa miesiące poświęcili na zrobienie „pasówki”,  co oznacza, że wzięli dokumenty z akt egzekucyjnych m.in. protokoły zajęć i odbiorów ruchomości, operaty z wycen biegłych, protokoły sprzedaży (rzekomo licytacyjnej) i usiłowali spasować, co mogło być czym. Zaczęli nawet ustalać do kogo należały nie zajęte i znikające ruchomości, ale później zrezygnowali. Początkowo zapowiadało się to na rzetelną kontrolę, ale nie dane im było i jestem przekonana znając płockie realia skarbowe, że nie ma w tym ich absolutnie żadnej winy. Jako wytrawni kontrolerzy ustalili nawet, że jedną ruchomość naczelnik Urzędu Skarbowego wydał bezpłatnie nabywcy. W związku z czym oczywisty jest wniosek, że nie mogła być ta ruchomość uwzględniona w fakturze. Na wszelki wypadek pisemnie zapytałam naczelnika, czy rzeczywiście ta faktura nie uwzględnia sprzedaży tej spornej ruchomości. A owszem odpisał mi, że… jest ujęta w sprzedaży. I już wiadomo, dlaczego naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku wystawił fakturę z urąganiem prawa.
Pozostaje jeszcze jedno pytanie, czy zwierzchnicy M. Imielskiego wiedzą o jego lekceważeniu prawa.  Wiedzą, np. w skardze nr 1401/NU-III/051-152/11/BW z dn. 31.05.2011 r. A. Pierz cały akapit poświęcił analizie tzw. dokumentów egzekucyjnych i rozważaniom na temat, czy dysk 6,4 GB może być dyskiem 20 BG. Nie doszedł do żadnych konstruktywnych i jednoznacznych wniosków. Moim zdaniem z pełną premedytacją unikał odpowiedzi, czy faktura wystawiona przez naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku zawiera cenę sprzedaży dysku 6,4 GB należącego do mnie, czy 20 BG nie stanowiącego mojej własności.  Dla mnie jest to dowodem, że toleruje, a może nawet jest  sprężyną, łamania prawa wobec mnie.

środa, 25 maja 2011

W oparach płockiego absurdu, czyli A. Zawiślak kontra M. Imielski

Jak nie rozpatrzyć wniosku petenta

Miałam szczęście. Przynajmniej tak wydawało mi się, kiedy w końcu w płockim przybytku fiskusa trafiłam na kompetentną osobę, tzn. taką, która przeczytała ustawę o postępowaniu egzekucyjnym w administracji i ją rozumiała. Była to ANNA ZAWIŚLAK, szefowa działu egzekucji. Poinformowała mnie, jak powinien być prawidłowo wypełniony protokół zajęcia i odbioru ruchomości. Wyjaśniałam to już na swoim blogu. Chodziło o to, że ona twierdziła, że musi on także zawierać nazwiska osób biorących udział w czynności odbioru oraz ich ewentualne wnioski i oświadczenia. Mało tego, na okoliczność tych jej twierdzeń sporządziła protokół. Mój problem polegał na tym, że moje protokoły zajęć i odbiorów ruchomości nie spełniały tych elementarnych warunków.
Nie wierząc własnemu szczęściu niefrasobliwie zwróciłam się do naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku Macieja Imielskiego  o potwierdzenie tej rewelacji. Ta krynica wszelkiej prawdy egzekucyjnej w piśmie nr 1419/PP-3/070/II/d/6/2011/14 z dn. 10.03.2011 r. stwierdziła: „Należy dodać, że wzór protokołu zajęcia i odbioru ruchomości zawiera jedynie miejsce na adnotację o odbiorze ruchomości. Nie przewidziano w nim miejsca na wskazanie osób biorących udział w odbiorze.”  To był mój pech.
Wobec zasadniczej różnicy w poglądach w tej fundamentalnej kwestii między A. Zawiślak, a jej szefem M. Imielskim złożyłam naturalny wniosek o wyeliminowanie z obrotu urzędniczego niekompetentnego matoła udzielającego mi błędnej wykładni prawa i wytycznych ministra Jacka Rostowskiego, kandydata na posła. Wnioskowałam również o wywieszenie na drzwiach Urzędu Skarbowego w Płocku, obok informacji o godzinach otwarcia tego przybytku, listy pracowników niekompetentnych względnie mających pozwolenie M. Imielskiego na dezinformowanie zobowiązanych i podatników. To miało być działanie „ku chwale Ojczyzny” i dające upust mojej społecznikowskiej pasji. Nie ukrywam, że byłaby to  cenniejsza informacja od godzin otwarcia tej peryferyjnej placówki zapomnianej przez Boga i prawo. 
I jak potraktował mój wniosek Imielski? I piśmie 1419/PP-3/070/II/d/9/2011/14 z dn. 19.05.2011 r.  poinformował mnie: „Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie znajduje także podstaw do upubliczniania listy pracowników. Działanie takie pozostawałoby w sprzeczności z przepisami ustawy z dn. 29.08.1997 o ochronie danych osobowych (Dz. U. z 2002 r nr 101, poz. 926 ze zm.)”. Jakie z tego płyną wnioski? Jak zwykle jeden główny: naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku ma problemy z czytaniem tekstu ze zrozumieniem, czyli mojego wniosku, w którym prosiłam o cytuję: „… o wywieszenie na drzwiach Urzędu Skarbowego w Płocku obok godzin otwarcia listy pracowników Urzędu Skarbowego w Płocku niekompetentnych względnie mających pozwolenie naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku na dezinformowanie zobowiązanych i podatników.” Nie listy pracowników Panie Imielski, ale listy matołów względnie (lub) mających Pana pozwolenie na wprowadzanie w błąd petentów.
Panie Imielski na drzwiach prawie wszystkich pokoi w podległym Panu organie państwa  widziałam wizytówki z nazwiskami? Jak wywieszenie tam nazwisk ma się do ustawy, która nie pozwoliła Panu ujawnienia części z nich przy godzinach otwarcia urzędu? Raczej powinien powołać się na ustawę nie pozwalającą Panu na umieszczanie nazwisk na brzydkich drzwiach wejściowych. Znalazł Pan taką?  A pieczątki pracowników już Pan je zlikwidował? Nie podlegają one ochronie danych osobowych? Rozumiem również, że już z Pana inicjatywy została zaskarżona ustawa jako niezgodna z Konstytucją? Czy złożył już Pan doniesienie do stosownych organów na M. Imielskiego oraz wszystkich pozostałych urzędników RP, że łamią ustawę o ochronie danych osobowych ujawniając na drzwiach nazwiska pracowników? Był Pan kiedyś w Ministerstwie Finansów? Widział Pan wywieszkę na drzwiach swoich pryncypałów M. Młodzikowskiego i  J. Rostowskiego? Czy przygotowuje Pan bezkrwawy zamach na prezydenta RP, bo ujawnił swoje nazwisko na drzwiach instytucji, w której piastuje swój urząd? Tylko, kto wykona tę gigantyczną robotę, bo w prokuraturach też widywałam na drzwiach dowody łamania ustawy o ochronie danych? Zdaje Pan sobie sprawę, że składając doniesienie o łamaniu ustawy o ochronie danych osobowych poprzez zamieszczanie na drzwiach nazwisk urzędników, spełni Pan marzenie b. ministra Z. Ziobry uczynienia z Helu jednego wielkiego miejsca odizolowania. Polskich urzędników. I w zasadzie jestem – za. I to nawet -  bardzo, z wielu powodów m.in. takiego, że wtedy rzeczywiście zgodnie z obietnicami wyborczymi PO wszystkie sprawy będą załatwiane w „jednym okienku”.
Powracając do mojego wniosku, to oczywiście nie został rozpatrzony w merytorycznie złożonym zakresie. A to co zostało „rozpatrzone”, nie trzyma się kupy z obowiązującym stanem faktycznym i prawnym. Ze zdrowym rozsądkiem – także.
Zaś, co do początkowego problemu tego wpisu tj. protokołowania czynności odbioru i meritum mojego wniosku, to Pana nazwisko powinno być przy godzinach otwarcia urzędu. A. Zawiślak bije Pana o głowę, przynajmniej w kwestii prawidłowego protokołowania czynności odbioru zajętych ruchomości. Mało tego, jest urzędnikiem, jakich jest wyjątkowy nieurodzaj w kierowanej przez Pana placówce: nawet, kiedy przeczytała brednie z Pana pisma nie wycofała się ze swoich twierdzeń -  nie dość, że profesjonalistka, to i odważna.






poniedziałek, 23 maja 2011

Fałszowanie dokumentów z akt egzekucyjnych i zasada legalizmu – co wolno urzędnikowi?

Prawda, że ładne radio?
Dodaj napis
No cóż, w swoich aktach egzekucyjnych znalazłam protokół zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 23.11.2005 r. Odkryłam też istnienie odpisu protokołu zajęcia i odbioru ruchomości.  Protokół ów różnił się od odpisu. A więc logiczne mogą być dwa wnioski:

1.      były dwa protokoły zajęć i odbiorów ruchomości z dn. 23.11.2005 r.

2.      był jeden protokół, ale urzędnik państwowy sfałszował oryginał lub jego odpis.

Co w takiej sytuacji robi uczciwy pracownik aparatu skarbowego państwa prawa? W dodatku szanujący prawo? Oraz znający to prawo, a zwłaszcza art. 6 kodeksu postępowania administracyjnego: „Organy administracji publicznej działają na podstawie przepisów prawa.” Okazuje się, że nic nie robi. Według naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku Macieja Imielskiego z pisma 1419/PP-3/070/II/d/6/2011/14 z dn. 10.03.2011 r. tylko stwierdza: „Tutejszy organ nie posiada wiedzy w zakresie przyczyny jego sporządzenia. Nie jest też znana tutejszemu organowi przyczyna różnic miedzy ww. protokołem (oryginałem) a jego „odpisem”. Koniec kropka.
Jakie są dalsze konsekwencje? Zależy dla kogo. Bo Imielski wobec powyższego traktuje jako rzecz zupełnie normalną, że oryginały dokumentów różnią się od kopii. Stąd mój wniosek, że jego podwładni mają pełne jego przyzwolenie na fałszowanie intelektualne dokumentów. Pracownicy Urzędu Skarbowego w Płocku mogą więc czuć się zupełnie bezpiecznie: bez żadnych konsekwencji. Oczywiście napiszę skargę, mimo że znam jej skutek: Andrzej Pierz uzna to za zupełnie normalny przypadek. A za dwa miesiące napiszę skargę do Ministra Finansów i odpisze mi Maciej Młodzikowski z tym samym efektem. Bo prawo w Polsce nie działa. Nie działa zasada legalizmu przywołana powyżej. Żaden z nich nie napisze uzasadnienia takiego, jak nakazał mu ustawodawca, a mianowicie wskazania przepisu zezwalającego im na fałszowanie dokumentów urzędowych. Wręcz czytając tę ustawę można odnieść zupełnie niesłuszne i mylne wrażenie, że  oryginały mają być zgodne z odpisami. Ale to tylko śnienie idealistów i niepoprawnych optymistów wierzących w magię Państwa Prawa. Imielski jasno stwierdza, cytuję: „Organ egzekucyjny nie podejmował czynności zmierzających do zmiany treści protokołu zajęcia i odbioru ruchomości z dn. 23.11.2005 r. w tym treści rubryk zawierających adnotacje o odbiorze ruchomości. O braku możliwości zmiany treści protokołu informowano Panią m.in. w piśmie z dn. 27.01.2011 r. nr 1419/ZW/070/II/d/1/2011/14.” A więc z powyższego ponad wszelką wątpliwość dla mnie wynika, że ma on pełną świadomość fałszerstwa, pełną tolerancję dla procederu i niechęć do naprawy, porażające lekceważenie nakazu działania instytucji państwowych zgodnie z przepisami prawa. Tradycyjnie udowadnia też swoją niekompetencję, bo rozważając kto jest nieukiem nie mam żadnych wątpliwości, że prof. dr hab. Janusz Borkowski wiedział, o czym pisze w swoim komentarzu do art. 71 kpa mającym zastosowanie w postępowaniu egzekucyjnym w administracji, w związku z art. 18: „W przypadku gdy błędy ujawni się po podpisaniu protokołu, należy je poprawić, w protokole zamieścić omówienie i uzyskać podpisy wszystkich uczestników protokołowanej czynności również pod tym omówieniem.” (Kodeks postępowania administracyjnego, wyd. C.H. Beck).
A konsekwencje dla zobowiązanych? No cóż, przeróżne w zależności od fantazji poborcy i jego zwierzchników aż do ministra Rostowskiego. Czego nie zajęli oryginałem protokołu, to zajmą i odbiorą „odpisem”. Ja to nazywam kradzieżą.
Jak można przeciwdziałać? Przejść z uśmiechem na ustach przez Polskę i poskarżyć się w Strassburgu.
Kto dal referencje M. Imielskiemu na to stanowisko? Wiem to, co wieść gminna niesie. Nie jest Pani wstyd?




wtorek, 22 marca 2011

Pozew przeciwko Państwu Polskiemu oraz Naczelnikowi Urzędu Skarbowego w Płocku

kolejny wiekowy radioodbiornik z kolekcji niechcianej przez poborcę


Dość długo opisuję swoje perypetie egzekucyjne, a jest to dopiero początek mojej historii. W realu jestem dużo dalej. Właśnie przygotowywany jest pozew przeciwko Państwu Polskiemu i Naczelnikowi Urzędu Skarbowego za uniemożliwianie mi dokonania samoobliczenia podatków dochodowego, całości podatku VAT oraz spisu ruchomości na zakończenie działalności firmy. Mam nadzieję, że w sprawę włączy się Rzecznik Praw Obywatelskich lub Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Przynajmniej będę o to zabiegała.
Nie może być tak, że los przedsiębiorców, zobowiązanych jest uzależniony od much w nosie naczelnika urzędu skarbowego i ułomności polskiego prawa. Prawo to nakłada na każdego obywatela obowiązek samoobliczania podatków pod restrykcyjnymi karami więzienia i dotkliwymi grzywnami i domiarami, a jednocześnie nie daje narzędzi na spełnienie tego warunku.
Zobaczymy, jaki będzie jego los. Jak znam życie meta będzie dopiero w Strassburgu.
Pozew mniej więcej będzie wyglądał tak:

                                 Sąd Okręgowy w Płocku

Pozwani solidarnie:
Prokuratoria Skarbu Państwa w imieniu:
1.       Państwo Polskie
2.      Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku

Wartość sporu:
… miliony złotych wraz z odsetkami od dnia wniesienia pozwu.

                                                     Pozew

Niniejszym wnoszę sprawę przeciwko:
-  Państwu Polskiemu za:
a.  uniemożliwienie mi dokonania samoobliczenia podatków dochodowego oraz podatku od towarów i usług oraz spisu ruchomości na zakończenie działalności firmy w okresie od 21.11.205 r. do dzisiaj w świetle obowiązującego prawa,
b. uniemożliwienie mi złożenia dokumentów podatkowych nakazanych prawem tj. deklaracji podatkowych podatku dochodowego oraz podatku od towarów i usług wraz ze spisem ruchomości zgodnych ze stanem faktycznym i dokumentami wystawionymi przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku względnie na jego zlecenie w postępowaniu egzekucyjnym,
c. ustanowieniu prawa podatkowego zobowiązującego mnie do samo obliczania podatków dochodowego oraz podatku od towarów i usług i sporządzenia spisu ruchomości na zakończenie działalności firmy pod rygorami odpowiedzialności karnej i finansowej oraz jednocześnie nie zapewnienie mi możliwości realizacji nałożonego na mnie obowiązku w sytuacji, w której postanowiły mnie instytucje państwowe, a w szczególności Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku,
- Naczelnikowi Urzędu Skarbowego w Płocku za:
a. uporczywe nie wszczynanie kontroli podatkowej w celu umożliwienia mi wykonania obowiązków prawnych podatkowych, o których powyżej mowa, czyli dokonania samoobliczenia podatków w składanych deklaracjach w terminie od 21.11.2005 r. do dziś,
b. nie wystawienia faktur sprzedaży licytacyjnej w ustawowym terminie i do dnia 09.02.2011 r.,  co uniemożliwiało mi wykonanie nakazów prawa podatkowego nałożonych na mnie przez Państwo Polskie pod rygorem odpowiedzialności karnej i finansowej,
c. wystawienie faktur w dn. 09.02.2011 r. nie znajdujących potwierdzenia w dokumentach egzekucyjnych wytworzonych w toku postępowania egzekucyjnego na zlecenie Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku, co uniemożliwia mi dokonanie samoobliczenia podatków dochodowego oraz podatku od towarów i usług wraz ze spisem ruchomości,
d. wytwarzanie w toku postępowania egzekucyjnego dokumentów przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku bądź na jego zlecenie dezinformujących mnie co do stanu faktycznego prowadzonego postępowania egzekucyjnego.
Wnoszę o zasądzenie:
-  kwoty … tytułem naprawienia szkody za niemożność rozliczenia się podatków dochodowego oraz podatku od towarów i usług, uniemożliwienia wykonywania działalności gospodarczej, niemożności zarobkowania, wypchnięcia poza margines normalnie i godnie funkcjonującego społeczeństwa, spowodowanie permanentnego życia w stresie, zagrożenia karą więzienia oraz karami finansowymi za nierzetelne rozliczanie podatków, uczynienie ze mnie, osoby uczciwej de facto przestępcy podatkowego, czyli w konsekwencji również poniżenia mnie w odbiorze społecznym, co również uniemożliwia mi wykonywanie mojego zawodu – dziennikarki -  wymagającego zaufania społecznego oraz jako niewiarygodnego przedsiębiorcy.
- zasądzenia kosztów ewentualnego zastępstwa procesowego oraz kosztów sądowych od Pozwanych.

                                                  Uzasadnienie
W dn. 21.11.2005 r. organ egzekucyjny zajął mienie. W części należało ono do mnie. Część z tego mienia została sprzedana w dn. 20.02.2006 r. i 06.03.2006 r. Co dokładnie zostało sprzedane, do tej pory nie wiadomo, ponieważ naczelnik Urzędu Skarbowego w z rażącym naruszeniem prawa nie wystawił faktur za sprzedaż licytacyjną w ustawowym terminie od sprzedaży licytacyjnej do dn. 09.02.2011 r.  Zresztą do tej pory Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku skutecznie odmawia mi udzielenia pełnych informacji o przebiegu prowadzonego postępowania egzekucyjnego. Jedynie na podstawie dokumentów przez niego sporządzonych w trakcie postępowania egzekucyjnego bądź na jego zlecenie oraz nie kwestionowanych przez niego ani nie prostowanych wiem, iż nie sprzedał mojej własności.
W powyższej sytuacji nie mogłam wykonywać swoich obowiązków prawnych tzn. dokonywać zgodnego z prawem i jego nakazami samoobliczenia podatków VAT i dochodowego oraz spisu likwidacyjnego. Wnioskowałam o przeprowadzenie kontroli podatkowej w swojej firmie w celu ustalenia powyższych podatków oraz spisu ruchomości. Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku odmówił mi. Jego decyzję podtrzymał Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie. było to w 2010 r., a więc 4 lata po sprzedaży egzekucyjnej przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku oraz w sytuacji, kiedy organom skarbowym było wiadome, iż nie wystawiono faktur w moim postępowaniu egzekucyjnym.
W poczuciu bezsilności – mimo zagrożenia karnego – złożyłam deklarację podatkową VAT oraz korekty – zawierające zamiast kwot podatków znaki zapytania. Deklarację przyjęto w Sali obsługi klientów Urzędu Skarbowego w Płocku, mimo że była sporządzona nieprawidłowo. Urząd Skarbowy w Płocku zmuszony był w tej sytuacji wezwać mnie do jej poprawienia. Uczyniono to, ale w wezwaniu nie podano terminu stawiennictwa, prawdopodobnie licząc, iż wykorzystując tę lukę nie przyjdę w ogóle. Ale umęczona wieloletnim życiem w zagrożeniu, następnego dnia rano już byłam w Urzędzie Skarbowym w Płocku wraz z dokumentami gotowa do złożenia wyjaśnień. Na ten moment czekałam ponad 4 lata. Najpierw przyjął mnie Zbigniew Bryła, wysłuchał, i odmówił zaprotokołowania moich wyjaśnień oraz złożonych mu ustnych podań.  Stwierdził, że pójdziemy do drugiego zastępcy Anny Wilczyńskiej. tutaj powtórzyłam swoje wyjaśnienia i ponownie wnioskowałam m.in. o sporządzenie protokołu z wyjaśnień i ustnych podań. Także mi odmówiła i zaproponowała wpisanie jednak jakiś cyfr do deklaracji.  Na pytanie: jakie to mają być cyfry? nie potrafiła precyzyjnie odpowiedzieć. Nasze spotkanie z A. Wilczyńską i Z. Bryłą zakończyło się złożeniem przeze mnie wniosków o wskazanie mi osoby w Urzędzie Skarbowym w Płocku, która jednak przyjęłaby ode mnie wyjaśnienia. Nie zaprotokołowano tego oni nie wyznaczono takiej osoby. Na wszystkie te czynności Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku złożyłam skargi. Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie poinformował mnie w piśmie nr 1401/LNIII-/051/417,418,420,423,424,425,427,439,458,459,479,485,510,517/10/BW/NU-III z dn. 12.01.2011 r. , iż powyższe skargi były zasadne. Nie mniej jednak w dalszym ciągu nie wyznaczano mi pracownika Urzędu Skarbowego w Płocku do przyjęcia moich wyjaśnień.
Wobec uniemożliwiania mi samorozliczenia podatków w zaistniałej sytuacji zwróciłam się do najwyższych urzędników państwowych o rozwiązanie mojego problemu powstałego nie z mojej winy m.in. do Prezydenta i Premiera RP oraz dziennikarzy  m.in. Magdaleny Majkowskiej z „Dziennika Gazety Prawnej”. W wyniku ich działań wszczęto kontrolę podatkową, ale w zakresie dotyczącym podatku VAT, która nie gwarantowała mi złożenia dokumentów w sposób wymagany i nakazany prawem, rzetelnych i zgodnych ze stanem faktycznym. Było to już oczywiste po wyznaczeniu zakresu kontroli przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku.
W trakcie tej kontroli złożyłam skargę na działania Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku, iż tak prowadzi tę kontrolę doraźną nr KP505/444/10, że w dalszym ciągu uniemożliwia mi rozliczenie podatków dochodowych, całości podatku VAT oraz sporządzenie spisu mojej własności na zakończenie działalności firmy oraz, że tym samym szykanuje mnie poprzez przedłużanie okresu niemożności rozliczenia się z fiskusem w sposób nakazany prawem. Stan ten trwa już  od prawie 6 lat.
Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie w piśmie nr 1401/NU-III/051-56/11/BW z dn. 11.03.2011 r. stwierdził, iż jest ona bezzasadna argumentując:
cytat „W przypadku braku możliwości złożenia deklaracji przez podatnika lub w przypadku wątpliwości organu podatkowego co do poprawności złożonych przez podatnika deklaracji, organy podatkowe mogą dokonać sprawdzenia prawidłowości rozliczenia podatku w ramach czynności sprawdzających lub kontroli podatkowej. Czynności te prowadzone są z inicjatywy organu egzekucyjnego, a nie na wniosek podatnika. Zgodnie bowiem z art. 282 ustawy Ordynacja Podatkowa kontrolę podatkową podejmuje się z urzędu. Zatem należy stwierdzić, i nie ma podstaw prawnych do wszczynania kontroli podatkowej na żądanie, czy to kontrolowanego, czy też innego podmiotu (np. niezadowolonego kontrahenta. Dział VI Ordynacja podatkowa nie zawiera przepisów wyznaczających organom podatkowym ustawowy termin, w którym organ podatkowy ma obowiązek wszcząć kontrolę podatkową. Wszczęcie kontroli podatkowej jest możliwe w każdym terminie, jednak tylko do czasu przedawnienia zobowiązania podatkowego. Nie ma podstaw prawnych do prowadzenia kontroli podatkowej na wniosek podatnika w celu umożliwienia złożenia nakazanych prawem i zgodnych ze stanem faktycznym rozliczeń podatku dochodowego i zgodnych ze stanem faktycznym rozliczeń podatku dochodowego, całości rozliczenia podatku od towarów i usług oraz spisu towarów.
Od tej decyzji nie ma żadnej opcji odwoławczej, jak wynika z braku pouczenia w cytowanym piśmie Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie. Doszło do dramatycznej sytuacji, w której postawiło mnie Państwo Polskie:  wymaga ono ode mnie samoobliczenia podatków i jednocześnie nie zapewniło mi warunków prawnych do jego wypełnienia. W sytuacji, kiedy Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie wystawił faktur za sprzedaż egzekucyjną, uporczywie odmawiał mi informacji o prowadzonym postępowaniu egzekucyjnym, które by w sposób logiczny i zgodny ze stanem faktycznym wyjaśniały treści w sporządzonych przez niego dokumentach egzekucyjnych bądź na jego zlecenie ja nie mogłam dokonać samoobliczenia podatków dochodowego oraz podatku od towarów i usług oraz spisu ruchomości na zakończenie działalności swojej firmy. Jedyną instytucją w Polsce władną tego dokonać jest Urząd Skarbowy w Płocku i stosowny wniosek złożyłam. Odmówiono mi tłumacząc się stanem polskiego prawa.
Sytuacja od ponad 5 lat jest taka, że urzędnicy i funkcjonariusze państwowi nie chcą wszcząć postępowania podatkowego  oraz umożliwiającego mi sporządzenie spisu ruchomości na zakończenie działalności firmy działając „z urzędu” i równocześnie polskie prawodawstwo nie zapewniło mi możliwości skutecznego wystąpienia z takim wnioskiem do organów Państwa odbierając prawo do normalnego i godnego funkcjonowania w społeczeństwie.
Cytowane przeze mnie pismo Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie osoby fachowej z racji wykonywanych obowiązków znającej prawo przyjmuję jako wykładnię prawną określającą aktualny stan prawny w tej kwestii. Jest to zaniechanie legislacyjne władzy ustawodawczej. Jest również stawianie nierównych i krzywdzących warunków polskim obywatelom i przedsiębiorcom z biurokracją. Powyższej sytuacji nie mogę w żaden sposób przeciwdziałać, ponieważ Państwo Polskie nie stworzyło mi narzędzia prawnego, czyniąc ze mnie wbrew mej woli osobę łamiącą prawo. W wyniku tego niepełnego i nierównego prawa  nie mogę skutecznie od dnia ewentualnej sprzedaży części mojego mienia przez Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku rozliczać podatków w sposób nakazany i wymagany prawem. Wyłącza mnie to spod uchwalonego przez Sejm RP prawa nakazującego samooblicazanie podatków i tutaj argumentację podał w powyżej cytowanym piśmie Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie:
cytuję: „… informuję ponownie, iż żadne przepisy ustawy z dn. 11 marca 2004 r. o podatku od towarów i usług (Dz. U. nr 54, poz. 535, z późn. zm.) ustawy z dnia 26 lipca 1991 r. o podatku dochodowym od osób fizycznych (tj. Dz. U. z dn. 2010 nr 51, poz. 307 ze zm.) ani przepisy ustawy z dnia 29 sierpnia 1997 r. Ordynacja podatkowa (tj. Dz. U. z 2005 r., nr 8, poz. 60 z późn. zm.) nie zawierają podstawy prawnej dającej organom podatkowym możliwości zwolnienia podatników z obowiązków wynikających z przepisów prawa materialnego regulujących poszczególne podatki w zakresie rozliczenia działalności gospodarczej oraz że ustawodawca zobowiązał podatników podatku od towarów i usług oraz podatku dochodowego od osób fizycznych do dokonania samoobliczenia podatku w składanych deklaracjach.
A zatem w zaistniałej sytuacji faktycznej, która mnie dotknęła nie mogłam rozliczać żadnych podatków w sposób nakazany i wymagany prawem, ponieważ Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku nie wystawił faktur za sprzedaż licytacyjną, czyli dokonać samoobliczenia podatków według przywołanych przez Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie w powyższym cytacie przepisów prawa. Chcę przy tym podkreślić, iż Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku po wielokroć złamał prawo nie wystawiając faktur za sprzedaż licytacyjną. W tej sytuacji mogłam jedynie wnioskować o kontrole skarbowe w firmie i czyniłam to nieskutecznie, ponieważ odmawiano mi powołując się na wyżej przywołane prawo. Wnioskowałam również o zwolnienie mnie z obowiązków prawnych wymagających ode mnie złożenia deklaracji podatków w sposób rzetelny i należyty. Również mi odmawiano zwolnienia – argumentacja w powyższym cytacie Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie. Znalazłam się w sytuacji bez wyjścia. Taki stan trwał nieprzerwanie od 20.02.2006 r. do 09.02.2011 r.
Dopiero w wyniku interwencji najwyższych urzędników państwowych oraz dziennikarzy Naczelnik Urzędu Skarbowego w Płocku wszczął kontrolę podatkową, lecz ustalił tak jej zakres, że w dalszym ciągu nie mogę złożyć dokumentów w sposób nakazany prawem wymienionym w pierwszym cytacie pisma Dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie. W trakcie tej kontroli znów wnioskowałam tym razem o rozszerzenie zakresu kontroli, tak aby umożliwić mi złożenie rzetelnych deklaracji podatkowych oraz spisu z natury. Ponadto złożyłam skargę na działania Naczelnika Urzędu Skarbowego w Płocku w tym zakresie. Dyrektor Izby Skarbowej w Warszawie uznał moją skargę za bezzasadną przywołując powyższą argumentację i dowodząc jednocześnie ułomności polskiego prawodawstwa pozbawiającego mnie prawa do normalnego i godnego życia w społeczeństwie.
Po kontroli podatkowej doraźnej Naczelnik wystawił faktury w sposób urągający prawu podatkowemu w dalszym ciągu konsekwentnie i uporczywie odmawiający mi prawa do złożenia rzetelnych dokumentów podatkowych – deklaracji oraz uniemożliwiając samoobliczenie  podatków VAT i dochodowego oraz spisu ruchomości.
Przykłady z dokumentów egzekucyjnych i porównanie z fakturami …
Wnioski dowodowe:
Dowody